W ostatnich kilku latach Stowarzyszenie My Poznaniacy bardzo ożywiło i wzbogaciło dyskusję o Poznaniu i jego rozwoju. My Poznaniacy jako pierwsi zwrócili uwagę na konieczność wprowadzenia w Poznaniu rozwiązań przyjętych w nowoczesnych miastach zachodnioeuropejskich, w szczególności w zakresie konieczności poprawienia jakości transportu publicznego oraz budowania infrastruktury przyjaznej dla pieszych i rowerzystów. My Poznaniacy wskazali skutki uboczne budowy centrów handlowych (wymierające centrum i przylegające do centrum dzielnice).
Rozłam w My-Poznaniacy. Ze stowarzyszenia wystąpiło kilkadziesiąt osób
Poprzez start we wyborach samorządowych My Poznaniacy stali się w Poznaniu rozpoznawalni. Wprawdzie nie udało się Stowarzyszeniu wprowadzić do Rady Miasta swoich przedstawicieli, ale wiele postulatów My Poznaniaków zostało adaptowanych przez inne formacje polityczne. Prezydent Grobelny nie mówi już, że w Poznaniu nie ma tradycji przemieszczania się rowerem, tworzone są strefy ograniczonego ruchu, zamykane są dla ruchu samochodowego ulice. Wokół My Poznaniaków skupili się ludzie różnych profesji i poglądów.
Start w wyborach samorządowych w roku 2010 był z jednej strony wyrazem przekonania, iż obecność w Radzie Miasta członków Stowarzyszenia pozwoli skuteczniej realizować cele Stowarzyszenia, z drugiej strony był możliwością przebicia się do opinii publicznej z postulatami wdrożenia w Poznaniu nowoczesnych rozwiązań przyjmowanych w Monachium, Kopenhadze, czy Berlinie.
Konsekwencją startu we wyborach był dynamiczny wzrost liczby członków Stowarzyszenia oraz dyskusja o kierunku rozwoju Stowarzyszenia. Wraz z liczebnym wzrostem, a szczególnie wtedy gdy jakaś organizacja otrzymuje dotacje lub granty konieczne jest modyfikowania struktury, mechanizmów podejmowania decyzji i zasad rozstrzygania sporów.
Moim zdaniem kluczowe znaczenie dla Stowarzyszenia ma rozwiązanie dwóch problemów. Pierwszy to dostosowywanie struktury i jej organów do dynamicznej i rozwijającej się organizacji. Z pewnością potrzebny jest organ do rozstrzygania sporów (sąd koleżeński). Drugi problem to zdefiniowanie roli Lecha Merglera. Uważam, iż nikt nie wniósł tyle pracy na rzecz Stowarzyszenia i jego obecnej pozycji, co charyzmatyczny Lech Mergler. Przywództwo w Stowarzyszeniu powinno być czytelne. Z jednej strony jest prezes Stowarzyszenia (Arleta Matuszewska, a później Andrzej Białas), a z drugiej Lech Mergler przedstawiający się w mediach jako lider Stowarzyszenia, społecznik i publicysta. Praca społeczna polega na tym, iż nie pobiera się za nią wynagrodzenia. Lech Mergler pobiera za swoją pracę na rzecz Stowarzyszenia wynagrodzenie, w związku z czym przedstawianie się w roli społecznika jest w jego przypadku nadużyciem. Lider to przywódca. Czy Lech Mergler jest zatem przywódcą Stowarzyszenia? Jak to się ma to formalnych organów Stowarzyszenia?
Stowarzyszenie My Poznaniacy stało się ważnym i potrzebnym elementem dyskusji o dalszym rozwoju Poznania. W każdej organizacji mają miejsce różnice poglądów i różne wizje rozwoju. Mam nadzieję, że ostatnie doświadczenia i hiobowe doniesienia prasowe o rozpadzie My Poznaniaków doprowadzą do wystudzenia emocji i wdrożenia w Stowarzyszeniu rozwiązań systemowych pozwalających na rozwiązywanie konfliktów i podejmowanie decyzji. Jestem przekonany, iż Stowarzyszenie wyjdzie z tego kryzysu mocniejsze i mądrzejsze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?