Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Jaśkowiak: Biblię znam lepiej niż Ryszard Grobelny [ROZMOWA]

Karolina Koziolek, Łukasz Cieśla
Jacek Jaśkowiak
Jacek Jaśkowiak Grzegorz Dembinski
Z Jackiem Jaśkowiakiem, prezydentem-elektem, o zmianach personalnych w Urzędzie Miasta, podejściu do Kościoła i pożegnaniu z Ryszardem Grobelnym, rozmawiają Karolina Koziolek i Łukasz Cieśla.

Obudził się Pan w powyborczy poniedziałek. Pojawiło się pytanie: w co ja się wpakowałem?
Jacek Jaśkowiak: Miałem świadomość, że jak wystartuję, to pewnie wygram wybory. Skąd to przekonanie? Jestem lepszym strategiem niż frontmanem. Od 20 lat moja praca polega na analizie, diagnozie sytuacji.

Zobacz też:

Co wynikało z tej analizy?
Jacek Jaśkowiak: Że prezydent Grobelny nie czuje nastrojów, że ma spory elektorat negatywny. A to, co my zasialiśmy w 2010 roku jako stowarzyszenie My Poznaniacy, to teraz wykiełkuje. Nasze postulaty zostały wtedy życzliwie przyjęte przez dziennikarzy, potem przez partie polityczne. To galerie handlowe, zaniedbany Stary Rynek, św. Marcin – ludzie zauważyli, że choćby tu popełniono błędy. Było też dla mnie jasne, że zostaną docenione moje korzenie w ruchach miejskich.

Wstąpił Pan jednak do PO. Żeby dostać nominację partii w wyborach prezydenckich?
Jacek Jaśkowiak: Nie. Po prostu zobaczyłem dużą korelację między działaniami inwestorów, a stabilizacją polityczną. Uznałem, że wstąpię do partii, by być takim taktykiem, strategiem, by stabilizować sytuację. Tam gdzie są zjawiska skrajne, prawicowe czy lewicowe, inwestorzy uciekają. Jeśli Polska utrzyma stabilizację, za kilka lat wskoczymy do czołówki europejskiej.

Na ile będzie Pan prezydentem ruchów miejskim, na ile partii?
Jacek Jaśkowiak: Będę prezydentem mieszkańców, zostałem wybrany w wyborach bezpośrednich. Ale też cieszę się, że poparła mnie taka struktura jak PO. Chodzi również o kwestie personalne. Teraz, tu nad nami (nad biurem J. Jaśkowiaka przy ul. Dąbrowskiego, w którym rozmawiamy – dop. red.) toczą się intensywne rozmowy. Musimy te wszystkie kwestie poukładać.

Zobacz też:

Kto siedzi nad nami?
Jacek Jaśkowiak: Tam się teraz kotłuje... Ale o szczegółach nie chcę mówić. Jest tam na przykład Kuba Jędrzejewski (szef sztabu J. Jaśkowiaka, potencjalny przyszły wiceprezydent). Muszę też przekazać firmę synowi. Mam mnóstwo pracy.

Dlaczego zaprosił nas Pan do swojego biura, a nie do siedziby PO?
Jacek Jaśkowiak: Tu prowadzę firmę, tu jest moje miejsce. Ale je tracę. Przekazuję firmę synowi. On, po moim wyborze, na facebooku zacytował Jacka Kaczmarskiego z „Powtórki z Odysei”: "czy ruszając na swą Troję, syn udźwignie ojca zbroję?” Najtrudniejszy moment miałem w poniedziałek, tuż po wyborach. Szedłem sobie korytarzem i pomyślałem, że to koniec pewnego etapu w życiu. Wyobraziłem też sobie, jak się musi czuć Ryszard Grobelny. I w tym momencie, naprawdę, mam wielkie współczucie dla niego. Przecież on, tam w urzędzie, spędził ponad 20 lat, całe dorosłe życie. A tutaj na Jeżycach, 300 metrów stąd, mój dziadek przed wojną miał firmę samochodową. Zatrudniał 60 osób. Tutaj, w kościele św. Floriana, moi dziadkowie brali ślub. Moja mama i ja byliśmy tutaj ochrzczeni. Przez lata, na parapecie obok mojego biura, siadały sikorki, dokarmiałem je. Pracując miałem ten widok Kościoła Św. Floriana zawsze przed sobą. Teraz to wszystko zostawiam.

Jeszcze Pan może zrezygnować.
Jacek Jaśkowiak: Naprawdę, tak mnie wczoraj ścisnęło... Ale nie boję się wyzwania, które jest przede mną. Po prostu żal tego, co zostaje za mną.
Kto będzie wśród Pańskich zastępców? Tomasz Lewandowski z SLD?

Jacek Jaśkowiak: Na pewno zmieni się struktura urzędu. Mam doświadczenie przy restrukturyzacji dużych firm. Mamy kilku potencjalnych kandydatów na wiceprezydentów. Nie powiem czy Tomasz Lewandowski jest wśród tych osób.
PO jest niechętna Lewandowskiemu?
Jacek Jaśkowiak: Nie, tak nie jest. Są możliwe różne konfiguracje personalne. Rozważam wariant, że moim zastępcami są tylko ludzie z PO oraz wariant, że wśród nich są osoby także spoza partii. Państwo wiecie doskonale, że Tomek Lewandowski ma określone uwarunkowania. Jest w SLD, ma swoje zaplecze, nie każdy z tego zaplecza uważa, że powinien być moim zastępcą. Ponadto zakładam, że będę prezydentem przez dwie kadencje. Nie będę tolerował sytuacji, że ktoś będzie wobec mnie nielojalny, że następnego dnia zacznie kampanię wyborczą. Chcę byśmy byli jedną drużyną. Dla Tomka to niełatwa sytuacja: zostając moim zastępcą, musiałby zrezygnować z wystartowania w następnych wyborach prezydenckich.

Zobacz też:

Czyli mówi Pan do Tomasza Lewandowskiego: biorę Ciebie na zastępcę, jeśli za 4 lata nie będziesz moim kontrkandydatem?
Jacek Jaśkowiak: To uproszczenie. Wciągnięcie go do współpracy może nie być dla niego korzystne. Uzgadniamy pewne kwestie. Musimy stworzyć zwarty zespół, jedziemy na jednym wózku, z jednym liderem. Ja chcę być prezydentem maksymalnie przez 8 lat i mieć zwarty zespół.

Szuka Pan kobiety do współpracy. Dlaczego? Czy będzie to np. Anna Wachowska-Kucharska?
Jacek Jaśkowiak: Nie Anna, proszę poczekać kilka dni. Szukam kobiety, bo nie tylko mężczyźni powinni zarządzać miastem. Będziecie Państwo zaskoczeni nazwiskiem.

Chce Pan powołać pełnomocnika do spraw równego traktowania. Czym miałby się zająć?
Jacek Jaśkowiak: W Warszawie i Łodzi są już tacy pełnomocnicy. Podoba mi się ten pomysł. Taki pełnomocnik ma reagować w przypadku każdej dyskryminacji, nie tylko dyskryminacji kobiet.

Kibice Lecha wywiesili transparent „Litewski chamie klęknij przed polskim panem”. To również zadanie dla pełnomocnika?
Jacek Jaśkowiak: To przede wszystkim zadanie dla mnie. To jest niedopuszczalne. Zresztą kibice chcieli się ze mną spotkać.

Ale Pan nie chciał.
Jacek Jaśkowiak: To była ustawka przed drugą turą. Ja powiedziałem, że mogę się spotkać, ale z kibicami różnych dyscyplin i drużyn. Nie będzie tak, że kibice z pozycji siły powiedzą, że mam gdzieś przyjść dzień przed ciszą wyborczą. Miałem odwołać inne spotkania, bo kibice Lecha chcieli się ze mną zobaczyć? Miałem w ten sposób zabiegać o ich głosy? Nie chcę walczyć z kibicami, szanuję ich, są bardzo ważnym uczestnikiem meczów. Jednak to nie może usprawiedliwiać różnych działań dyskryminacyjnych. To nie może iść w parze z agresją fizyczną. Tam się kończy wolność, gdzie zaczyna się wolność innych.

Będzie Pan chodził na vipowską trybunę na Lechu? Tam powstał taki „salon” Poznania...
Jacek Jaśkowiak: Nie wiem. Kiedyś chodziłem na mecze Lecha, jeszcze na Dębcu. Przy Bułgarskiej do tej pory byłem trzy razy. Popatrzyłem, że co czwarte krzesełko było zajęte. Projekt stadionu został był zły. Jest też za duży, wybrano złą lokalizację. Stadion im. Szyca byłby znacznie lepszym miejscem. Oczywiście prezydent Grobelny mówił, że zlokalizowanie stadionu właśnie tam było niemożliwe, ale dla niego wiele kwestii było „niemożliwych”. Mój klient, który budował stadion w Gelsenkirchen, mówił, że poznański stadion jest nieporozumieniem. Zwrócił uwagę m.in. na jego kiepską lokalizację.

Niektórzy urzędnicy miejscy jednoznacznie wsparli Pańskiego kontrkandydata, np. Robert Kaźmierczak , szef wydziału kultury UMP (we wtorek sam zrezygnował z funkcji - przyp. red.), Jarosław Pucek, prezes ZKZL. Widzi Pan możliwość współpracy z nimi?
Jacek Jaśkowiak: Nie będę robił problemu z faktu, że ktoś popierał Ryszarda Grobelnego. Jeśli chodzi o pana Kaźmierczaka, mam inne zastrzeżenia. Widzę problem z komunikacją ze światem kultury, z Teatrem Ósmego Dnia. Jeśli brak delegacji jest powodem zwolnienia dyrektor Wójciak, to tak nie powinno być... Poza tym była Golgota Picnic, zła współpraca z Urzędem Marszałkowskim.
A Pan Pucek?
Jacek Jaśkowiak: Z Jarkiem znam się również prywatnie. Razem oglądaliśmy mistrzostwa w lotach w Harrachovie. Szanuję jego wiedzę. Dla mnie nie jest problemem, że tak jednoznacznie zaangażował się po stronie Ryszarda Grobelnego. Pewnie w jakiś sposób silne zaangażowanie niektórych urzędników w kampanię mojego kontrkandydata może rodzić myśl, że obawiali się zmiany władzy. I dlatego te podmioty sprawdzę.

Podmioty, czyli osoby.
Jacek Jaśkowiak: Mówmy o podmiotach. Jeśli ktoś się bardzo boi zmiany, może jest z tym jakiś kłopot.

A co z Ewą Wójciak, która na facebooku napisała słynne słowa dotyczące wyboru papieża Franciszka?
Jacek Jaśkowiak: To mnie bardzo zbulwersowało. Zresztą bardzo jednoznacznie odniosłem się do tego na łamach „Głosu”. Sytuacja, gdy dyrektor miejskiej jednostki kultury publicznie wypowiada się w ten sposób – bo facebook jest miejscem publicznym – jest niedopuszczalna. Ewę Wójciak znam od dawna. Jestem z nią na „ty”, szanuję jej dorobek artystyczny. Słabością teatru, który stworzyła, jest to, że nie wychował następców. Zespół teatru jest w takim wieku, że mógłby przejść na emerytury. Nie będę za wszelką cenę dążyć do tego, by Ewa Wójciak zachowała swoje stanowisko dyrektora. Nie jestem za tym, by ktoś otrzymywał dożywotnie synekury za dawne zasługi. Jej zwolnienie wymaga się jednak zbadania, podobnie jak związki teatru z fundacją.

Możemy się spodziewać Golgoty Picnic w repertuarze miejskiego Teatru Polskiego?
Jacek Jaśkowiak: Jestem ostatnią osobą, która będzie ingerować w repertuar jednostek kultury. Nie chciałbym, aby to urzędnicy, czy prezydent decydowali, co jest sztuką, a co nią nie jest. Co do Golgoty Picnic, to słyszałem, że jest nudna. Trwa trzy i pół godziny. A w przypadku obrazy uczuć religijnych działa kodeks karny. Są takie organy jak policja, prokuratura, sądy, które powinny reagować w takich przypadkach. Taką osobą nie jest prezydent.

Ekspertem w trakcie Pańskiej kampanii był m.in. muzyk Cezary Ostrowski. Czy będzie pełnił kierowniczą rolę w Urzędzie Miasta?
Jacek Jaśkowiak: Bardzo cenię Cezarego za umiejętność posługiwania się słowem i za to, jak środowisko kultury go postrzega. Często biorę udział w spotkaniach, na których bywa też Paweł Szkotak, Małgosia Grupińska-Bis i widzę to. Często zasięgałem zdania Cezarego, jak rozwiązać pewne problemy z obszaru kultury. Tłumaczył mi, z czego biorą się konflikty i wiem, że w tym obszarze ma dużą wiedzę. Chciałbym z nim współpracować.

Jako szef Wydziału Kultury?
Jacek Jaśkowiak: Wydział Kultury ma na razie swojego dyrektora. Była już u mnie pewna delegacją, która wręczyła mi miotłę, ale nie chciałbym być tak postrzegany. W urzędzie pracuje wielu kompetentnych ludzi, którzy powinni nadal tam pracować.

Kto pana zdaniem za czasów prezydentury Ryszarda Grobelnego popełnił najwięcej błędów?
Jacek Jaśkowiak: Bezwzględnie Mirosław Kruszyński. Głównie przez ilość tematów, którymi się zajmował. Problem jest też w ZTM-ie. Tam przede wszystkim jest zła struktura organizacyjna. W Dreźnie, w odpowiedniku ZTM-u, pracuje tylko osiem osób. Odpowiadają za politykę transportową miasta. Podmiotem wykonawczym jest inne przedsiębiorstwo. W Poznaniu w ZTM-ie i MPK nakłada się wiele kompetencji. Panuje paraliż decyzyjny. Chciałbym zmienić układ organizacyjny tych jednostek.
Kto jeszcze jest do wymiany?
Jacek Jaśkowiak: Wszyscy wiceprezydenci, ale to oczywiste. Przy całej sympatii do Jurka Stępnia, miał wpływ na ekspansję galerii handlowych w Poznaniu.

Mówił pan, że zmniejszy pan ilość galerii handlowych w mieście. Jak?
Jacek Jaśkowiak: Przede wszystkim zweryfikuje to rynek. Przewiduję, że już niedługo ilość galerii radykalnie się zmniejszy. Mam w tym zakresie przemyślenia, ale na nie chciałbym o tym mówić. Za wcześnie na szczegóły.

Galeria Posnania powstanie, czy nie?
Jacek Jaśkowiak: Powiem tak: wolałbym, by nie powstawała.

Która z galerii jest Pana zdaniem najbardziej nietrafiona?
Jacek Jaśkowiak: Pestka. Mieszkańcy w tej chwili sami już zamieniają ją na parking. Zostawiają tam samochód i jadą dalej tramwajem do centrum. Mnie się to nawet podoba. Swoisty Park and Ride, który wciąż w Poznaniu nie powstał. Już za pięć lat będziemy zupełnie inaczej rozmawiać o galeriach. Tak jak zmieniła się sytuacja z bankami. Bankowość przenosi się do internetu, dlatego kolejne placówki znikają z mapy miasta. Podobnie będzie się zmieniać kultura zakupów.

Mówi się, ze centra handlowe zabiły centrum. Ma pan pomysł jak je ożywić?
Jacek Jaśkowiak: Przede wszystkim trzeba działać kompleksowo, a nie punktowo. Nie da się osobno rewitalizować św. Marcina, osobno Głogowskiej, osobno Starego Rynku. Potrzebny jest szerszy plan. Chciałbym wciągnąć do współpracy panią Grażynę Kulczyk i wrócić do pomysłu powstania galerii, która prezentowałaby jej zbiory, już niekoniecznie w obiekcie przy Starym Browarze. Liczę na współpracę miasta z nią. Tak przecież powstały MoMa w Nowym Jorku, czy inne muzea na świecie.

Co ze Starym Rynkiem?
Jacek Jaśkowiak: Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego dzielnica portowa, jaką jest obecnie Stary Rynek, wygląda tak, jak wygląda. Marynarze, gdy zawijali do portu po trzech miesiącach „postu”, chcieli się napić, pograć w karty, dać komuś w mordę, a potem iść do innej formy Cocomo... Stary Rynek jest teraz miejscem, gdzie goście z powiatu przyjeżdżają, żeby napić się wódki, a potem szukać innych emocji. Dlaczego tak jest? Bo mamy takie, a nie inne magnesy, które przyciągają do miasta. Czyli galerie handlowe i stadion, po tych rozrywkach goście idą na rynek. Jaka jest na to rada? Kultura. To ona powinna przyciągać do Poznania. Dlatego zależy mi na projekcie z Grażyną Kulczyk. 

Proszę sobie wyobrazić sytuację, że przedstawiciele Kościoła mają kolejne roszczenia wobec miasta. Przychodzą po kolejną szkołę, tereny nad Maltą. Jak pan zareaguje?
Jacek Jaśkowiak: Nie jestem antyklerykałem, a takie opinie krążyły. Jestem się gotów założyć, że znajomość Starego i Nowego Testamentu mam dużo lepiej opanowaną niż Ryszard Grobelny. Nie sądzę, by tak często sięgał do Biblii, jak ja. Jednak to jest coś, co jest moją prywatną sprawą. Nie mam zamiaru podpierać się Kościołem i jeździć na msze do dużych poznańskich kościołów, żeby się pokazać. Nie będę maszerował w procesjach na Boże Ciało, jeździł na Lednicę. Jeśli już, to jako osoba prywatna usiądę w ostatnim rzędzie, a nie w pierwszym. Nie chodzę do kościoła, co niedzielę. Raczej szukam Boga. Wolę poczytać sobie Pismo Święte niż posłuchać kazania.

Zobacz też:

Co pan myśli o roszczeniach Kościołach dotyczących nieruchomości?
Jacek Jaśkowiak: Jest to dla mnie nie do pojęcia, że wyrzuca się uczniów ze szkół. Dziwi mnie to.

Pożegna Pan jakoś Ryszarda Grobelnego? Może kolacja w Starym Browarze, waszej wspólnej ulubionej galerii? Może wyjście na piwo?
Jacek Jaśkowiak: Na pewno się z nim spotkam, choć nie wiem, jaka będzie tego formuła. Ryszard Grobelny dzwonił do mnie tuż po wyborach, by pogratulować. Nie odebrałem, miałem jakieś dwieście nieodebranych połączeń, ale na drugi dzień oddzwoniłem. I miło porozmawialiśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski