Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jastrząb zaatakował mieszkańca. "Dobrze, że trenowałem kung-fu"

Marta Danielewicz, Łukasz Cieśla
Robert Michalski mówi, że został zaatakowany przez jastrzębia. Z kolei jego właściciel przekonuje, że ptaki nie są agresywne
Robert Michalski mówi, że został zaatakowany przez jastrzębia. Z kolei jego właściciel przekonuje, że ptaki nie są agresywne Łukasz Kasprowicz
Mieszkaniec Mosiny został zaatakowany przez jastrzębia. Interweniowała policja. Ptak prawdopodobnie pomylił go ze swoim właścicielem, miejscowym sokolnikiem. - Musiałem się bronić. Dobrze, że kiedyś trenowałem kung-fu - mówi mężczyzna. Tymczasem właściciel jastrzębia wskazuje, że nie można mówić o ataku lecz o "wypadku przy pracy", a jego ptak waży zaledwie ok. kilograma i nie jest agresywny.

- Poszedłem na stację benzynową, żeby kupić paliwo do kosiarki. Spokojnie wracałem, gdy nagle usłyszałem pisk. To był ptak z okolicznej hodowli. Wbił się w moje plecy. Potem, gdy się broniłem, podziobał mi palce - mówi Robert Michalski.

Miał na sobie dwie warstwy odzieży i jak mówi, "na pamiątkę" ma w nich teraz kilka dziur oraz zadrapania na plecach. Po tym incydencie pojechał do szpitala w Puszczykowie. Lekarze stwierdzili otarcia naskórka i udzielili pomocy.

Nam z detalami opowiedział o wtorkowej przygodzie. Również o tym, jak się bronił przed drapieżnikiem.

- Dobrze, że kiedyś trenowałem kung-fu. Ptak nie chciał odpuścić, a ja zacząłem się bronić. Z nogi spadł mi but, trafiłem go w podbrzusze. Potem z krzaków urwałem gałąź i nią zacząłem się bronić - relacjonuje Robert Michalski.

Zgodnie z jego wersją, właściciel ptaka przez dłuższą chwilę nie przychodził z pomocą lecz przywoływał psa.

Właściciel jastrzębia to mieszkający po sąsiedzku Marcin Szymczak. Jest sokolnikiem. Na co dzień jego ptaki, również ten jastrząb, "pilnują" porządku na lotnisku wojskowym na Krzesinach. Odstraszają inne ptaki z pasa startowego.

Szymczak początkowo nie chciał rozmawiać o incydencie. Potem jednak zadzwonił i wraz z żoną przedstawił swoją wersję wydarzeń.

- Byliśmy w lesie na treningu z naszym jastrzębiem. W pewnym momencie zniknął za krzakami. Po chwili zauważyliśmy mężczyznę, który okładał ptaka witką. Twierdził, że został zaatakowany. Ale w tej sytuacji nie można mówić o ataku. To był "wypadek przy pracy". Ptak zapewne pomylił go z nami, a on być może wykonał jakiś nerwowy ruch. Rozumiemy jego emocje, ale niepotrzebnie nadaje temu zdarzeniu rozgłos. Nic takiego się nie wydarzyło, nie odniósł poważnych obrażeń - przekonują Joanna i Marcin Szymczakowie.

Sokolnik dodaje, że jego ptaki od lat pracują na lotniskach czy osiedlach mieszkaniowych, gdzie odstraszają m.in. gołębie. Jak mówi, nigdy nie zdarzyło się, by zraniły człowieka. Poza tym biorą udział w pokazach dla dzieci i żadnemu nie zrobiły krzywdy.

Doświadczeni sokolnicy potwierdzają, że zajście w Mosinie jest nietypowe. Zdarza się, że drapieżne ptaki pomylą małego psa z zającem, jednak rzadko "atakują" ludzi. Wszystko zależy też od indywidualnego charakteru jastrzębia.

- Ptaki z prywatnej hodowli traktują człowieka jak swojego partnera, takie sytuacje mogą się zdarzyć, ale sporadycznie. Człowiek może też nieświadomie sprowokować zwierzę np. machając rękami - tłumaczy Henryk Mąka, doświadczony sokolnik z Czempinia.

Jego słowa potwierdza prezes Polskiego Klubu Sokolników, Marek Pinkowski. – Zdarza się, że sokolnikowi ptak się zagubi, albo ucieknie. Kiedy jastrząb nie może znaleźć pożywienia, szuka człowieka, przyzwyczajony, że to on go karmi. Myślę, że i z taką sytuacją mamy tu do czynienia – tłumaczy zachowanie jastrzębia.

Zajście zakończyło się dwustuzłotowym mandatem dla sokolnika z Mosiny za niedopilnowanie ptaka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski