Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja ciebie terefere. Ja ciebie też terefere

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Prawdziwy kibic wyraża się całym sobą. A to, wykazując się znajomością genealogii, coś o matkach i ojcach przyjezdnych zakrzyknie (o gościach wszak warto wiedzę posiadać), a to swoje kosmopolityczne inklinacje zdradzi, a to władzy zasugeruje, co może zrobić z różnymi częściami ciała. Czasem tylko, z rzadka, panowanie straci i: terefere - zakrzyknie.

Kadet mi teraz odpowie: kto, którą częścią ciała, w której minucie, w jakiej koszulce, w jakiej fryzurze oraz w meczu z kim strzelił gola 12 października 1968 roku?

E... (no koszmar normalnie – myślę sobie)... Nie wiem?

Prawidłowo kadecie, bo to nieistotne.

Ufff...

Teraz kadet odpowie mi: co wtedy śpiewali kibice w ósmym rzędzie oraz w jakiej postawie...

Eeee, nie wiem.

Błąd. Błąd. Wielbłąd! Jak można tego nie wiedzieć? Boże, Ty widzisz i nie grzmisz? Kadecie, kadet się dyskwalifikuje taką postawą. Nie mam słów, aby określić jak naganne, jak wstydliwe dla postawy nas, prawdziwych kibiców, jest postępowanie kadeta! To wstyd dla całego naszego ruchu! Za karę kadet pójdzie na ćwiczenia naszego chóru. Dziś przyśpiewki na cześć przyjezdnych. Kadet już może powtarzać za mną słowa: Drodzy goście, pokonamy Was! Pokonamy Was radośnie! Nie smućcie się więc, bo tak zwycięża...
I tu wstawiamy nazwę ukochanej drużyny.

Nie, żeby nie było, to nie był kolejny sen nawiedzonego redaktora. To po prostu rozbuchana fantazja podpowiada, jak mogą wyglądać szkolenia prawdziwych kibiców, w Poznaniu zwanych kibolami. To wyraz podziwu, który zawsze nabożną trwogą ogarnia moje serce, gdy chór kilkunastu tysięcy dość ochrypłych głosów, intonuje pieśń. Trzyma tonację, słów nie myli, wchodzi w rejestry, które samą Elżbietę Zapendowską w ekstazę wprawić mogą. Trzy razy tak, przechodzicie do finału. Podziw jest tym większy, że klubowe pieśni śpiewane są do ostatniej zwrotki, do ostatniej kropli krwi czy śliny, a na meczach reprezentacji narodowej, gdy jedna trybuna kończy pierwszą zwrotkę hymnu, druga śpiewa refren, trzecia zaczyna pierwszą zwrotkę myśląc, że to druga, a według czwartej Czarnecki do Poznania wrócił się przez zboże.

Podziw rośnie z każdą chwilą, gdy wspomnę ostatni mecz reprezentacji, na którym miałem okazję podziwiać kolejną klęskę. I ten zażywny jegomość składający pulchne rączęta do oklasków za każdym razem, gdy zobaczył piłkę... Klepał mnie wówczas brutalnie w ramię, besztając wulgarnymi słowy, abym swój zad posadził i widoków na scenę nie zasłaniał. Na ostatnim meczu klubowym, który okazję miałem podziwiać, kibice kulturalnie, a nawet z pewną emfazą, nakłaniali siedzących, aby łaskawie wstali, co by widowisko bardziej żywiołowym uczynić. Co prawda nie do końca zrozumiałem, dlaczego natychmiast odwrócili się do boiska plecami... ale może chodziło o to, że oni i z zamkniętymi oczami mecz podziwiać mogą.

Nabożny lęk serce zdejmuje, gdy człowiek widzi i słyszy bogactwo form ekspresji kibicowskiej. W takiej filharmonii człowiek tylko klaszcze, dyskretnie szlocha w chusteczkę z monogramem, udaje, że sen go nie zmógł, a jeśli owacja na stojąco się zdarzy, to wyłącznie z powodu odleżyn dolnych partii ciała, po 3 godzinach kiszenia na krześle. Ewentualnie cham jakiś niewychowany zakrzyknie: bravo, bravissimo.

Prawdziwy kibic wyraża się całym sobą. A to, wykazując się znajomością genealogii, coś o matkach i ojcach przyjezdnych zakrzyknie (o gościach wszak warto wiedzę posiadać), a to swoje kosmopolityczne inklinacje zdradzi, a to władzy zasugeruje, co może zrobić z różnymi częściami ciała. Czasem, aby podkreślić dramatyzm, kibic zaklnie sążniście: motyla noga! Kurcze felek! Ojejku, jejku. Gorzej, gdy dwóch kibiców nie potrafi się dogadać, co do oceny wrażeń artystycznych. Na szczęście rzadko, ale co któryś zbulwersuje się: ja Ciebie terefere (koniecznie Ciebie z dużej krzycząc, szacunek, to szacunek).

Rozważałem w sobie pójście na mecz, ale czując się nieprzygotowanym, szkoleń nie przeszedłszy, na grzyby się wybrałem. Zającom uszy spuchły. Człowiek strasznie klnie, gdy po godzinie szukania pierwszym grzybem, jaki zetnie, purchawka się okazuje.

A ten film dla tych, którzy wymagają tłumaczenia zawiłych form językowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski