Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaki jest smak trzynastej potrawy wigilijnej?

Łukasz Pilip
Jaki jest smak trzynastej potrawy wigilijnej?
Jaki jest smak trzynastej potrawy wigilijnej? Paweł Relikowski / Polskapresse
Wódka, wino, piwo - nieważne co. Ważne by były. A do tego awantury, łzy, wyzwiska, obcość i chłód - tak święta Bożego Narodzenia wspominają dorosłe dzieci alkoholików z Poznania. Jak spędzą je w tym roku, kiedy tamten czas, to, na szczęście, przeszłość?

Dorosłe dzieci alkoholików na święta Bożego Narodzenia potrzebują niewiele. Do szczęścia wystarczy im, żeby alkohol zniknął ze stołu. Tylko tyle. Aż tyle.

Robert, 25 lat
Zgodził się na rozmowę o świętach, bo chce się z nich rozliczyć. To jego sposób na walkę ze wspomnieniami o ojcu, który pił. A pił odkąd pamięta. Będąc dzieckiem, Robert nie rozumiał, dlaczego przed wigilią matka płakała i nie chciała podnieść się z łóżka. Pytał ją tylko, czy może iść na podwórko. Zamykał drzwi i o matce zapominał. Wracał kilka godzin później, bo wiedział, że niedługo przyjdzie ojciec.

- Przychodził? - mówi Robert. - Czołgał się do drzwi. Jak pies.

Dla Roberta same święta nie są wcale najgorsze.

- Najgorsze były przygotowania do kolacji, szukanie prezentów na siłę, a zwłaszcza ta nerwówka, czy ojciec dziś się nachleje, czy nie.

Ojciec Roberta pracował w straży pożarnej. Przed wigilią często brał nocną zmianę. Wtedy był spokój, bo cały dzień nie mógł wypić. W ostatnią niedzielę przed świętami, gdy Robert z matką szli do kościoła, a ojciec często miał wolne, prosili go, żeby im towarzyszył. Odmawiał, twierdząc: "Co dzień ratuję ludziom życie. To nie grzech, jeśli nie pójdę z wami. Bóg mi już wybaczył".

Ojciec "grzeszył" jednak w inny sposób. I to, jak mówi Robert, najczęściej przed świętami. Wtedy wyzywał żonę i gdy się szarpała, potrafił ją z całej siły popchnąć. Na syna ojciec ręki nigdy nie podniósł.

Przed kolacją wigilijną rodzice zazwyczaj kłócili się. Robert szedł wtedy do kuchni. Łapał za największy nóż. Przykładał go do nadgarstka i krzyczał: "Przestańcie!". Musiała przyjeżdżać policja. Powody wezwań: płacz Roberta, ojciec dzień wcześniej jechał po pijaku, matka wyła wniebogłosy, sąsiedzi dzwonili i mówili, że nawet przed Bożym Narodzeniem nie mogą mieć spokoju.

- Raz nawet ojciec sam zadzwonił po policję - tłumaczy Robert. - Dostał od mamy po twarzy, bo nazwał mnie smarkaczem. Mama to usłyszała. Coś w niej pękło. Później pokazywał policjantom, że, o tu, leci mu krew z wargi, że żona bije. Wyśmiali go.

- Podczas kolacji wigilijnej też pił? - pytam.

- Zawsze. Chlał od rana, a kończył po pasterce.

- Awanturował się?

- Tak. Potem, jak już sobie wszyscy wypili, zaczynały się szarpaniny z dziadkiem.

Święta Bożego Narodzenia w domu Roberta miały zawsze ten sam scenariusz. Matka od rana płakała. Babcia, do której mieli iść, tak samo. Jej mąż również był alkoholikiem. Ojciec Roberta i jego dziadek jako jedyni cieszyli się z kolacji.

Jak Boże Narodzenie Roberta będzie wyglądać w tym roku?

Jak w każdej normalnej rodzinie. Będą prezenty, uśmiechnięta matka i wspólne kolędy.

- Mama rozwiodła się z ojcem, gdy miałem 14 lat - opowiada Robert. - Od tego czasu spotykamy się na wigilię dalej, ale już bez niego. Ojciec? Pije dalej. Jego zdaniem to nasza wina, że odeszliśmy. W tym roku znowu usiądziemy do stołu z babcią i dziadkiem. Będziemy cieszyć się sobą. Zobaczę uśmiech mamy, która tyle dla mnie zrobiła… Największym prezentem każdego mojego Bożego Narodzenia jest to, że nie ma ojca.

Elżbieta, 42 lata
Zna Roberta. Chodzi do tego samego ośrodka w Poznaniu na terapię dla DDA (dorosłych dzieci alkoholików). Elżbieta leczy się, bo uważa, że ojciec zniszczył jej życie. Pił za dużo. Przestawał nad sobą panować. Potrafił nawet zagrozić żonie, że wyrzuci ją przez balkon.

- Po alkoholu był bardzo agresywny - wspomina Ela. - Nie oszczędzał nikogo.

- Także w święta Bożego Narodzenia?

- No tak… Przecież to dla niego taki sam dzień jak każdy. Wystarczyło wejść mu w drogę, żeby zmieszał cię z błotem.
Boże Narodzenie w rodzinnym domu kojarzy się Elżbiecie z brakiem choinki. Z rodziną wyjeżdżała do krewnych ze strony ojca. Ojciec zdecydował, że nie było sensu ubierać drzewka, skoro jedno już stało u jego matki.
Prezentów od ojca Ela nie pamięta. Pomarańcza, czekolada albo oranżada - to wszystko dostawała od babci, dziadka lub matki. Nic więcej.

- Co chciałaś wtedy dostać?

- Niewiele - mówi Ela. - Chciałam, aby tata na czas wigilii przestał pić. Ale to było niemożliwe.

Gdy Ela dorosła, wyprowadziła się z domu. Wyszła za mąż. Za alkoholika, urodziła syna. I znowu to samo: wódka, awantury, łzy. Od tej pory to ona była swoją matką, a jej syn - nią samą z przeszłości.

Po 13 latach małżeństwa Ela zagroziła mężowi rozwodem. Bez skutku.

- W końcu złożyłam pozew. Wyprowadziłam się od niego i założyłam rodzinę, wyszłam ponownie za mąż - uśmiecha się Ela. - Nigdy nie sądziłam, że będę mieć kiedyś normalne Boże Narodzenie.

W tym roku Ela ma wiele planów na święta. Najpierw jedzie z nowym mężem do swoich rodziców. Tam, jak co roku po rozwodzie, jej syn ubiera strój Świętego Mikołaja i wręcza prezenty. Na przykład bierze babcię na kolana i pyta, czy była grzeczna. Babcia, żeby dostać prezent, musi zaśpiewać kolędę. Wszyscy się śmieją. Nikt się nie denerwuje. Po kolacji Ela odwiedzi rodziców męża. Na koniec wrócą do domu pakować się. Bo dwa dni później we dwójkę wyjeżdżają na narty do Zakopanego.

- Tak długo bałam się świąt… - wspomina Ela. - Ale mąż i syn wspólnymi siłami przywrócili ich urok.

Imiona bohaterów
zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski