Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak geofizycy szukają gazu pod Poznaniem

Michał Kopiński, Wojciech Lehmann
Mobilna mini-baza na polu pod Poznaniem. Stamtąd wysyłane są sygnały do ciężarówek.
Mobilna mini-baza na polu pod Poznaniem. Stamtąd wysyłane są sygnały do ciężarówek. Michał Kopiński
Dzisiaj ostatni dzień badań Geofizyki Kraków pod Poznaniem. Na czym polega właściwie ich praca?

- To nie jest zwykła praca. Dwa tygodnie jesteś w terenie, daleko od rodziny, kolejne dwa tygodnie w domu. O ile pracujesz akurat w kraju. Bo równie dobrze może to być Dania, Turcja, Libia Pakistan, Syria czy Ukraina. Wtedy znikasz z domu już nie na tygodnie, a na miesiące - mówi Wiesław Matysik, szef bazy Geofizyki Kraków w podpoznańskim Bolechowie. Matysik to konkretny facet koło 40-tki - typ wojskowego. Dowodzi ponad 300 osobami, które od połowy lipca szukają na północy Poznania - i w okolicznych miejscowościach - gazu.

Czytaj także:
Koziegłowy: Szukają złóż gazu. Będzie drugi Kuwejt?
Suchy Las: Poszukiwania gazu [FILM, ZDJĘCIA]

- A konkretnie węglowodorów - poprawia nas Matysik. I tłumaczy, że mówienie o "szukaniu gazu" to w przypadku pracy jego ludzi uproszczenie. - My robimy, na zlecenie firmy Energia Zachód, mapę 3D tego terenu. Dzięki niej faktycznie będzie można ocenić, czy jest tu gaz - tłumaczy. I od razu zastrzega: - To klient zdecyduje o tym, czy te informacje upubliczni.

Po długich staraniach udało nam się dostać zgodę na spędzenie z poszukiwaczami Geofizyki Kraków jednego dnia. Spotkaliśmy się w sobotę.

Do bazy w Bolechowie, urządzonej w dawnych budynkach Stomilu, przyjeżdżamy rano. Parkujemy pomiędzy białymi i zielonymi mitsubishi L200. To terenowe pick-upy, którymi poruszają się ludzie z geofizyki. Świetnie sprawdzają się w terenie, o czym wkrótce się przekonamy. Jeszcze lepiej na podpoznańskich polach radzą sobie inne pojazdy geofizyki - land rovery defender.

Przed tym, jak wsiądziemy do terenówek i wyjedziemy z bazy, krótkie szkolenie. Prowadzi je Grzegorz Madej, który odpowiada w bazie za bezpieczeństwo. Ma koło 30-tki, szybko łapiemy dobry kontakt.

O godz. 11 kolumna białych terenówek jest już w Czerwonaku. Widać, że zwracamy uwagę - zwłaszcza dzieciaków. Skręcamy na Kicin i, dalej, w okolice Janikowa. Jedziemy śladem pomarańczowego kabla.
Kilometry takich kabli oplatają od tygodni część Poznania i okolice. Kable łączą specjalne czujniki, tzw. geofony. To one rejestrują drgania sejsmiczne, które wywołują wibrujące z ogromną mocą ciężarówki. Sygnały z geofonów trafiają do komputerów. Tak - w dużym uproszczeniu - powstaje mapa 3D, która da odpowiedź na pytanie, czy pod Poznaniem jest gaz.

Zanim pojedziemy obejrzeć wywołujące drgania wibrujące ciężarówki, które pracują akurat w okolicach Swarzędza, wjeżdżamy na pole za Janikowem.

Zatrzymujemy się w mobilnej minibazie. To tutaj spływają sygnały wysyłane przez geofony. I stąd wysyłany jest sygnał radiowy, który uruchamia wibracje w stojących kilkanaście kilometrów dalej ciężarówkach.

Mobilna baza to dwie, naszpikowane elektroniką, niewielkie ciężarówki. W środku, przy komputerach, siedzą geofizycy. Tacy jak Adam Jagoda.

- Geofony muszą być pionowo wbite w ziemię. Jeżeli nie są, od razu to zauważamy i wysyłamy którąś z kilkunastu brygad w land roverach, żeby to naprawiła. Podobnie jak wtedy, gdy ktoś ukradnie kawałek kabla - mówi Adam Jagoda. Rozmowę non stop przerywają nam radiowe meldunki pracowników z terenu.

O godz. 12 pracownicy zjeżdżają do bazy w Bolechowie. Czas na obiad. Ale nie wszyscy. My jedziemy pod Swarzędz. Tam stoją cztery wibrujące ciężarówki. Każda waży ok. 20 ton.
Jedną z nich prowadzi Józef - w Geofizyce Kraków od 30 lat.

- Jak dzieciaki były małe, to ciężko mi było ciągle wyjeżdżać i zostawiać żonę - opowiada. - Ale teraz dorosły, jest już łatwiej. Zresztą syn, który studiuje geodezję, od roku też tu pracuje i jeździ ze mną - dodaje.

Kiedy z minibazy - takiej jak ta za Janikowem - przyjdzie sygnał radiowy, ciężarówki spuszczają na ziemię specjalne platformy i wibrują. Wywoływanie drgań trwa 12 sekund. Następnie ciężarówki przejeżdżają dalej i powtarzają tę operację. Czujemy, jak pod naszymi nogami drży ziemia. Metoda jest jednak - jak zapewniają geofizycy - ekologiczna i bezpieczna.

- Fale sejsmiczne można też wzbudzać dynamitem - tłumaczy Grzegorz Madej, który robił nam szkolenie z bezpieczeństwa. - Oczywiście w tak zamieszkałym terenie jak Poznań i okolicach w ogóle nie wchodzi to w grę. To pierwsze badania w tak specyficznym terenie - dodaje.

Półtoramiesięczne badania mają skończyć się dzisiaj. Ich wyniki będą znane za kilka miesięcy. Od jutra baza będzie zwijana. Część sprzętu i fachowców trafi pod Rzeszów. Reszta - do Austrii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski