Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedenaście trumien i trzy urny z historią Polski w środku

Agnieszka Świderska
Jedenaście trumien i trzy urny z historią Polski w środku
Jedenaście trumien i trzy urny z historią Polski w środku Maciej Urbanowski
Wystarczy zamknąć oczy, by usłyszeć bijące serce generała, dźwięki Mazurka Dąbrowskiego i Roty - opowiadamy o historii pisanej prochami w krypcie kościoła św. Wojciecha w Poznaniu.

Skałkę Wielkopolską Poznań zawdzięcza ks. Bolesławowi Kościelskiemu. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości proboszcz parafii św. Wojciecha wyszedł z inicjatywą utworzenia w podziemiach kościoła - na wzór krakowskiej Skałki - krypty zasłużonych Wielkopolan. W urzeczywistnieniu tej wizji pomógł mu prof. Heliodor Święcicki, rektor Uniwersytetu Poznańskiego.

To Święcicki doprowadził do ekshumacji pierwszego zasłużonego Wielkopolanina - innego wybitnego lekarza, powstańca, filantropa i społecznika Karola Marcinkowskiego, którego szczątki złożono 10 czerwca 1923 roku w sarkofagu w prezbiterium kościoła. „Doktor, żołnierz, obywatel” urodzony na wzgórzu św. Wojciecha wrócił do domu. Pierwszy grób Marcinkowskiego znajdował się na cmentarzu Świętomarcińskim. Nie zmarł jednak w Poznaniu, tylko w Dąbrówce Ludomskiej, we dworze swojego przyjaciela. Wyjechał tam dla podreperowania zdrowia - chorował na gruźlicę, z którą przegrał 7 listopada 1846 roku. W testamencie zażyczył sobie skromnego pogrzebu, tymczasem na cmentarz parafii św. Marcin odprowadziło go 20 tysięcy osób - Polaków, Żydów i Niemców. W 1910 roku szczątki Marcinkowskiego ekshumowano po raz pierwszy z powodu budowy wiaduktu kolejowego. Jego grób przeniesiono w inną część cmentarza. Do tamtej ekshumacji również doprowadził Święcicki.

Z ziemi włoskiej do Poznania
Kolejnych wielkich Polaków na Skałkę Wielkopolską założyciel i pierwszy rektor uniwersytetu w Poznaniu nie zdążył już odprowadzić. Miał być 14 października na Wzgórzu św. Wojciecha, kiedy w podziemiach kościoła składano szczątki Józefa Wybickiego, twórcy słów polskiego hymnu narodowego i współtwórcy Legionów, „pierwszego legionisty” gen. Antoniego Amilkara Kosińskiego, bohatera spod Somosierry płk. Andrzeja Niegolewskiego i tylko symbolicznie gen. Michała Sokolnickiego, adiutanta Napoleona. Nie doczekał. Zmarł dwa dni wcześniej. Tak jak bohaterowie, których historię nekropolii współtworzył, Święcicki również miał mieć dwa groby. Pochowano go w tym samym dniu, w którym legionistów złożono w krypcie. Jego ciało spoczęło w rodzinnym grobowcu na cmentarzu przy ulicy Bukowskiej. Dopiero w listopadzie 1946 roku przeniesiono szczątki profesora na Skałkę Wielkopolską.
Rodzinny grób był również pierwszą mogiłą Józefa Wybickiego. Ostatnie miesiące życia twórca „Mazurka Dąbrowskiego” spędził w swoim majątku w Manie-czkach. Zmarł nagle 10 marca 1822 roku na atak febry. Pochowano go w skromnej mogile obok syna Łukasza przy kościele w Brodnicy koło Śremu. W tej same mogile w 1824 roku pochowano jego żonę, Esterę. Szczątki Wybickiego ekshumowano na trzy dni przed uroczystościami na Skałce Wielkopolskiej.

„Monseigneur, umieram, oto armaty, które zdobyłem. Powiedz to cesarzowi” - te słynne już słowa w 1808 roku wypowiedział 21-letni Andrzej Niegolewski, który jako jedyny oficer dotarł na przełęcz Somosierry. Miał powody, by sądzić, że umiera. Odniósł jedenaście ran, w tym dwie od kul i dziewięć od bagnetów. Przeżył jednak Somosierrę. Zmarł prawie pół wieku później w 1857 roku w Poznaniu. Za trumną pułkownika szło niemal całe miasto, a jego grób na cmentarzu Świętomarcińskim uniknął smutnego losu, który spotkał mogiłę innego bohatera Legionów, generała Amilkara Kosińskiego.

Jej historię, która miała przekonać przeciwników tworzenia panteonu zasłużonych do tego, że pozostawianie grobów w ich starych miejscach - przy czym się upierali, jest złym pomysłem, opisał w październiku 1923 roku „Żołnierz Wielkopolski”: „Grób jenerała Kosińskiego zachował się wprawdzie w Targowej Wólce, ale z powodu spalenia się kościoła parafialnego i odbudowania go na innem miejscu pozostał samotny w polu i jest przedmiotem dziś postrachu w sielskiej wsi, albowiem zdaniem ludu „tam straszy”. Pomnik zasługi i poświęcenia w ten sposób, stał dziś przedmiotem lęku i upiornego wstrętu, czem grób zasłużonego jenerała być nigdy nie powinien”.

Szczątków innego napoleońskiego generała Michała Sokolnickiego już nie udało się odnaleźć. Dawny adiutant Napoleona, który pozostał przy nim do ostatniej bitwy, zginął od upadku z konia podczas parady wojskowej w 1816 roku. Pochowano go w katakumbach na Cmentarzu Świętokrzyskim w Warszawie, który pół wieku później zlikwidowano i zrównano z ziemią. Krypta stała się symbolicznym miejscem pochówku generała, którego upamiętniono kamiennym epitafium.

W 1997 roku do swoich towarzyszy broni dołączył na Skałce Wielkopolskiej Jan Henryk Dąbrowski. Dołączył sercem. Twórca Legionów Polskich we Włoszech zmarł w czerwcu 1818 roku w swoim majątku w Winnej Górze koło Środy Wielkopolskiej. Trzy miesiące wcześniej wracał silnie przeziębiony z rodzinnego Pierzchowca. Wysiadając z kolaski, upadł i skaleczył się w dawną ranę. Wdała się gangrena i zapalenie płuc. Tej bitwy generał już nie wygrał. Zgodnie z testamentem pochowano go w podziemiach kościoła w Winnej Górze, a wyjęte podczas balsamowania serce wmurowano w ścianę pałacu. W 1863 r. trumnę przeniesiono do sarkofagu w dobudowanej do kościoła kaplicy, natomiast jego serce do 1910 roku było wciąż w pałacu. Później urnę przekazano w depozyt Muzeum Narodowemu w Krakowie i umieszczono w bocznej galerii w Sukiennicach. Jej docelowym miejscem miała być specjalna sala - panteon wybitnych Polaków, ale plany budowy pokrzyżowała II wojna światowa. Urna z sercem generała została ukryta, a po zakończeniu wojny trafiła do muzealnego magazynu. W 1963 roku, w setną rocznicę przeniesienia zwłok generała do nowej kaplicy o serce generała upomniała się jego potomkini Katarzyna Starzeńska. Jej życzeniem było, by wróciło do Wielkopolski. Wróciło trzy lata później. Serce generała w nowej już urnie umieszczono w poznańskim ratuszu jako depozyt Muzeum Narodowego. Niesławna historia z Krakowa powtórzyła się również w Poznaniu: serce generała w 1990 roku skończyło w muzealnym magazynie. Na początku 1992 roku urna trafiła na kilka miesięcy do Manieczek, do Muzeum Józefa Wybickiego, a stamtąd jeszcze w tym samym roku, 11 listopada, na Skałkę Wielkopolską. Nie trafiła jednak do podziemi, tylko do kaplicy św. Antoniego. W 1996 roku w kościele św. Wojciecha ruszyła budowa nowej, większej krypty i to właśnie w niej 15 czerwca 1997 roku w ramach obchodów 200-lecia powstania Mazurka Dąbrowskiego złożono urnę z sercem Dąbrowskiego. Jej podróż niemal równie długa co historia hymnu narodowego wreszcie dobiegła końca.
Bez grobów
Jeszcze jedną podróż po śmierci odbył również Paweł Edmund Strzelecki, XIX-wiecznego podróżnik i badacz. Zwiedził wszystkie kontynenty poza Antarktydą. Jego nazwiskiem nazwano w Australii pasmo górskie, dwa szczyty, jezioro, rzekę, miasto, pustynię i rezerwat przyrody, a w Kanadzie zatokę. Jego grób na cmentarzu Kensal Green w Londynie został jednak zapomniany. W 1996 roku podjęto starania o sprowadzenie jego szczątków. Anglikom niezbyt jednak podobał się pomysł przekazania Polakom prochów sir Pawła Edmunda Strzeleckiego, członka The Royal Society oraz Royal Geographical Society. Nie wydali ich przed uroczystością otwarcia krypty w czerwcu 1997 roku. Na Skałce Wielkopolskie spoczęły dopiero kilka miesięcy później.

Nigdy nie odnaleziono szczątków generała Ignacego Prądzyńskiego, inżyniera, stratega i dowódcy wojsk w czasie Powstania Listopadowego. W 1850 roku wyjechał do uzdrowiska na wyspie Helgoland na Morzu Północnym. Chciał podratować coraz słabsze zdrowie. Utonął podczas jednej z morskich leczniczych kąpieli. Został pochowany na miejscowym cmentarzu. Poszukiwania grobu generała podjęte jeszcze w XIX wieku nie przyniosły żadnego rezultatu. W krypcie umieszczono jedynie ziemię z cmentarza na Helgolandzie.

W podziemiach kościoła św. Wojciecha znajduje się jeszcze jedna taka urna - z ziemią z obozu Kl Gross- Rosen, w którym zginął Florian Marciniak, twórca i pierwszy naczelnik Szarych Szeregów. „Szary”, „Flo” został aresztowany w maju 1943 roku. Miał odbić go Tadeusz „Zośka” Zawadzki, a akcja miała przypominać tę pod Arsenałem. Marciniaka wywieziono jednak do Poznania. Sam próbował ucieczki, podczas której poważnie ucierpiał. W Poznaniu osadzono go w Forcie VII, gdzie przez kilka tygodni był przesłuchiwany i torturowany. W Warszawie przygotowywano tymczasem kolejną operację odbicia naczelnika. Akcję pod kryptonimem „Biała róża” również odwołano, gdy Marciniaka wywieziono z Poznania do obozu Gross-Rossen, gdzie został zamordowany prawdopodobnie już w dniu przybycia, 20 lutego 1944 roku. Według relacji jednego z więźniów obozu wstrzyknięto mu w serce fenol. Miejsca pochówku „Szarego” nigdy nie ustalono.

Jednym z niewielu, których szczątki od razu po śmierci złożono w krypcie, był Feliks Nowowiejski, kompozytor, dyrygent, twórca „Roty”, którą nazywał „Hymnem Grunwaldzkim”. Zmarł 18 stycznia 1946 roku w Poznaniu. Cztery dni później w farze odbył się jego pogrzeb. Żegnały go tysiące poznaniaków, a mszy żałobnej przewodniczył kardynał August Hlond, przyjaciel Nowowiejskiego. Pogrzeb przerodził się w patriotyczną manifestację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski