Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Dembiński: Już jak miałem 20 lat, wiedziałem, że trenerem nie będę

Karol Maćkowiak
Jacek Dembiński jest czołową postacią Oldboyów Lecha, którzy walczą o Puchar Polski w okręgu
Jacek Dembiński jest czołową postacią Oldboyów Lecha, którzy walczą o Puchar Polski w okręgu Grzegorz Dembiński
Rozmowa z Jackiem Dembińskim, byłym piłkarzem Lecha Poznań o obecnej sytuacji klubu, dlaczego nie został trenerem i czym zajmuje się na co dzień.

Kariera sportowa już zakończona, ale raczej nie dla pana ciepłe kapcie i pilot telewizora...To prawda. Na co dzień prowadzę willę nad morzem i w okresie wakacyjnym zazwyczaj mnie w ogóle nie można spotkać w Wielkopolsce. Poza sezonem staram się pilnować interesu zdalnie, czasem dojeżdżając do Ustki. Dzielę obowiązki oczywiście z żoną, prowadzimy taki rodzinny interes.

Wśród byłych piłkarzy to chyba popularny sposób na „życie po życiu”. Wystarczy wspomnieć Marcina Kikuta, który pracuje z Tarnovią, a w międzyczasie pilnuje interesu w Mielenku.Wiem, że jeszcze m. in. Waldek Krygier prowadzi pensjonat w górach. Od dziecka grałem po kilka godzin w piłkę, dzień w dzień… Piłka sprawiała mi zawsze przyjemność. Teraz na pewno sprawia mi satysfakcję prowadzenie willi. Nie chciałem nigdy być trenerem. Już mając 20-21 lat wiedziałem, że nie będę wiązał się z piłką po zakończeniu kariery.

Dlaczego? Można odnieść wrażenie, że nieco się pan usunął w cień właśnie po odwieszeniu butów na kołek.Kiedyś wyjazdów na mecze, obozów, zgrupowań było bardzo wiele, kto wie czy nawet nie zbyt wiele. Przez jeden z takich wyjazdów nie byłem na ślubie brata, omijały mnie też inne uroczystości rodzinne. Mam kilku kolegów trenerów i wiem, że nie jest to proste przebić się do najwyższych klas rozgrywkowych. A nawet jak już się uda, to taka praca nadal nie jest łatwa. Przypomnę przykład, który dobrze znam. Trener Mirosław Jabłoński w ciągu pięciu lat kilka razy zmieniał kluby - ja nie chciałem tego doświadczać, jeździć z miasta do miasta, zastanawiać się, czy zabierać ze sobą rodzinę, czy też nie. Nie wiadomo, jak długo się pracuje w danym klubie - czy rok, czy pół roku lub trzy miesiące. Takie życie na walizkach mnie nie interesuje. Niech robią to osoby z powołaniem, kiedy to czują i są na o gotowe. Ja poszedłem inną drogą, co prawda nie jestem cały czas na miejscu, ale ta stabilizacja jest większa.

Nie rozważał pan przeprowadzki na Wybrzeże? Wówczas z pewnością byłoby panu łatwiej doglądać interesu.Wraz z żoną jesteśmy poznaniakami, tu mamy rodzinę, więc nawet nie myślimy o przeprowadzce do Ustki. Mamy zaufanych współpracowników. Zaczęliśmy od przyjmowaniu gości w trakcie sezonu wakacyjnego, czyli w okresie dwóch miesięcy. Teraz już obiekt pracuje na siebie przez cały rok, więc wszystko idzie tak, jak trzeba.

Pozostaje pan aktywny, najbardziej w zespole Oldbojów Lecha Poznań. Dosyć mocną ekipę zdołaliście zebrać w tym roku. Drużynę uzupełnili Ivan Djurdjević i Krzysztof Kotorowski.Jak tylko jestem na miejscu i jest możliwość, to gram w oldbojach. Nie robię tego z bólem, przymusem - zawsze z uśmiechem jadę do chłopaków na mecze oldbojów. Trochę brakuje nam treningów w tygodniu, także z uwagi na brak czasu. Jeździmy też na mecze charytatywne, zdarza nam się nawet na Pomorzu zagrać. Najważniejsze, że się spotykamy ze sobą, jest okazja do wspomnień i żartów.

Z pewnością wśród Waszych przeciwników znajdą się tacy, którzy będą chcieli udowodnić, że są lepsi i mogą byłym gwiazdom Lecha kilka bramek strzelić...Jasne, że tak. Niektórzy też do meczów z nami podchodzą na zasadzie, że „starsi panowie” nie będą nam pokazywać jak się gra w piłkę. Mamy swoje ambicje i z każdą edycją Pucharu Polski chcemy zajść dalej.

Patrząc na to, jakie nazwiska grają w oldbojach, pomyślał pan nieraz o tym, że załapalibyście się do grupy mistrzowskiej ekstraklasy?Trzeba by nas nieco odmłodzić i doprowadzić do lepszego stanu. Ale coś panu powiem. Ostatnio przyszedł do mnie kibic i zapytał, czy mógłbym załatwić koszulkę z podpisami. Byłem przekonany, że ma na myśli obecnych piłkarzy. A jemu zależało na autografach Mirka Okońskiego, Andrzeja Juskowiaka, Marka Rzepki… To pokazuje, że nie wszystko jest w Lechu tak, jak trzeba. Nie grają stabilnie, jak kilka lat temu.

Podoba się panu Lech prowadzony przez Nenada Bjelicę?Jeśli mam być szczery, to wolę oglądać piłkę zagraniczną. Nie chcę psioczyć, nasza piłka momentami nie jest zła, ale oglądając mecze lig angielskiej, niemieckiej czy hiszpańskiej, pewien poziom jest wręcz gwarantowany. Piłkarz, który straci tam piłkę, od razu wraca za akcją, a u nas? Przyznaję też, że nie zawsze chodzę na mecze Lecha, po części pewnie z braku czasu. Teraz ten Lech jest taki, że każdy może z nim wygrać, nikt się go nie boi. Mówi się, że Legia gra fatalnie, ale jestem pewien, że oni sobie poradzą, a kiedy Lech wróci na właściwe tory - tego nie wiadomo. Ten Lech raz wygra, raz przegra. Spójrzmy na ostatnie dziesięć lat - Lech osiągał sukcesy, lecz też miał słabszy czas. A czy w tym okresie Legia w ogóle wypadła z trójki? Lubiłem grać z Legią, bo to zawsze były wielkie mecze.

Oglądał pan mecz Legii z Borussią Dormund? Czy przepaść między mistrzem Polski a zespołem z Bundesligi obrazuje różnicę w poziomie między polską piłką klubową a niemiecką?Zacznijmy od tego, że Legia była kompletnie źle przygotowana. Niemcy mają też inną mentalność, walczą do końca. U legionistów nie widziałem żadnej zadziorności, przekonania. Piłka to gra zespołowa, a tu nie było spójności, walki jeden za drugiego.

Pan też grał w Lidze Mistrzów w barwach Widzewa Łódź , ale takiego wstydu Polsce nie przynieśliście.Co roku odbierałem telefony z pytaniami, jak to było w Lidze Mistrzów, kto ostatnio bramkę strzelił… W Europie Legię komentuje się jako zespół ogórków, a w elicie takie rzeczy nie powinny mieć racji bytu. Nie wiem, jak jest dzisiaj w Legii czy Lechu, czy piłkarze utrzymują prywatnie kontakty, bo wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami. W Widzewie większość drużyny przed treningiem spotykała się w kawiarence. Jako pierwszy na dole siedział Łapiński i popijał kawkę, potem szliśmy razem na trening, a po nim wspólny obiad.

Dzisiejszy Lech jest monolitem czy zlepkiem?Moim zdaniem zlepkiem. Nie jestem zwolennikiem sprowadzania piłkarzy z zagranicy, którzy nie podnoszą poziomu drużyny. Taki klub jak Lech powinien mieć większe ambicje. Nie chcę krytykować, lecz ci obcokrajowcy przychodzący do Lecha nie są wzmocnieniami. Nie odkrywam Ameryki - Niemcy, Anglicy, Hiszpanie kupują dobrych piłkarzy i mają dobre ligi. Czego młodzi mają się w Lechu uczyć od takich obcokrajowców? Czy oni są lepsi od Polaków?

Nie jestem tu tylko po to, by krytykować, bo sam grałem w piłkę i miałem gorsze momenty. Wiem, jak to jest. Czasem wystarczy jednak drobna rzecz, trochę szczęścia lub zmiana, by wszyscy poszli do przodu i zaczęli dobrze grać. Wierzę w to, że nowy trener stanie się takim impulsem dla tej drużyny. To jest, jak z napastnikiem - Marcin Robak się rozstrzelał, a wcześniej miał problem ze zdobywaniem bramek. Zawsze życzę dobrze Lechowi.

Lecha stać na zdobycie Pucharu Polski, mistrzostwa?Pucharu na pewno tak, bo można się skupić na tym i zrobić wszystko, by wygrywać konkretne mecze. Do mistrzostwa jeszcze daleka droga - dziś każdy może wygrać z każdym. Mistrzowska drużyna dąży do swojego celu, widać w niej złość, nie ma miejsca na podejście na zasadzie - przegraliśmy, stało się, będzie następny mecz. Kiedy walczy się o mistrzostwo, szatnia, cały klub tym żyje. Jak ktoś stawia sobie za cel bycie w ósemce, to mistrza nie zdobędzie. W Lechu trzeba trzymać poziom, ta drużyna co roku powinna grać o mistrza. Mimo to uważam, że jeszcze nie wszystko stracone, tyle że musi się pojawić ta iskra, która zapali.

Jarosław Araszkiewicz nie raz powtarzał, że jak Lech przegrywał, to z trybun słyszał takie inwektywy, że uszy puchły.Tak było i tak jest. Jeden się podoba kibicowi, inny nie. Trzeba sobie z tym radzić. Ta presja jest zdecydowanie większa niż w innych klubach. Kiedyś jeszcze jako piłkarz Amiki miałem niemiły incydent we Wronkach. Wiadomo, że większość kibiców było z Poznania. Podszedł do mnie kolega z Poznania i rozmawialiśmy przy płocie. Nagle widzę, jak któryś z kiboli się wymachuje na nas… Tacy są kibice, na to trzeba być uodpornionym. Dla mnie gra w piłkę była pracą - jednak zawsze trzymam kciuki za Lechem. Tu w Poznaniu mam rodzinę, znajomych, mecze oldbojów…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski