Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak urzędnicy posprzątali obszar Natury 2000

Łukasz Cieśla, Malwina Korzeniewska
Leśniczy Wojciech Dreżewski jest zaskoczony, że prace przeprowadzono w rezerwacie objętym szczególną ochroną
Leśniczy Wojciech Dreżewski jest zaskoczony, że prace przeprowadzono w rezerwacie objętym szczególną ochroną Fot. Malwina Korzeniewska
Czy podczas niedawnych prac w rezerwacie przyrody pod Lwówkiem, zaliczanego do obszaru Natura 2000, doszło do złamania prawa? Wyjaśni to prokuratura z Nowego Tomyśla. Wpłynęło do niej zawiadomienie autorstwa prof. Andrzeja Bereszyńskiego.

Naukowiec z poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego jest oburzony faktem pogłębienia Jeziora Zgierzynieckiego i wypływającej z niego rzeki Mogilnicy. Jak mówi, prace te spowodowały obniżenie poziomu wody w jeziorze. Poprzez jej szybki wypływ do rzeki, zagrożone mogą być siedliska wielu zwierząt. Wiosną swoje miejsca lęgowe ma tam ponad dwadzieścia gatunków ptaków. Niejako "przy okazji" zniszczono również naturalną tamę zbudowaną przez bobry. Zatrzymywała ona wodę w jeziorze.

- Doszło do dewastacji obszaru objętego szczególną ochroną przyrodniczą - podkreśla profesor Bereszyński.
Słowa przyrodnika potwierdza Adam Plewa, prezes miejscowego koła łowieckiego. Ostatnie wydarzenia mogą jego zdaniem doprowadzić do zni-szczenia rezerwatu.
Zgodę na wykonanie robót na obu akwenach wydał Wielkopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Poznaniu. Mimo że przeprowadzono je na obszarze Natura 2000, o sprawie nie został poinformowany Wielkopolski Konserwator Przyrody.

- Nie zwracano się do nas o zgodę na przeprowadzenie prac - potwierdza Tomasz Stube z Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, któremu podlega konserwator. - Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody zabrania się podejmowania działań pogarszających stan siedlisk gatunków roślin i zwierząt znajdujących się na obszarze Natura 2000.
Urzędnicy z zarządu melioracji przekonują jednak, że nie musieli uzyskać zgody na prowadzenie prac. - Nie miały one charakteru inwestycyjnego lecz konserwacyjny. A na to nie potrzebujemy pozwolenia -zapewnia Jerzy Haufa z Wielkopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych.

Dodaje, że tama, którą niedawno usunięto, nie została zbudowana przez bobry, lecz przez ludzi. A rzekę trzeba było oczyścić, bo znaleziono w niej baloty słomy.
- Wiemy, że ekologom zależy na spiętrzeniu poziomu wody w jeziorze. Nie można jednak tego robić w sposób sztuczny. Nasze działania nie były ingerencją w przyrodę lecz odwróceniem negatywnych skutków działalności człowieka. Po prostu posprzątaliśmy dno rzeki i wycięliśmy część zarośli - podkreśla Jerzy Haufa.

Te tłumaczenia zupełnie nie przekonują profesora Bere-szyńskiego. Nazywa je absurdalnymi. - Ponad 40 lat prowadzę badania w tamtej okolicy i wiem, jak wygląda i gdzie znajduje się tama zbudowana przez bobry.

Ostatnie posunięcia urzędników zbulwersowały przyrodników, ale zadowoliły niektórych rolników ze Zgierzynki, wsi położonej w pobliżu jeziora i rzeki. Tym bardziej, że od dłuższego czasu lobbowali w sprawie obniżenia poziomu wody w jeziorze. Tłumaczyli, że ich grunty są systematycznie zalewane. Nie mogli ich uprawiać. Z tego powodu tracili pieniądze. Szczególnie aktywny był Paweł Michalski. Jak powiedziała sołtys Zgierzynki, Renata Jędrzejak, rolnik był u niej i prosił o napisanie wniosku dotyczącego rozpoczęcia prac. W trakcie wczorajszej rozmowy z nami Michalski początkowo przyznał, że zależało mu na obniżeniu poziomu wody. Później zaczął twierdzić, że nikogo nie prosił o przeprowadzenie robót w rezerwacie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski