Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaja na 1 maja. Najzabawniejsze ekscesy, wpadki i skandale w czasie Święta Pracy [LISTA]

Sławomir Kmiecik
W 2007 roku uczestnicy akcji "Naszość" przebrani za brzytwy skandowali: "My jesteśmy brzytwy z Kwaśniewskiego sitwy"
W 2007 roku uczestnicy akcji "Naszość" przebrani za brzytwy skandowali: "My jesteśmy brzytwy z Kwaśniewskiego sitwy" Fot. Andrzej Szozda
Święto 1 Maja, zwane bardziej oficjalnie Świętem Pracy, w czasach PRL należało do najbardziej podniosłych i najszumniej celebrowanych. Władzom zależało, aby pierwszomajowe obchody były radosne, ale - z drugiej strony - aby przebiegały według ściśle określonego scenariusza, zatwierdzonego w partyjnych komitetach. Życie bywało jednak bogatsze... Przypominamy najgłośniejsze ekscesy, wpadki, skandale, prowokacje i awantury z 1 maja. Nie tylko z czasów PRL, także z III RP, już po upadku komunizmu.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Święto Pracy do likwidacji? Polacy 1 Maja nie lubią, ale rozstać się z nim nie chcą

Uroczystości święta 1 Maja, motywowane ideologią i ściśle kontrolowane, zamieniały się nierzadko w groteskę - czasem w wyniku zamierzonych działań, a czasem całkiem przypadkowo. Po upadku komunizmu wyśmiewanie i zakłócanie pochodów pierwszomajowych, kojarzonych z latami komuny, stało się elementem corocznego folkloru politycznego. W Poznaniu wyspecjalizował się w tym ruchu "Naszość". Jaja na 1 maja - tak w żartach komentowano akcje i happeningi tego środowiska. Ale czy równie śmieszne nie były pierwszomajowe "jaja" z czasów PRL? Porównajmy!

1945.
W czasie obchodów pierwszomajowych w Warszawie załamała się trybuna honorowa, na której stali przedstawiciele rządu, partii, ambasad i wojska. "Głos Ludu" doniósł, że "zapadli się obywatele: przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej Tołwiński i wiceprzewodniczący Grodzicki". Wyszło potem na jaw, że podwyższenie dla notabli zostało wykonane z przegniłych desek. Do podobnego incydentu doszło także w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie podczas defilady zawaliła się trybuna honorowa, a wraz z konstrukcją w dół polecieli wszyscy miejscowi dygnitarze i goście. Oba te przypadki stanowiły zapewne inspirację dla Kazimierza Orłosia, który w opowiadaniu "Cudowna melina" opisał, jak ponad 30 osób spadło z trybuny honorowej. Przyczyną wypadku było użycie do budowy podwyższenia "drewna piątej kategorii i płyty pilśniowej", gdyż lepszych materiałów brakowało.

1948.
Pijany pracownik młyna w Pieniężnie w czasie pochodu pierwszomajowego w Olsztynie jechał na traktorowej przyczepie, na której urządzono makietę zakładu młynarskiego. Przed trybuna honorową ów mężczyzna dla większego efektu (a może złośliwie) wrzucił na dekorację dwie łopaty mąki, która z wiatrem posypała się na przedstawicieli władz oraz poczty sztandarowe.

1950.
Jednym z głównych motywów pierwszomajowych uroczystości było wychwalanie przodowników pracy. Współzawodnictwo przybrało tak karykaturalne rozmiary, że obowiązywało nawet w instytucjach kultury. Warszawski Teatr Polski podczas pochodu wystawił ogromną tablicę, na której z powagą chwalił się, że "w akcji demokratyzacji sztuki" dał w ciągu 28 miesięcy 874 przedstawienia, w tym 239 "dla świata pracy i młodzieży".

1951.
Z okazji Święta Pracy ścianę domu przy ulicy Marszałkowskiej (róg Sienkiewicza) w Warszawie udekorowano portretami Stalina, Bieruta i Rokossowskiego. Pod nimi zawisła tymczasem tablica z napisem... "Precz z podżegaczami wojennymi". Absurd sytuacji polegał na tym, że ktoś inny w komitecie partii zatwierdzał dekoracje pierwszomajowe, a ktoś inny hasła.

1952.
Podczas pochodu w Mogilnie młodzież wznosiła okrzyki "Niech żyje Bolesław Bierut". Wtedy - jak zanotował oficer UB - obywatel Szarak Edward wykrzyknął na głos "Niech żyje Dajut". Chodziło o przeciwieństwo rosyjskiego słowa "bierut", czyli "biorą". Ten okrzyk, będący aluzją do zabierania przez ZSRR towarów z Polski, wywołał ogólne rozbawienie i zamieszanie.

1953.
Obchody pierwszomajowe odbywały się niespełna dwa miesiące po śmierci Józefa Stalina. Władze naciskały, aby tym razem uroczystości były szczególnie podniosłe i dobrze zorganizowane. Pośpiech i indolencja sprawiały jednak, że dochodziło do dramatów. W Brzesku Nowym podczas dekorowania trybuny honorowej członek ZMP został śmiertelnie porażony prądem. O żałobie nad nim nikt jednak nie pomyślał.

1956.
W czasie uroczystości pierwszomajowych na Dolnym Śląsku doszło do oberwania chmury. Przemoknięci uczestnicy wrocławskiego pochodu wysłuchali radiowego przemówienia pierwszego sekretarza KC PZPR, Edwarda Ochaba, po czym rozległ się komunikat: "Z powodu ulewnego deszczu Wojewódzki i Miejski Komitet Obchodu Święta 1 Maja rozwiązuje pochód".

1966.
Grupa studentów Uniwersytetu Warszawskiego przed trybuną honorową skandowała głośno: "Karol, Karol, Karol - Marks". Oficjale bili brawo w przekonaniu, że słyszą hołd na cześć klasyka ideologii komunistycznej, a tymczasem studenci w ten sposób upominali się o... Karola Modzelewskiego, który rok wcześniej - wraz z Jackiem Kuroniem - został skazany na 3,5 roku więzienia za napisanie "Listu otwartego do partii", w którym poddał krytyce rządy PZPR.

1975.
To było apogeum gierkowskiej propagandy sukcesu. Władze chciały, aby główny pochód pierwszomajowy w Warszawie był najdłuższy i najokazalszy z dotychczasowych. W gigantycznej kolumnie szły reprezentacje poszczególnych dzielnic stolicy. Zachwycony komentator krzyczał do mikrofonu: "Wola już przeszła, a Ochota jeszcze nie nadeszła". To zdanie krążyło potem jako dowcip, ale są ludzie, którzy przysięgają, że naprawdę padło.

1983.
Kilkutysięczna demonstracja "Solidarności" we Wrocławiu dołączyła do oficjalnego pochodu w okolicach placu PKWN (obecnie Legionów). Zbyt późno interweniujące ZOMO użyło gazów łzawiących, lecz wiatr niespodziewanie poniósł je w kierunku trybuny honorowej. Zarządzono ewakuację, przestraszeni oficjele uciekali w popłochu, niektórzy nawet na czworakach.

1985.
Opozycyjni manifestanci przed trybuną honorową zaczęli krzyczeć "Uwolnić Isaurę", co było dowcipnym nawiązaniem do emitowanego w tym czasie, niezwykle popularnego, brazylijskiego serialu telewizyjnego "Niewolnica Isaura". ZOMO w odwecie za aluzje do niewolnictwa w PRL zaatakowało demonstrantów za pomocą pałek i granatów z gazem łzawiącym.

1986.
W Opolu oficjalne obchody pierwszomajowe opozycja zakłóciła rozrzucaniem ulotek i wznoszeniem okrzyków popierających "Solidarność". Tak działo się w wielu innych miastach, ale opolskie władze w dorocznym sprawozdaniu ze Święta Pracy szczególne zaniepokojenie wyrażały tym, że jedno z haseł brzmiało: "1 Maja niech się święci - krzyczą konfidenci".

1997.
W wolnej już Polsce rządził wtedy SLD, a prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. Na pochód postkomunistycznej lewicy przed Uniwersytetem Warszawskim czekali sympatyzujący z prawicą studenci, którzy wznosili hasło: "Puścimy Kwasa na golasa".

2000.
W Warszawie odbyły się konkurencyjne pochody, których najbardziej krewcy uczestnicy rzucali w siebie kubeczkami ze śmietaną. Niektórzy manifestanci przypięli sobie do ubrań tarcze strzeleckie z angielskim napisem "target", czyli "cel".

2002.
Członkowie prawicowej Akcji Alternatywnej "Naszość" wystąpili w Poznaniu na pierwszomajowym wiecu SLD przebrani za gruszki na wierzbie. Było to nawiązanie do słów premiera Leszka Millera, który przed wyborami, jeszcze jako lider opozycji, zapowiedział, że jego partia jest tak silna i sprawna, że kiedy obejmie władzę, to - gdy tylko zechce - na wierzbie wyrosną gruszki.

2004.
Do ostrych pyskówek doszło przed pomnikiem Wincentego Witosa w Warszawie. Kiedy przechodził tamtędy pochód SLD, grupa prawicowej młodzieży zaczęła skandować: "Znajdzie się cela dla Leszka Millera". Działacze lewicy odkrzykiwali: "PiS to są zera, teraz jest era Leszka Millera".

2006.
- Nie udawajcie aniołków - pod takim hasłem przebrani za diabły uczestnicy ruchu "Naszość" zorganizowali pierwszomajowy happening w Poznaniu. Pomysł diabelskiego antypochodu podsunęła im ponoć posłanka Krystyna Łybacka, która rok wcześniej podczas podobnej pikiety rozzłoszczona powiedziała członkom "Naszości: "Idźcie do diabła".

2007.
Na poznański plac Mickiewicza przyszli uczestnicy akcji "Naszość" przebrani za brzytwy. Skandowali głośno: "My jesteśmy brzytwy z Kwaśniewskiego sitwy". Za inspirację posłużyły im tak zwane taśmy Oleksego, na których były lider SLD krytykował kolegów z lewicy oraz zapowiadał, że dużo czyta i będzie "ostry jak brzytwa". Policja oddzieliła happenerów z "Naszości" od lewicowego pochodu.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski