Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to grabie w ręku pożar oznaczać mogą

Kamilla Placko-Wozińska
Wiosna babie zajrzała. Okrutnie, bo w okna. Jak tylko baba słyszy, że słońca coraz więcej będzie, to w złość popada, bo owo jak wyrzut sumienia każdą smugę na szybach pokazuje. Czas najwyższy do porządków przystąpić, celem do świąt zdążenia, ale nie ma kiedy. Trochę lżej babie, że jak wraca z pracy, to ciemno już jest.

- Dziadzie, a nie myślałeś ty czasem o tych oknach brudnych? - zagaiła. - Przykro ci pewnie, że słońce przez te szyby z trudem się przebija.

- Nie myślałem. I nie jest mi przykro - dziad dyskusję szybko uciął. To i baba nie kontynuowała, bo zdanie jego zna, że porządki przedświąteczne to przesąd jakiś jest. Dziecko, jak nie mieszka też pewnie nie pomoże, więc jak u większości koleżanek, tak i u baby na jej głowie sprzątanie zostanie. Jedna przyjaciółka to się doczekać nie mogła, aż mąż za porządkowanie ogródka się weźmie. Sama liście ubiegłoroczne zgrabiła i inne, suche resztki. Bardzo suche, jak się okazało, bo jak spalić je próbowała, to ogień w jej oczach rósł. Szybko więc ugasić go całkowicie postanowiła, ale on nadal rósł i do domu zbliżać się niebezpiecznie zaczął. Na szczęście krew zimną w tej atmosferze gorącej zachowała i po straż pożarną zadzwoniła natychmiast. Przyjechali szybko bardzo i z ogniem się szybko uporali. Długo za to dogaszali. Za długo.

- Panowie, boję się pożaru, ale jeszcze bardziej męża się boję - nie wytrzymała w końcu. - Nie może was tu zobaczyć, a lada chwila wróci.
Ze zrozumieniem głowami pokiwali i odjechali. Mąż za to się objawił i jak słup soli w ogródku stanął. Przyjaciółka wzrokiem własnym za wzrokiem jego powiodła. Dewastacja ogrodowa jej się ukazała z wyraźnymi śladami opon wielkich. Zaraz więc do ataku przystąpiła, że i owszem, z tym paleniem to jej nie wyszło, strażacy przyjechać musieli, ale w gruncie rzeczy to wszystko przez niego, że go nie było. Zdumiała się bardzo, że mąż spokojnie informacje te przyjął i pretensji żadnych nie wnosił. Zamyślony jakiś taki się stał. W końcu westchnął:

- Dobrze, że mnie w domu nie było. Jak nic by spłonął. Sam bym walczył z ogniem, honor po strażaków zadzwonić by mi nie pozwolił…
Jak baba historię tę przyjaciółce innej opowiadała, dodając, że dziadowi to pewnie honor okien myć nie pozwoli, owa też westchnęła:

- I tak dobrze macie, ja to nie tylko sprzątanie samotne, ale i święta miała będę…
Historię swoją opowiedziała, że pokłócona bardzo z facetem swoim dochodzącym jest. Raz na zakupach koleżankę jego z pracy spotkali, a on serdecznie bardzo się z nią przywitał. Jak odeszli, to przyjaciółka, że ładna ta koleżanka, oceniła.

- Już to mówiłaś - brzydko tak jakoś partner nieformalny się odezwał. - I zazdrość swoją okazałaś, jak zimą na kolacji na Starym Rynku się spotkaliśmy…
Tu baba opowieść przerwać musiała, bo przyjaciółkę swoją dobrze zna.

- Zadzwoń lepiej i pogadajcie - rady udzieliła. - Nie gniewaj się, ale on pewnie racji trochę ma. Zazdrosna baba z ciebie, cały czas go o coś podejrzewasz…

- Ze mnie? - przyjaciółka aż zaniemówiła. - Bredzisz. Zwłaszcza, że na Starym na kolacji, to razem nigdy nie byliśmy…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski