Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Islandia - trzeci dzień podróży

Marcin Mortka
Jeśli jest coś na świecie coś naprawdę nieprzewidywalnego, jest to niewątpliwie islandzka pogoda. Bywa, że starczy spojrzeć na niebo, by ujrzeć pogodę, która panowała piętnaście minut temu, tę, która trwa teraz jak i tę, która nastanie za kwadrans.

Ulewy pojawiają się znikąd i można mieć szczęście, jeśli jest to deszcz tzw. polski czyli pada z góry na dół. Deszcz islandzki pada bowiem w poprzek.

Słońcu, wiszącemu na niemalże bezchmurnym, niewinnie błękitnym niebie, przyglądam się więc z nieufnością. Patrzę przez lornetkę na wschód w poszukiwaniu śladów deszczu, ale i tam trwa pogodowa idylla. Czyżby bogowie postanowili się uśmiechnąć?

Ich łaskę w pełni doceniamy w godzinę później, na ptasich klifach Dyrholey, gdzie królują maskonury, prześliczne ptaszki morskie przypominające nieco papugi. Większość zdołała już wyfrunąć z gniazd i kołysze się teraz na falach, ale na półkach skalnych nadal siedzi ich kilka i pozuje cierpliwie fotografom. Na dole morze z hukiem uderza o nasadę klifu bądź wbija się w kamienne zatoczki, słońce świeci, nawet wiatr litościwie ustał. Szkoda wracać do autobusu.

Ta sama aura towarzyszy nam podczas spaceru po czarnej plaży w miejscowości Vik, która zawdzięcza swój kolor popiołowi wulkanicznemu. Ten sam kolor, niczym refren w piosence rockowej, pojawia się podczas dalszej trasy. Pod lodowcami ciągnącymi się wzdłuż wybrzeża, a także między nimi kryją się potężne wulkany, które niejednokrotnie pustoszyły ten obszar.

Z obawy przed kolejnymi erupcjami ludzie osiedlali się tu niezwykle rzadko - w zasięgu wzroku rzadko mamy więcej niż jedną farmę - a rząd islandzki dopiero w 1974 roku dokończył budowę drogi, łączącej Reykjavik z miastami na wschodzie. Wcześniej sądzono, że to nie ma sensu. Przecież i tak prędzej czy później wszystko zniszczą wulkany.

Przejeżdżamy przez most, przerzucony nad rzeką glacjalną. Po drugiej stronie staje baran w asyście dwóch skrzydłowych i obrzuca autokar wyzywającym spojrzeniem. Dojście do wniosku, że w starciu z wehikułem człowieków raczej nie ma szans, zabiera mu około minuty, po czym powoli, z godnością schodzi na trawę. Jak widać, są na tym padole siły silniejsze od wulkanów.

Nieco później, gdy pniemy się górskim szlakiem w stronę wodospadu Svartifoss, znów pojawia się wulkaniczny refren. Pod nami, jak okiem sięgnąć, ciągną się pustkowia kryte popiołem wulkanicznym. To mroczna pamiątka powodzi, wypływających spod lodowców topionych przez erupcje.

Pytanie, dlaczego Jackson nie nakręcił scen w Mordorze właśnie tutaj, pozostaje bez odpowiedzi, zresztą po chwili zagłusza je plusk Svartifoss. Wodospad spływa kaskadą wśród kolumn bazaltowych przypominających kościelne organy, w wielkim poważaniu mając wszelkie dylematy.

Taką Islandię lubię. Nieporuszoną, obojętną i majestatyczną.
Tej zasady nie łamie Laguna Lodowa, miejsce, gdzie lodowiec spotkał się z morzem i na skutek owego spotkania uwolniły się góry lodowe. Ładujemy się na wielka amfibię i ściśnięci w wielojęzycznym tłumie pływamy wśród dryfujących, gigantycznych gór lodowych, próbując pochwycić ich urok za pomocą aparatów fotograficznych.

- To tu kręcono Jamesa Bonda - opowiada przewodniczka. - Zatarasowano wejście do laguny tonami piasku, by odciąć dopływ słonej wody i czekano przez kilka tygodni, aż powierzchnia zamarznie. Wszystko po to, by nakręcić dwadzieścia minut filmu."
Nieprawdopodobne, że islandzką przyrodę można nakłonić do takich rzeczy. Moje potrzeby są o wiele mniejsze. Chcę się po prostu zachwycić.

Trzydzieści minut rejsu wystarcza, by wszelkie dylematy stają się jeszcze mniej istotne. Ich resztę rozmywa whisky, zmieszane z lodem z Laguny. Pękając ze śmiechu, jedziemy do hotelu.
Dziś Islandia okazała się łaskawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski