Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak arcybiskup Marek Jędraszewski rozmawia z wiernymi w Łodzi

Anna Gronczewska
Arcybiskup Marek Jędraszewski.
Arcybiskup Marek Jędraszewski.
Arcybiskup Marek Jędraszewski, poznaniak, wieloletni biskup pomocniczy w naszym mieście, a obecnie metropolita łódzki, co miesiąc spotyka się z wiernymi w katedrze i odpowiada na ich pytania.

Co miesiąc, w piątkowe wieczory łódzka katedra zapełnia się wiernymi. Przychodzą, by spotkać się z arcybiskupem, zadać mu pytanie i wysłuchać odpowiedzi. "Dialogi w katedrze" to nowość. Takiej formy rozmowy pasterza z wiernymi nie spotka się w żadnej innej polskiej diecezji.

Paweł Janiak, student Politechniki Łódzkiej, nie opuścił żadnego spotkania. W styczniu był na "Dialogach" poświęconych "Wierze i rozumowi", w lutym - "Wierze i cierpieniu", a w marcu "Wierze i modlitwie".

Czytaj także:

Seks jest boski w małżeństwie

- Wielką wartością "Dialogów" jest to, że przedstawiciel hierarchii schodzi do ludzi, jest wśród nich i podejmuje z nimi dialog - mówi Paweł. - Mierzy się z trudnymi tematami.

Iwona Kowalik, księgowa, deklaruje, że jest osobą wierzącą, ale różnie bywało z jej gorliwością. Do tego, by przyjść do katedry, namawiała ją koleżanka. Trochę się opierała, ale w końcu poszła.

- Jestem wdzięczna, że mnie namówiła - przyznaje Iwona Kowalik. - Dialogi dotykają podstaw wiary. Tego nie doświadczy się w codziennych spotkaniach z duszpasterzami.

Nietypowe rekolekcje w Poznaniu. Film

Podczas spotkania, poświęconego "Wierze i modlitwie", ktoś zapytał, jak ma się modlić po przyjęciu komunii świętej. Arcybiskup odpowiedział, że to powinno być wyjaśniane na katechezie.

- To pytanie dotyczyło podstaw. Przecież po przyjęciu komunii świętej jest czas na modlitwę uwielbienia - wspomina pani Iwona.

Cierpienia nie można uniknąć

Katarzynie Jaworskiej, gospodyni domowej, najbardziej w pamięć zapadło pytanie na spotkaniu poświęconym "Wierze i cierpieniu". Ktoś zapytał abp. Jędraszewskiego czy można uniknąć cierpienia.

"Seks, forsa, władza" - trwają rekolekcje wielkopostne

- Z wielką pokorą odpowiedział: "Nie, cierpienia nie można uniknąć!" - wspomina lutowe "Dialogi" Jaworska.

Marcowe spotkanie poświęcono "Wierze i modlitwie". Paweł Janiak najbardziej zapamiętał pytanie: "Czy można się modlić nie mając wiary?". Potem młody mężczyzna pytał, czy ma ona sens, jeśli modli się ktoś, kto nie posiada wiary lub ją stracił.

- Są to bardzo ważne, a zarazem trudne pytania - stwierdził abp Marek Jędraszewski. - Trudne dla mnie, bo miałem to szczęście być wychowywanym w atmosferze chrześcijańskiego, katolickiego domu. Mnie osobiście bardzo trudno wyobrazić sobie sytuację człowieka niewierzącego, który mówi: "Boga nie ma!". Nie tylko mówi, ale żyje tak, jakby Boga nie było. Jest to trudność dla mnie związana z pewną niewiedzą: co to znaczy być do końca, w pełni konsekwentnie człowiekiem niewierzącym?

Zdaniem arcybiskupa, pytanie jest trudne także dlatego, iż znamy życiorysy ludzi, którzy głosili wobec całego świata, że są niewierzącymi. A potem okazywało się, że w ich życiu działy się nadzwyczajne rzeczy wskazujące, że ten ateizm nie był konsekwentny.

- W pewnych momentach swego życia byli wyraźnie dotykani przez Boga. I to mniej lub bardziej wyraźnie zaznaczali - przypomniał abp Jędraszewski.

Poczuł wzrok Boga

Arcybiskup przywołał postać Jeana Paula Sartre'a, francuskiego filozofa, powieściopisarza, dramaturga. Mając prawie 60 lat, opublikował autobiografię "Słowa". Jest w niej ciekawy fragment mówiący o tej chwili, w której przestał w Boga wierzyć.
Jean Paul był ochrzczony, ale jego dziadek, agnostyk, robił wszystko, by dziecięcą wiarę wnuka jak najbardziej ośmieszyć i wykorzenić z serca chłopca. Taka była atmosfera jego domu.

Jean Paul Sartre nie miał jeszcze 10 lat, gdy pewnego dnia został sam w domu. Zaczął bawić się zapałkami i wypalił dziurę w dywanie. Przerażony "zbrodnią", chciał zatrzeć ślady. Zamalował dziurę w dywanie. W momencie, gdy pomyślał, że udało się i nikt tego nie zobaczy, poczuł na sobie wzrok Boga, który widział, co się stało, widział próbę zamazania odpowiedzialności.
Doświadczył obecności Boga, którego można by nazwać wielkim podglądaczem, który nie ma nic do robienia tylko czyha na człowieka, by ten zgrzeszył i zaraz odnotowuje w księdze życia kolejny grzech, za który ten człowiek musiałby ponieść odpowiedzialność.

Wściekłem się na niedyskrecję Boga, tak ordynarną - napisał w swej autobiografii Jean Paul Sartre. - Nabluźniłem, wymamrotałem jak mój dziadek: "Ty Boże cholerny, od wszystkich choler". I nie spojrzał na mnie już nigdy więcej...
I tak dla francuskiego filozofa skończył się problem Boga. Ale, gdy miał lat dwanaście, miało miejsce kolejne zdarzenie. Tak je opisał: Czekałem na kolegów, mieliśmy razem iść do gimnazjum. Spóźniali się. A ja, nie wiedząc już co wykombinować, dla rozrywki zdecydowałem, że podumam sobie o Wszechmogącym. Naraz prysnął on w lazur, zniknął nie składając mi żadnych wyjaśnień. I była załatwiona ta sprawa, bo potem ani razu nie zdjęła mnie pokusa, aby go wskrzesić.

- Rzeczywiście, w dalszych latach młodości Sartre utwierdza się w ateizmie - przypomniał abp Jędraszewski. - Twierdził jako pierwszy z filozofów, że ma dowód, że Pana Boga nie ma. Ale proszę sobie wyobrazić coś takiego. Jest wojna, jako żołnierz wcielony do armii francuskiej Sartre znalazł się w niewoli w Trewirze. Pierwsze Boże Narodzenie w niewoli, trudna sytuacja. Wśród kolegów jeńców byli trzej księża. Pomyśleli oni, że trzeba podnieść ducha kolegów w trudnym czasie świąt, kolegów, czyli młodych ludzi oderwanych od domów, rodzin, w poczuciu klęski Francji.

Księża postanowili, że urządzą jasełka. Poprosili Sartre'a, by napisał tekst.

Arcybiskup przyznaje, że całego tekstu nie czytał, ale poznał fragment o Matce Bożej.

- Rzadko spotykam tak bardzo głęboki, tak piękny tekst o macierzyństwie Matki Bożej, jak właśnie ten z jasełek, pisany przez Sartre'a, który głosił wtedy, że jest przekonanym ateistą. Trudne to do zrozumienia. Przejmujący tekst o macierzyństwie Matki Bożej, o tym, z jaką nieśmiałością i radością jednocześnie patrzy na Dzieciątko Jezus, które wyrosło z niej, z jej ciała, a jednocześnie jest Bożym Synem - opowiada arcybiskup swoje wrażenia.

Ręka Stwórcy

Abp Jędraszewski przytacza jeszcze jedno wydarzenie z życia Sartre'a. Jest rok 1974. Filozof jest dosyć poważnie chory, prowadzi wywiad rzekę z towarzyszką swego życia Simone de Beauvoir. Jedna z największych feministek, zacięta ateistka, wraca do problemu wiary Sartre'a i do chwili, gdy jako chłopiec Boga przeklął. W tym wywiadzie filozof wyznaje rzecz nieoczekiwaną. Mówi: Gdy chodzi o mnie, to czuję się nie jako proch ukazujący się w świecie, lecz jako byt oczekiwany, wywołany, zapowiedziany. Krótko rzecz ujmując jako byt, który może pochodzić jedynie od Stwórcy. Właśnie ta idea ręki stwórczej, która miałaby mnie stworzyć, odsyła mnie do Boga. Naturalnie nie jest to idea jasna i precyzyjna, którą posługuję się za każdym razem, gdy myślę o sobie. Jest ona sprzeczna z wieloma innymi moimi ideami, ale ona tam jest. Nieokreślona. Kiedy myślę o sobie, myślę często w ten sposób z braku możliwości myślenia inaczej. Ci sami ludzie, którzy myślą, że stali się świadomymi ateistami, są z pewnością przenikani przez boskie pojęcia. Przez elementy boskiej idei. Do swojej myśli wprowadzają coraz więcej ateizmu, ale nie można powiedzieć, że świat jest ateistyczny. Jest zbyt wielu ludzi, którzy wierzą.
- Ja te zdania, mówiące, że czuje się kimś kto jest oczekiwany, powołany, rozumiem jako pragnienie Boga - ocenia metropolita łódzki. - A pragnienie Boga jest już formą modlitwy. Dlatego trudno powiedzieć w sposób jednoznaczny, ostateczny, że kto nie wierzy w Boga, to się nie modli, albo, że jego modlitwa nie ma sensu. Może jest w kimś takim historia syna marnotrawnego, który odszedł, ale który - da Bóg - powróci. Tym bardziej że Ojciec czeka ciągle na powrót...

Wszechświat doskonały, ale...

Podczas spotkania poświęconego "Wierze i cierpieniu"arcybiskup odpowiedział m.in. na pytanie: Jeśli Bóg stworzył wszechświat doskonały, dlaczego jest w nim tyle cierpienia?

Metropolita nawiązał do niemieckiego filozofa Gottfrieda Wilhelma Leibniza, który twierdził, że świat, nawet taki jaki jest, to najdoskonalszy z możliwych światów. Nie mógł być inny, bo został stworzony przez doskonałego Boga. Te stwierdzenia Leibniza zostały później rozwinięte w teorię, która przeszła do historii myśli europejskiej jako tzw. deizm. Chodzi o przekonanie, że wprawdzie jest Bóg, ale jest on wielkim zegarmistrzem, mechanikiem, który tylko skonstruował doskonały mechanizm tego świata. Ten pogląd w XVIII wieku z ogromną pasją głosił francuski pisarz Wolter.

- Jaka pułapka kryje się w tej wizji? - pytał metropolita łódzki. - Jest to - w gruncie rzeczy - Bóg wymyślony przez człowieka. Jest to Bóg, który odrzuca chrześcijańskie objawienie, Bóg pojęty przez człowieka właśnie jako wielki zegarmistrz. Ten wielki zegarmistrz jest mechanikiem. Konstruuje swój zegar, puszcza go w ruch i ten zegar funkcjonuje już sam. Nie potrzebuje już więcej zegarmistrza, a sam zegarmistrz nie musi się przejmować dalej swoim wytworem.

Zdaniem arcybiskupa w XVIII wieku ludzkość zachwyciła się prawami termodynamiki Izaaka Newtona. Ludzie myśleli wtedy, że mają klucz do zrozumienia świata. Ówcześni deiści byli przekonani, że Bóg jest im już niepotrzebny, bo wszystko działa doskonale.

Ta wizja świata została nagle obalona przez największy kataklizm, jaki dotknął nowożytną Europę. Miał miejsce 1 listopada 1751 roku w Lizbonie. W dzień Wszystkich Świętych, kiedy ludzie szli do kościołów, o godzinie 9.30 nastąpiło potężne trzęsienie ziemi, o sile 9,5 stopnia w skali Richtera (według dzisiejszych obliczeń). 80 procent budynków zostało zniszczonych. W ciągu krótkiego czasu Lizbona, która miała 250 tys. mieszkańców, traci 100 tysięcy.

Wolter musi przyznać, że świat nie jest doskonały. Pisarz odnosi się też do Jezusa Chrystusa - był na ziemi, zna ludzki los i okazuje się, że człowiekowi nie pomógł. Co za Bóg-Człowiek? Jak można w niego wierzyć? - pyta Wolter.

Zdaniem łódzkiego ordynariusza, świat nie jest doskonały.

- To, co się stało wtedy w Lizbonie, pokazuje, że jesteśmy ciągle doświadczani nieszczęściami. To kazałoby raczej przyjąć postawę pokory niż twierdzić, że nad wszystkim już zapanowaliśmy - uważa arcybiskup.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak arcybiskup Marek Jędraszewski rozmawia z wiernymi w Łodzi - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski