- Nie gnajmy tak - koleżanka, co przed laty za kolegę leśniczego wyszła i u której wszyscy w lesie się spotykali, oświadczyła zdecydowanie i samokrytycznie zarazem, bo kiedyś to dzieci w leśniczówce wychowywała, a teraz do pracy poważnej w mieście jeździ. Właśnie dzieci to się najbardziej przez te lata postarzały. Nawet te, co w wózeczkach były, na studiach już są, a te starsze nieco dzieci swoje już mają.
W drugiej kolejności mężczyźni się pozmieniali. Co niektórych przyjaciół to baba z trudem rozpoznawała. Na głowach ich biel dominowała albo brak włosów całkowity. Kolory to się właściwie u dziada i kolegi jednego ostały zaledwie. W popłochu obydwaj choć paru siwych włosów szukali, celem udowodnienia, że posądzenie o farbowanie niesłusznym całkiem jest. No i kilogramów panowie zdecydowanie więcej przez te lata nagromadzili niż panie, bo te nie zmieniły się prawie wcale.
Adresy i kontakty powymienianymi zostały, obietnice spotkań też. Nawet terminy pierwsze już ustalono.
- I pilnować ich dziadzie będziemy - baba w drodze powrotnej mówiła. - Bo co jak co, ale przyjaźnie i kontakty międzyludzkie pielęgnować trzeba…
- Chyba, że dyżur mieć akurat będziesz - kąśliwie się odezwał.
- To zamienię - baba oświadczyła.
W domu niespodzianka na nich czekała. List prawdziwy, co pocztą przyszedł, a nie komputerem z Francji. Po latach milczenia Stephanie się odezwała. Starsza pani, u której dziad mieszkał, jak po studiach na stypendium był. Później, to z dzieckiem, gdy dzieckiem prawdziwym jeszcze było, na wakacje do niej jeździli, a jej Polskę pokazywali. Parę lat temu zamilkła, choć życzenia dziad słał na święta. I teraz list, co to dziad tłumaczyć go musiał, serdeczny bardzo. Że dziecko pewnie duże już jest i jak tam się babie z dziadem żyje.
- Koniecznie musisz dziadzie zaraz odpisać, ile to też lat się nie widzieliśmy! - jak baba liczyć zaczęła, to jej dobre piętnaście wyszło.
- Zdjęcia poślemy, zgram ci na płytkę, to dasz odbitki do zrobienia - dziad szykować je zaraz zaczął. - Stephanie prosi o przysłanie.
Gdy baba odebrać fotki poszła ze zdumieniem, a i wzruszeniem pewnym dostrzegła, że na wszystkich to ona prawie jest. Raz z dzieckiem, raz sama, z psem Mordą, znowu z dzieckiem i znowu sama. Na żadnej fotografii dziada za to nie było. Zezłościła się, że raz jeszcze przez niedopatrzenie dziada do zakładu fotograficznego iść będzie musiała. Bo starsza Francuzka z racji języka chociażby z nim przecież najbardziej zżytą była i na pewno ciekawa jest, jak teraz wygląda.
- Dziadzie! Jak ty te zdjęcia wybierałeś, że na żadnym ciebie nie ma? - w progu pretensje zgłosiła.
- A czemu miałbym być? - dziad jakby się zadziwił. - Przecież ja to się nie zmieniłem…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?