Miasto (w jego imieniu Zarząd Dróg Miejskich) kupiło działkę na Podolanach. Powierzchnia to prawie 430 metrów kwadratowych. Cena wyniosła 234 tysiące złotych.
Zobacz: Salon czy lakiernia? Inwestycja na Franowie do prokuratora
Może to byłby dobry interes, gdyby nie fakt, że teren stanowi dojazd do czterech prywatnych posesji. Dodatkowo wjazd jest zamknięty, gdyż zamontowano ogromną bramę. Otworzyć ją mogą tylko lokatorzy.
Jak tłumaczy Tomasz Libich z ZDM na kupno działki zdecydowano się przed dwoma laty, gdyż w planie zagospodarowania przestrzennego widniała ona jako droga publiczna. O takim jej przeznaczeniu zadecydowała Rada Miasta, a skoro ma ona służyć wszystkim, to drogowcy ją nabyli.
Zobacz: Pacha Poznań: ZKZL wypowiedział spółce umowę najmu. Za długi
Koszt terenu był wcześniej szacowany przez rzeczoznawcę, który współpracuje z ZDM. Jednak okazuje się, że parcelę można było nabyć dużo taniej. Takiej cenie dziwią się nawet mieszkańcy. – Wcześniej teren był wystawiony na licytację przez komornika – mówi jedna z osób, która mieszka w enklawie przy ul. Strzeszyńskiej. – Nikt się nie zgłaszał, więc cena szła w dół. Ostatecznie wynosiła 70 tysięcy złotych.
Jako że nie było zainteresowania to ogrodzona działka wróciła do właściciela. Temu udało się ją sprzedać miastu.
– Widzieliśmy wycenę - twierdzą mieszkańcy. – Wynika z niej, że sama ziemia kosztowało trochę ponad 100 tys. zł.
Większą część kwoty transakcji – bo około 150 tys. – stanowiły pozycje mówiące o tym, że pod drogą jest uzbrojenie, ona sama wybrukowana kostką i zamykana bramą.
– Tylko, że te inwestycje zostały przez nas sfinansowane - twierdzą mieszkańcy. I dodają, że ich małe osiedle powstało pod koniec lat 90. Zbudował je deweloper.
– Daliśmy inwestorowi również pieniądze na wykup działki. Miał ją później przekazać miastu lub ostatecznie nam, tak by załatwić formalności związane z drogą dojazdową do naszych posesji – wspominają mieszkańcy. Jednak okazało się, że firma budowlana przestała istnieć, a jej właściciel zniknął. Później działka kilka razy zmieniała właścicieli, by ostatecznie trafić do miasta.
– Dla mnie ta sprawa to jakieś kuriozum – stwierdza radny Szymon Szynkowski vel Sęk, przewodniczący komisji rewizyjnej Rady Miasta z PiS. – W wielu miejscach Poznania mieszkańcy domagają się od miasta stworzenia im w miarę normalnych warunków dojazdu do domów, czy też bloków. Tutaj natomiast kupuje się działkę, która jest – można to śmiało powiedzieć – dojazdem do prywatnych domów.
Tomasz Libich tłumaczy, że miasto postanowiło zadbać o swoją własność.
– Informujemy, że ZDM nie wyrażał zgody na montaż bramy. Zostało wszczęte w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Brama, ograniczająca dostęp do działki miejskiej, będzie musiała zostać usunięta – zapowiada Tomasz Libich.
Sami mieszkańcy mają jeszcze jeden problem. Poprzedni właścicieli gruntu domaga się od nich odszkodowania za bezumowne korzystanie z działki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?