Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak wygląda rynek sztuki w Poznaniu? Sprawdzamy!

Marek Zaradniak
Jak wygląda rynek sztuki w Poznaniu?
Jak wygląda rynek sztuki w Poznaniu? Francois Mori
Na świecie dzieła Picassa i Muncha można kupić za kilkadziesiąt, a nawet kilkaset milionów dolarów. A w Polsce? Choć lubimy mieć na ścianach obrazy, które zdobią nasze domy i biura, nie wydajemy na nie aż takich sum. Jak wygląda rynek sztuki w Poznaniu i dlaczego jest taniej niż w Warszawie?

Sprzedane! - i słychać trzask drewnianego młotka w nowojorskim „Christie’s”. Po jedenastominutowej aukcji „Kobiety z Algieru” Pabla Pisacco trafiły do rąk byłego premiera Kataru. Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr Al-Sani zapłacił za niego 180 milionów dolarów. Tym samym, dzieło wybitnego hiszpańskiego kubisty stało się najdroższym na świecie.

To także kosztowny kaprys szejka, który zakupionego dzieła sztuki nie może powiesić ani w swoim domu, ani w biurze. Widać na nim nagie, kobiece piersi - a pokazywanie golizny jest w islamie zabronione. I tak, ukryty czy nie, Picasso nie jest tani. W dziesiątce najdroższych dzieł sztuki na świecie znalazły się jeszcze dwa jego obrazy: „Popiersie, nagość i zielone liście” (sprzedany za 106,5 milionów dolarów) i „Chłopiec z Fajką” (kupiony w 2004 roku za 104,2 miliony dolarów, dziś wart jest 25 milionów więcej).

I choć na tym tle, Tamara Łempicka wypada blado, to dzieła najdroższej polskiej malarki art deco osiągają na aukcjach niezłe ceny. Łączna kwota sprzedaży jej obrazów wyniosła aż 88 milionów dolarów! A jak dotąd najdroższy „Rafaela sur fond vert” namalowany w 1927 roku - poszedł za 8,5 miliona dolarów. Dla „królowej popu” Madonny, polska artystka jest inspiracją, podobnie jak dla aktora Jacka Nicholsona, który w swojej posiadłości ma kilka płócien Łempickiej. Niestety, jej obrazy w Polsce - a jest ich kilkanaście! - nie są prezentowane, a sama malarka doczekała się wystaw w warszawskiej Zachęcie w 1928 roku, i na Międzynarodowych Targach Poznańskich w 1929.

I choć polski rynek sztuki, nie może równać się z tym światowym, to nasi twórcy prezentują się na nim świetnie.

Dla przykładu Roman Opałka to malarz konceptualista, jeden z najlepiej wycenianych współczesnych polskich artystów na świecie. W 2010 roku, jego tryptyk „Detale” sprzedano w domu aukcyjnym „Christie’s” za 803 tysięcy funtów, co wtedy było najwyższą sumą za dzieło żyjącego polskiego artysty. Trzy lata później obraz „Detal 143362-185085” osiągnął na aukcji w „Sotheby’s” w Londynie wartość 612 tysięcy funtów (ponad 3 miliony złotych). Dla porównania, za wszystkie obrazy, które Opałka sprzedał w Polsce zarobił niewiele ponad milion złotych. Najdrożej wyceniono jedną z prac „Alfabetu greckiego”, za którą trzy lata temu zapłacono 152 tysiące złotych.

W słynnej na całą Europę kolekcji, dzieła Opałki ma także poznanianka Grażyna Kulczyk, która swoją „GK Collection” zaczęła budować już w czasie studiów. Początkowo tworzyły ją prace polskich artystów m.in. Andrzeja Wróblewskiego, Tadeusza Kantora, Władysława Strzemińskiego. Z czasem pojawiły się w niej dzieła Aliny Szapocznikow, Magdaleny Abakanowicz, czy poznańskiego twórcy Jana Berdyszaka. Kolekcja zawiera także prace artystów zagranicznych, takich jak: Donald Judd, Yayoi Kusama, Sam Francis, Jenny Holzer, Joan Mitchell, Anselm Kiefer, Andy Warhol, Rafael Lozano-Hemmer czy Andreas Gursky i Mariko Mori. Część dzieł z jej kolekcji była na stałe ulokowana w przestrzeniach poznańskiego Starego Browaru i hotelu Blow Up Hall 50 50.
Inny poznański mecenas sztuki, Piotr Voelkel (założyciel Grupy Kapitałowej VOX) również chętnie angażuje się w projekty, które pozwalają mieszkańcom obcować ze sztuką. W 1997 roku założył Fundację VOX-Artis, w ramach której zrealizował m.in. zespół rzeźb plenerowych Magdaleny Abakanowicz „Nierozpoznani” w centralnej części Cytadeli w Poznaniu oraz „Agorę” w Grant Park w Chicago. To między innymi z jego inicjatywy w przestrzeni miejskiej pojawił się Sołowiej na Cytadeli, prace Izy Gustowskiej i Piotra Kurki na lotnisku Ławica czy Heinz Mack przy Muzeum Narodowym w Poznaniu.

Swoją przygodę ze sztuką zaczął od kupna obrazu Kossaka do swojej prywatnej kolekcji, to z czasem doszedł do wniosku, że sztuką należy się dzielić. I miłości do sztuki należy uczyć. Stąd wnętrza dawnej Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa a dziś Collegium da Vinci zdobią dzieła współczesnych twórców. A Piotr C. Kowalski, artysta i wykładowca poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego ściany uczelni - w 2005 roku - ozdobił „Jagodowym freskiem”.

I choć zdawać by się mogło, że Poznań lubi sztukę, to jej - niestety - nie docenia. Zdaniem doświadczonego antykwariusza Edwina Nowackiego rynek sztuki w stolicy Wielkoplski istnieje, ale nie rozwija się zbyt intensywnie. Stagnacja jego zdaniem spowodowana jest mniejszym zainteresowaniem sztuką przez młode pokolenie. A jeżeli już się interesuje to głównie tą awangardową. Dziś najlepiej udaje się sprzedać sztukę nowoczesną i malarzy takich jak Wojciech Fangor, Jan Berdyszak czy Jerzy Nowosielski. A jeśli chodzi o rekordowe ceny to szokować może cena 850 tysięcy złotych, jakie osiągnął jeden z obrazów Rafała Malczewskiego (syn Jacka) na aukcji w Warszawie.

- Warszawa dominuje dziś na polskim rynku sztuki. O cenach często decyduje działalność kuratorów. Jeśli kurator będzie hołubił jakiegoś malarza to jego ceny pójdą w górę - mówi Edwin Nowacki, który prowadził antykwariat na Starym Rynku i galerię w hotelu Merkury.

- Wydaje się to paradoksem, ale w porównaniu z Warszawą, Poznań odstaje na rynku sztuki i nie widać, żeby się coś zmieniało. Dlatego robimy co się da - przyznaje Dorota Żaglewska z galerii „Artykwariat” w Poznaniu. - W stolicy przepływ obiektów, częstotliwość aukcji daje większe pole manewru handlarzom i klientom, ale też ceny są wyższe i my to też widzimy przeglądając choćby katalogi aukcyjne - mówi wprost Dorota Żaglewska.

Tu wystarczy wspomnieć, że 1 marca, podczas aukcji w warszawskim

„Polswiss Art” ambalaż „Parasol i postacie” Tadeusza Kantora sprzedano za 405 tysięcy złotych, a dwa płótna Jana Berdyszaka w sumie za 181 tysięcy złotych. „Trzy gracje walczące o wyrok Apollina” Franciszka Starowieyskiego poszły za 97 tysięcy złotych, a „#30” Wojciecha Fangora - za 255 tysięcy złotych.

Tymczasem „Artykwariat” pozyskuje obrazy i porcelanę głównie od artystów i manufaktur z Europy Zachodniej, by otworzyć poznaniaków także na to, co powstanie poza naszym krajem. Dlatego w tej galerii głównie można nabyć obrazy malarzy niemieckich, holenderskich, francuskich czy angielskich, a także pochodzące stamtąd wyroby z manufaktur porcelany, szkła czy metali i co ciekawe wyroby takiej sztuki są tańsze niż polskie.

- Jeśli przyjrzymy się galeriom, które próbują działać na rynku sztuki w Poznaniu to okaże się, że jest ich mało, a po drugie większość z tych galerii, w tym moja, poświęca się działalności przede wszystkim wystawienniczej, wydawniczej i edukacyjnej, co bierze zdecydowanie górę nad rachunkiem ekonomicznym - mówi Cezary Pieczyński z galerii Piekary i dodaje, że galerię komercyjną prowadziłby tylko w Warszawie.
Maria Taszycka z galerii „Ego” dodaje, że poznaniacy, jeśli kupują i pytają to głównie o dobre obrazy klasyczne i artystów uznanych. Rzadko o młodych artystów. Opierają się na tym, co jest pokazywane w mediach, książkach, albumach. Olejne obrazy Gierowskiego czy Fijakowskiego kosztują kilkadziesiąt tysięcy złotych. I jak przyznaje Maria Taszycka, na małym rynku sztuki, jakim jest Poznań, jest to ogromna kwota. Tu kupują głównie biznesmeni, lekarze, prawnicy. Zdarza się też młodszy klient związany z biznesem i chce kupić coś ciekawego do wnętrza.

- Obiecującą grupą są ludzie w przedziale wieku 30-40 lat, pokolenie młodego biznesu, młodych rzutkich menedżerów bywających w świecie, obserwujących różne zjawiska na zewnątrz i wiedzących, że sztuka przynosi ogromną frajdę i może też być inwestycją - zauważa Katarzyna Gumna z galerii „ABC”.

Galerie powoli zaczynają reprezentować poszczególnych artystów, a to jak przyznaje Katarzyna Gumna, dawniej było bardzo trudne. - Rynek był na tyle nikły że nie dało się współpracując z artystą zapewnić mu takiej sprzedaży, która zagwarantowałaby mu byt - mówi i dodaje: - Zainteresowanie budzą prace tych, z którymi pracujemy od dawna jak Andrzej Bednarczyk, Piotr Korzeniowski, klasycy współczesności, którzy brali udział w wystawach z cyklu „Mistrzowie polskiego malarstwa współczesnego” jak Jerzy Tchórzewski, Janina Kraupe i dobrze promowani młodzi artyści: Bartek Kokosiński i Michał Zawada. Są znani, bo wygrywają różne konkursy.

Ich pracami najbardziej zainteresowani są ludzie z pokolenia 30-40-latków. Cena zależy od tego kto jest autorem. Prace Jerzego Tchórzewskiego, na papierze kosztują średnio 12-20 tysięcy złotych, a na płótnie to nawet do 120 tysięcy złotych. Bartosza Kokosińskiego można kupić od 3-15 tysięcy złotych. Wiele zależy też od formatu. Andrzej Bednarczyk to koszt od 5 do nawet 50 tysięcy złotych.

Katarzyna Gumna zauważa też, że galerie nie żyją tylko z handlu obrazami. - Gdybyśmy mieli utrzymywać się z handlu wystaw nie byłoby to możliwe. Dlatego wspiera nas fundacja Europejskie Forum Sztuki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski