Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Braciak: Udaję, że to nie ja, a ktoś podobny

Marek Zaradniak
W aktorstwie różnie bywa.Dziś jednak jestem w komfortowej sytuacji, że mogę odrzucać role i przebierać - mówi aktor
W aktorstwie różnie bywa.Dziś jednak jestem w komfortowej sytuacji, że mogę odrzucać role i przebierać - mówi aktor Grzegorz Dembiński
Właśnie spełnia się jego największe zawodowe marzenie. Jacek Braciak, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, opowiada nam o swojej drodze do zawodu i miłości do samochodów

Ukończył Pan Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Strzelcach Krajeńskich. Jaka była Pana droga do aktorstwa?
Jacek Braciak: Ona tak naprawdę zaczęła się już w dzieciństwie, od książek. Dziadek, z lenistwa, aby się mną nie opiekować, podsuwał mi różne pozycje nie całkiem stosowne do mojego wieku. A miałem wówczas 5 lat.

Jakie książki z dzieciństwa najbardziej utkwiły Panu w pamięci?
Jacek Braciak: "Mój drugi ożenek" Józefa Mortona. To pierwsza z książek jaką zapamiętałem. Zszokowała mnie scena gdy wieśniak chędoży jakąś kobietę na furmance...

Te książki właśnie spowodowały, że zacząłem się trochę oddalać od wsi. Moja wyobraźnia podróżowała w nieco inne rejony. Ciekawsze kawałki książki były dla mnie na tyle atrakcyjne, że zacząłem się ich uczyć na pamięć. Potem, w szkole recytowałem je na języku polskim. Pani od polskiego zaproponowała mi, abym wystartował w konkursie recytatorskim. Wystartowałem i odniosłem sukces.

Potem było technikum, nauczyłem się tam np. prowadzić kombajn i jeździć różnymi maszynami. Jestem pasjonatem motoryzacji, więc to mi się tam podobało. A potem dzięki ówczesnemu Związkowi Młodzieży Wiejskiej pojechałem na obóz przygotowawczy do szkoły teatralnej. Odbywał się on w Miedzeszynie pod Warszawą. Wykładowcami byli tam profesorowie Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie Jan Englert, Aleksander Bardini, Ryszarda Hanin i inni. Miałem więc wokół siebie plejadę gwiazd. Po tym obozie Jan Englert zapytał mnie czy nie chciałbym zdawać do szkoły teatralnej. Powiedziałem, że się wybieram na studia aktorskie ale do Wrocławia, bo stamtąd najbliżej do domu. Wtedy on powiedział mi wprost: Przyjedź do nas!

Dostał się Pan za pierwszym podejściem?
Jacek Braciak: Tak.

Nie ciągnie Pana teraz na wieś ?
Jacek Braciak: Bywam na wsi, bywam w swoim Rzekcinie gdzie się wychowałem i tam gdzie mieszka moja mama i cała rodzina. Na stałe jednak tam mieszkać nie mogę, no chyba, że wybuduję sobie teatr. Ale na razie nie mam takich ambicji.

Jest Pan jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów w Polsce, aktorów bardzo charakterystycznych. Stworzył Pan takie postacie jak posterunkowy Jerzy Trybuś z "Drogówki" Wojciecha Smarzowskiego czy Kolumba z filmu "Pod mocnym aniołem".
Jacek Braciak: Tak się składa, że moi bohaterowie nigdy nie są mydlani, czy bez wyrazu. Zwykle wymagają takich cech, jak pan powiedział, charakterystycznych. Zarówno pod względem wizerunku fizycznego jak i przemiany wewnętrznej. Mnie to zawsze ciekawi, bo to jest jedyny warunek rozwoju w tym zawodzie. W aktorstwie chodzi o to, aby ciągle robić coś nowego. Niekoniecznie coś, co jest łatwe i osiągalne, tylko to, co stanowi wyzwanie.

Rola Marka w serialu "Rodzinka pl." filmie, który wchodzi do nas drzwiami i oknami choćby z powodu ilości reklam jest nieco inna. Lubi ją Pan?
Jacek Braciak: Dla mnie ten Marek z "Rodzinki.pl" to praca bardzo przyjemna. Ja się tam nie przemęczam, a w dodatku dobrze mi za to płacą. Ta rola to przecież nie jest jakieś szczególne wyzwanie. Ale atmosfera jest bardzo przyjemna i to ze względu na koleżeństwo, jak i reżysera.

Czy współcześni aktorzy grają w serialach tylko po to, aby zarobić?
Jacek Braciak: To zależy, ale nie ma co ukrywać, że czasami tak jest.

A Pan?
Jacek Braciak: Bywało, że grałem tylko po to, aby zarobić i te seriale nie były wysokich lotów. Ale przecież w życiu tak jest, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...

A były takie role, które Pan odrzucał?
Jacek Braciak: Tak. Była nawet główna rola w jakiejś romantycznej komedii, ale odmówiłem, bo wydawało mi się, że chyba mi to nie posłuży i oglądając efekt końcowy przekonałem się, że miałem rację. Teraz coraz częściej zdarza się, że odmawiam. Ale nie jestem na tak zwanym "musiku", więc mogę sobie na to pozwolić. Choć przecież nie wiadomo co przyniesie przyszłość...
W aktorstwie różnie bywa. Póki co jestem w tej komfortowej sytuacji, że mogę mówić nie.
Teraz chciałbym otrzymywać same interesujące propozycje.
Nie ukrywam, że moim marzeniem było i ono się teraz spełni, aby zagrać w filmie główną rolę.

Jaki to będzie film?
Jacek Braciak: Film w reżyserii Michała Szczerbica, który zarazem jest autorem scenariusza. Roboczy tytuł to "Sprawiedliwy" albo "Pajtek". Przypomnę, że Michał Szczerbic to również autor scenariusza do "Róży" Wojtka Smarzowskiego. Teraz wziął się za reżyserowanie własnego scenariusza. Zdjęcia mają się rozpocząć 9 września.

Zdradzi nam Pan coś więcej na temat tego filmu?
Jacek Braciak: To będzie historia, podobnie do "Róży" również rozgrywająca się w realiach mazurskich. Rzecz dzieje się podczas II wojny światowej na wsi i dotyczy żydowskiej hekatomby oraz prób niesienia pomocy ludziom nią dotkniętym.

Kogo Pan tam zagra?
Jacek Braciak: Zachowując proporcje to będzie ktoś kogo można nazwać Świętym Franciszkiem, człowiekiem, który ma nie tylko dobre porozumienie ze zwierzętami, ale i z ludźmi. Zdarza się tam w pewnym momencie tak, że jego świat się zmienia po spotkaniu z 6-letnią dziewczynką.
Równolegle z tym filmem zaczynają się też zdjęcia do filmu o Wołyniu Wojtka Smarzowskiego, a w Teatrze Powszechnym w Warszawie, z którym jestem związany zaczynam też niebawem próby do "Wojny i pokoju" Lwa Tołstoja. Póki co mam co robić aż do Wigilii.

Jak Pan radzi sobie z popularnością?
Jacek Braciak: To jest przekleństwo. To jest przekleństwo...Nie lubię tego.

No, ale przecież jakoś musi Pan sobie radzić. Ponoć ma Pan swoje sposoby...
Jacek Braciak: Tak, na przykład udaję, że to nie ja. Mówię, że to ktoś do mnie bardzo podobny. I ludzie często się na to nabierają i mówią, że może rzeczywiście to nie ja. Nie zawsze mi wierzą, ale czasami naprawdę się to udaje. Poza tym unikam również galerii handlowych...

... i środków komunikacji miejskiej. Ponoć ma Pan całą kolekcję aut. Czym Pan aktualnie jeździ?
Jacek Braciak: Od niedawna jeżdżę BMW. Bardzo mi się ten samochód podoba, ale mam również tak zwaną "beczkę" czyli mercedesa W 123 z 1981 i jeszcze jednego mercedesa tak zwanego "okulara". Mam też mercedesy 190.

Do Poznania przyjechał Pan na festiwal Transatlantyk, jak się Panu u nas podobało?
Jacek Braciak: Byłem tylko dosłownie przez chwilę. I bardzo żałuję, bo dość niefortunnie złożyło się, że spotkanie, które miało być spotkaniem warsztatowym przerodziło się w bardzo sympatyczne spotkanie z widzami.

Myślę, że szkoda ze względu na te kilka osób, które się przygotowały i przyszły z fragmentami tekstów. Nie zdążyłem z nimi popracować...Szkoda wielka. Muszę tu więc wrócić.

Jacek Braciak

urodził się w Drezdenku w 1968 roku. Świetnie zna język rosyjski i angielski, należy do aktorów, którzy nie są zbyt wysocy. Ma 163 cm wzrostu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski