Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Miodek: List przegrał u mnie z mejlem

Marta Bigda
Jan Miodek
Jan Miodek Tomasz Hołod/Polskapresse
O tym, jak prawidłowo napisać list z prof. Janem Miodkiem, językoznawcą, rozmawia Dorota Bigda.

Dorota Bigda: Co może być przeciwwskazaniem do pisania listów? Problemy z ortografią?
Jan Miodek: Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek mogło posłużyć tu za wymówkę. No, chyba że ktoś ma kompleksy związane ze swoim stylem. To może się przerodzić w granicę nie do przekroczenia.

Myśli Pan, że epistolografia zanika?
Jan Miodek: Jak najbardziej. Pamiętam, że gdy tutaj przyjechałem, nie wyobrażałem sobie tygodnia bez przynajmniej dwóch-trzech listów do rodziców. Potem czekało się kilka dni na odpowiedź. Gdy miałem już dostęp do telefonu, pisałem coraz rzadziej, aż w końcu przestałem w ogóle. Teraz mam internet, a więc e-maile czy komunikatory. Jest prościej, krócej, szybciej. Nawet nie wiem, czy mam jeszcze w domu papeterię, o którą tak zawsze dbała moja żona.

CZYTAJ TAKŻE: Jan Miodek: Znienacka i znacka, stety i niestety
CZYTAJ TAKŻE:
Jan Miodek: Mieć farta czy fart?

Jak powinien wyglądać porządny list?
Jan Miodek: Ważne jest to, by był staranny. Trzeba wybrać odpowiedni papier, który jakoś się prezentuje, a nie jest zmiętym kawałkiem kartki z zeszytu. Myślę, że warto skorzystać z tradycyjnej papeterii. Albo chociaż wyjąć parę kartek z drukarki komputerowej. To przecież też piękny, biały papier. Forma jest ważna, bo ta estetyczna jest wyrazem szacunku w stosunku do osoby, do której piszemy. I to bez względu na to, czy zamierzamy pisać do dziecka, czy nobliwego pana. W końcu nasz list świadczy o naszej kulturze osobistej.

Są jakieś klasyczne wymogi dotyczące treści albo sposobu jej ujęcia?
Jan Miodek: Zawsze warto dodać we wstępie pytanie o do-tychczasowy los odbiorcy. Nie piszemy przecież do anonima, tylko do dobrego znajomego. Warto więc, szczególnie po długim braku kontaktu, odkurzyć nieco tę przyjaźń. Potem przechodzimy do meritum sprawy. A co tam napiszemy, zależy już od naszej sytuacji życiowej. Może to być treść czysto informacyjna albo jakieś filozoficzne przemyślenia. Trudno tutaj cokolwiek komuś narzucać.

Może się zdarzyć, że listy zanikną?
Jan Miodek: To całkiem możliwe, biorąc pod uwagę, że już teraz stały się czymś zupełnie odświętnym. Nadal, zaglądając do skrzynki pocztowej, znajduję w niej po kilkanaście kopert, ale w dziewięćdziesięciu kilku procentach są to rachunki bankowe. Tych listów sprzed 30 lat, które pisałem do rodziny i przyjaciół, już nie ma. Ubolewam nad tym, bo szkoda mi tych starych form kontaktu. Choć teraz jest trochę szybciej i prościej.

Nie ma też człowieka na świecie, z którym nie byłbym w stanie się skontaktować. Tradycyjny list z tym przegrywa. Śmiało mogę stwierdzić, że w moim życiu już przegrał. Nawet kartek świątecznych jest mniej. Kiedyś dostawałem i wysyłałem ich około 150, teraz - może ledwo 10. Sam łapię się na tym, że tradycyjną korespondencję dostają ode mnie tylko ci, którzy są gdzieś za granicą, a ja nie znam ich adresów e-mailowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski