Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarocin 2012: Rozmawiamy z Biohazard o Facebooku i niezależności

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Biohazard w 2012 roku: Billy Graziadei w środku
Biohazard w 2012 roku: Billy Graziadei w środku Archiwum zespołu
W latach 90. nowojorczycy z Biohazard królowali na scenie hardcore'owej, będąc jedną z najpopularniejszych grup rockowych - takze w Polsce. Z wokalistą Billym Graziadei, przed występem zespołu na festiwalu w Jarocinie rozmawia Marcin Kostaszuk.

Dzięki Facebookowi, dzwoniąc do Ciebie, dokładnie wiedziałem, co i kiedy robiłeś tego dnia. Jak się czujesz, wiedząc, że każdy, kto tylko chce, zna Twój każdy krok dzięki mediom społecznościowym?
Billy Graziadei: Czuję się z tym znakomicie. Wreszcie mam poczucie realnego kontaktu z naszymi fanami i przyjaciółmi. Do tych ostatnich jednak wolę dzwonić osobiście.

Biohazard będzie jedną z gwiazd festiwalu w Jarocinie - najstarszej w Polsce imprezy promującej muzykę niezależną. Co dziś znaczy dla Ciebie słowo "niezależność", a co oznaczało kiedyś?
Billy Graziadei: W dzisiejszych czasach, nawet jeśli masz kontrakt z wytwórnią płytową, o niemal wszystko, co związane z zespołem, musisz zadbać samemu. Na obecnym etapie kariery naszego zespołu oznacza to między innymi umiejętność podtrzymania kontaktu z fanami, co zauważyłeś, pytając o media społecznościowe. Bycie niezależnym to nasz cel - zawsze tacy byliśmy i zawsze będziemy. Jeśli polegasz na innych, narażasz się na negatywne konsekwencje.

Jedną z pozytywnych konsekwencji nieulegania cudzym wpływom była Wasza otwartość na nowe prądy i możliwości - dla mnie najlepszy dowód to "Judgment Night", wasz wspólny utwór z raperami z grupy Onyx. Jak ważny był dla Was ten utwór, nagrany niemal dokładnie 20 lat temu?
Billy Graziadei: Poznaliśmy się i zostaliśmy przyjaciółmi, gdy pracowałem nad naszą wersją ich utworu "Slam". Wspólne tworzenie z Onyksem było znakomitym nowym doświadczeniem dla nas, wspominam je do dziś jako wspaniały czas.

Z Waszych aktualnych utworów największe wrażenie robi na mnie "Vows Of Redemption" - utwór równie zaskakujący, bo pokazujący Wasze spokojne oblicze. Ile razy słyszeliście, że to zbyt "lekki" utwór jak na Biohazard?
Billy Graziadei: Miło mi słyszeć komplement, ale wiesz, nikt nam nie powiedział, że to zbyt lekka piosenka. A nawet gdyby tak się stało, to nigdy nie odrzuciliśmy żadnego pomysłu na zasadzie: "fajne, ale boimy się, co ludzie powiedzą". Jestem przekonany, że artysta powinien przede wszystkim zająć się tworzeniem i nie martwić się ani komentarzami w jego trakcie, ani obawami przed reakcją słuchaczy. Prawdziwa sztuka to pozwolić ludziom decydować samemu - kupują Cię takiego, jaki jesteś, albo nie.

A jak ważne jest zaskakiwanie widowni? Wbrew temu, co mówisz, wiele zespołów ma problem z ujawnianiem swych zbyt daleko idących eksperymentów.
Billy Graziadei: Są dwa rodzaje ludzi: jedni w takich chwilach mówią: "Dlaczego?", drudzy zaś: "Dlaczego nie?". Jestem artystą, który mówi zawsze, "Dlaczego, k..., nie!".

Chcieliście udostępnić za darmo w USA Wasz nowy album "Reborn In Defiance" dzięki współpracy z magazynem "Revolver" i autorami aplikacji na smartfony Repudo. Jakie były losy tego projektu i czy podobną akcję chcielibyście kiedyś zrobić w Europie?
Billy Graziadei: W naszej subkulturze rodzą się często ciekawe idee. Uwielbiam być częścią sceny, którą tworzą wolnomyśliciele i indywidualiści, którzy mają swój sposób na życie i mają własne zasady. Tyle że muzyczny biznes wymaga, byśmy prezentowali to, co robimy publicznie. "Revolver" wspierał nas od lat, Repudo wydawało się także czymś fantastycznym, zatem wspólne wydanie płyty za darmo miało być atrakcyjnym sposobem, by podziękować fanom za to, że wspierali nas przez tyle lat. Niestety, z powodu pewnych biznesowych bzdur nie udało się tego przedsięwzięcia zrealizować, co mnie osobiście mocno zmartwiło. Trudno, takie życie - trzeba się podnieść i robić dalej swoje. W zamian zapraszam naszych fanów na stronę zespołu facebook.com/biohazardDFL albo mój osobisty profil facebook.com/billyBIOHAZARD. Możecie stamtąd ściągnąć za darmo trzy nowe piosenki, które nie znalazły się na naszym ostatnim albumie.

A jak Ty dziś słuchasz muzyki?
Billy Graziadei: Najczęściej przez odtwarzacz w samochodzie. Mam też iPoda.

W 2005 roku, gdy Biohazard się rozpadał (muzycy wrócili na scenę trzy lata później - przyp. autor.), założyłeś nowy projekt Suicide City, który długo funkcjonował bez kontraktu. Ciężko było po tylu latach grania w zespole z ustaloną renomą zaczynać kompletnie od zera?
Billy Graziadei: Owszem, ale dało mi to sporo satysfakcji - bo widziałem, jak wszystko, co robiłem z myślą o tym zespole, popychało go od razu o krok naprzód. Mieliśmy świetny okres, szybko nagraliśmy dwie płyty, po czym kapela się rozpadła. Mam jeszcze wiele świetnej muzyki, jaką razem stworzyliśmy.

Domyślam się, że niełatwo w każdym wywiadzie odpowiadać na pytania o rozstanie z wieloletnim waszym wokalistą Evanem Seinfeldem…
Billy Graziadei: Wiem, że nie możecie się bez tego pytania obejść… Evan rozstał się z nami, chcąc spróbować znaleźć coś nowego w życiu. Wierzę, że to znajdzie, życzę mu jak najlepiej.

Założoną w 1988 roku grupę Biohazard zobaczymy na festiwalu w Jarocinie 21 lipca - ich koncert rozpocznie się o godzinie 20.50.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski