Po przegranym finale Pucharu Polski widać było gołym okiem, że atmosfera w drużynie nie jest dobra. Po kolejnych wpadkach i gęstniejącej atmosferze wokół Lecha Poznań było kwestią czasu, kiedy dojdzie do jakiegoś przesilenia. Samo w sobie nie jest to niczym złym. Ot, dorośli faceci wyjaśnią sobie po męsku, co im leży na sercu. W zmaskulinizowanym świecie piłki nożnej to nic nadzwyczajnego. A jednak.
Cała sprawa wyciekła do mediów. Zatem stało się coś najgorszego, co tylko mogło się wydarzyć. Szatnia nie jest już szczelna, a więc złamano jedną z najświętszych zasad piłkarskiego rzemiosła - co się dzieje w szatni, zostaje w szatni.
W takiej sytuacji, kiedy narasta konflikt piłkarzy z trenerem, władze klubu dla dobra przyszłości tej (choć w zasadzie jakiejkolwiek) drużyny muszą szybko i radykalnie dać do zrozumienia, kto trzyma lejce, a kto ma wóz ciągnąć.
Zobacz też: Paweł Wojtala o ostatniej kolejce Ekstraklasy
I choć w kwestii roli trenera w klubie miałem kiedyś inne zdanie (bo przecież to nie pierwszy taki przypadek w Poznaniu), tym razem trzymam kciuki za Nenada Bjelicę. Bo nie jest to powieściopisarz José Mari Bakero, nie jest też nadwrażliwym na presję Maciejem Skorżą czy też minimalistą Janem Urbanem. To facet z zupełnie innej gliny. To trener, który po pierwsze żąda szacunku. Dla klubu, dla barw, dla kibiców, ale i dla siebie. W tej kolejności. Po drugie, to trener, który potrafi zbudować drużynę, co pokazał z początkiem piłkarskiej wiosny. Cóż to był za Lech! Kibole nie mogli się doczekać, kiedy znów spuścimy komuś lanie. I to w sarmackim stylu, szeroko machając szabelką!
I choć całe obecne zamieszanie najprawdopodobniej uderzy w piłkarzy, którzy w Lechu zostawili spory kawałek swojej kariery (Łukasz Trałka, Szymon Pawłowski), to jednak nie można dopuścić do przeniesienia ośrodka władzy do szatni. Trałka to nie Reiss, a Pawłowski to nie Kotor. Tylko za nimi trybuny zawsze stałyby murem. Należy im się szacunek za to, co dla Lecha zrobili. Ale też należy im się opierdol, za to, co zrobili z Lechem w ostatnich tygodniach.
Dlatego mając w pamięci radość, którą dali kibicom piłkarze, moim zdaniem to jest ten moment, który może ukształtować tę drużynę na przyszłe lata. W Lechu szef jest jeden. Ma pełnię władzy, ale i bierze pełną odpowiedzialność. To duży komfort, ale mając na względzie presję kiboli, olbrzymia odpowiedzialność.
Nie wiedzieć czemu, jestem przekonany, że Bjelica da radę. A jeśli nie - trudno. Rozwiązanie będzie banalnie proste.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?