Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak tu słusznie widownię za burdy ukarać...?

Zapiski na kaftanie
123rf
Posypało się konfetti, zapłonęły race. Wojewoda początkowo sam szalał, zdarł krawat, kamizelkę, koszulę nawet zaczął ściągać, acz wetkniętej mu w dłoń racy zdzierżyć już nie mógł. Zagroził, że zamknie lożę. Nie pomogło.

To była eksplozja radości. Po ostatnim akordzie, ba - nawet na niego nie czekając - cała widownia eksplodowała. Posypało się konfetti, zapłonęły race, widzowie obojga płci ściągali koszule przez głowy. Czasem nawet nie przez swoje.

Dotąd to się nie zdarzało. Owszem, od czasu do czasu ktoś rzucił ciężkim słowem po szczególnie nieudanej akcji solowej. Ale jak już, to w przerwie. Bywały też okrzyki pochwalne, bywały jakieś brawa, a z rzadka nawet żądania bisów... dla wytrawnego kibica ździebko idiotyczne. Przeważał jednak ostrożny optymizm. Coś na zasadzie: a może się uda? A może ci nasi artyści nie spartolą wszystkiego? Dawali pole do radości. Jak przed przerwą grali słabo, to po niej jak z nut. Ba! Czasem to nawet bez nut. Jak ci z tyłu nawalili, to pierwsze skrzypce zagrali ci z przodu. Jeśli ci z przodu grali tak, że oczy i uszy bolały, to ci z tyłu dawali czadu, aż ręce zrywały się do oklasków. A zawsze, ale to zawsze, szef tej całej orkiestry coś wymyślił. No i na koniec zagrali tak, że była feta. I to jaka!

Posypało się konfetti, zapłonęły race. Wojewoda początkowo sam szalał, zdarł krawat, kamizelkę, koszulę nawet zaczął ściągać, acz wetkniętej mu w dłoń racy zdzierżyć już nie mógł. Zagroził, że zamknie lożę. Nie pomogło. Zagroził, że zamknie wszystkie loże. Też bez skutku. Race płonęły w najlepsze. Tłum rzucił się wszystkimi drogami do wyjścia. Nie w panice, ale w entuzjastycznym uniesieniu. Wszystkich grajków na ramiona wzięli, szturmem ruszyli. Niektórzy wskoczyli do fontanny, inni wspięli się na pobliskie latarnie, ktoś tam fajerwerki odpalił, ktoś szampana. Na szampana rzucili się wszyscy, pobliskie knajpy w mig opróżniono z wszelkim napojów gazowanych. Wieczór był taki, że strzelały nawet korki od tych niegazowanych. I te race, te race...

Wojewoda zamyślił się. Widział uliczną orgię, widział co też się zaraz stanie. I stało się. Policjanci ruszyli, gdy niedawno jeszcze grzeczna widownia zaczęła wykrzykiwać obelżywe hasła w stronę siedzących w ogródku piwnym miłośników muzyki umpa-umpa. Gaz łzawiący uderzył w tłum. Armatki wodne siknęły, zrywając z pań kreacje. Panowie próbowali ratować cześć i godność swych partnerek. Chcieli, ale gdzie tam oni, niedoświadczeni, równać się mogli z bojowymi oddziałami policji? Któryś zakrzyknął: do broni. Rozejrzeli się... stolikami rzucać? Krzesłami? Toż to nie przystoi. Szablą, szpadą - to i owszem. Ktoś zaintonował: na barykady, luuudu roboczy. Lud nie podchwycił, bo choć tenor był niezły, to jednakowoż fałszował.

Wojewoda zamyślił się. Tak, to już naprawdę przesada. Te race, te burdy. Faktycznie, trzeba zamknąć nie lożę, nie dwie, a całość. Ale... jakże to tak, zespół będzie musiał grać bez widowni? W filharmonii?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski