Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedyne w Polsce Muzeum Unitry jest w Poznaniu!

Anna Jarmuż
- Wszystko zaczęło się w połowie lat 80., kiedy rodzice kupili sobie radio Amator, a ja dostałem przenośny magnetofon MK 232 P - wspomina Paweł Matuszak
- Wszystko zaczęło się w połowie lat 80., kiedy rodzice kupili sobie radio Amator, a ja dostałem przenośny magnetofon MK 232 P - wspomina Paweł Matuszak Waldemar Wylegalski
Ponad 2 tysiące - tyle liczy kolekcja sprzętu muzycznego Pawła Matuszaka, miłośnika polskiej elektroniki. Część zbiorów można oglądać w jedynym w Polsce Muzeum Unitry.

Marzenie - tym był kiedyś dla Polaków magnetofon czy radio, wyprodukowane przez firmy z zrzeszenia Unitra. Wielu pragnie go nadal. Dziś są to jednak ludzie, którzy chcą, by pamięć o polskiej elektronice przetrwała, choć rodzime produkty także w tej branży coraz częściej zastępują te sprowadzane z Chin.

Na targach wystawiano atrapy

- Wszystko zaczęło się w połowie lat 80., kiedy rodzice kupili sobie radio Amator, a ja dostałem przenośny magnetofon MK 232 P - wspomina Paweł Matuszak, prezes Stowarzyszenia Muzeum Unitry. - Dla mnie był to taki towar doświadczalny, który przerabiałem na wszelkie sposoby. No i wciągnęło mnie...

Jak przyznaje, do eksperymentowania ze sprzętem zmusiła go sytuacja na rynku, czyli po prostu puste półki w sklepach. Wszystko trzeba było wystać w długich kolejkach. Radia, magnetofony, wieże czy głośniki można było upolować jedynie na giełdach i Międzynarodowych Targach Poznańskich.

- W prestiżowej Iglicy na MTP wystawiały się zwykle firmy ze zrzeszenia Unitra. Ich stoiska uginały się od lśniących, kolorowych prospektów reklamowych. Niestety - znalezienie w sklepach tego, co widać było na fotografiach, graniczyło z cudem - wspomina Paweł Matuszak.

Jak się okazało, niektóre modele na folderowych zdjęciach to były prototypy, które nigdy nie weszły do regularnej produkcji. Prezentacja w broszurach służyła sondowaniu zainteresowania sprzętem zachodnich firm. Jeśli tamci klienci zwrócili uwagę na jakiś produkt, wchodził on do produkcji. Temu samemu służyły wystawiane na targach... atrapy.

- To były same obudowy - bez elektroniki w środku - śmieje się kolekcjoner, który i takie perełki ma w swoich zbiorach.
Paweł Matuszak przypomina, że w czasach PRL rodzimy sprzęt elektroniczny produkowano przede wszystkim na eksport. W ten sposób gospodarka zdobywała tak cenne dewizy. Jeśli nawet jakiś magnetofon czy radio zostawało w kraju, były to egzemplarze odrzucone przez odbiorców (wystarczyło, że sprzęt miał rysę). Polscy obywatele nie wybrzydzali - co tam jedna rysa, jak wszystko gra!

W czasach PRL sprzęt grający można było kupić m.in. na giełdzie - najpierw odbywały się one w klubie studenckim „Cicibór” przy ul. Piątkowskiej, a potem w dawnej dyskotece „Nurt” i restauracji „Szogun” przy ul. Dożynkowej.

- Dzisiaj już wiemy, jak to wszystko działało. Wystawcy jechali do Wrocławia lub Dzierżeniowa, gdzie znajdowały się firmowe sklepy patronackie. Rano dostawały one po kilka-kilkanaście egzemplarzy. Pozna-niacy je kupowali, wyrzucali kartony, pakowali towar do plecaka i jechali na giełdę, gdzie sprzedawali wszystko z 10-20 procentową przebitką - tłumaczy Paweł Matuszak.

Unitra - wspomnienie z młodości

Sprzęt grający stał się szeroko dostępny dopiero w latach 90. Nadal jednak był bardzo drogi. Wielu Polaków sprowadzało go z Niemiec.

- Od czasu do czasu koledzy dawali mi coś do naprawy. Czasem mogłem zatrzymać na części. Raz wpadł tuner, kiedy indziej wzmacniacz... Pod koniec lat 90. zacząłem to wszystko kompletować. I tak się zaczęło. Jedna wieża, druga, piąta, potem magnetofon - najpierw czerwony, potem zielony. I tak moja kolekcja urosła do ponad 2 tysięcy sztuk - chwali się Paweł Matuszak.

Rekwizytów do kolekcji przybywało nie tylko z Polski, ale też z Niemiec, Francji, Szwajcarii, Austrii, Hiszpanii, Jugosławii, Ukrainy, a nawet z Kanady (tam trafiały polskie produkty). Także i teraz swymi poszukiwaniami wybiega daleko poza granice kraju. Zdarza się mu przywieźć magnetofon... z wakacji. W zbiorach kolekcjonera są nawet prototypy, które zostały wyprodukowane w zaledwie kilku egzemplarzach. Dziś to właśnie one są najcenniejsze.

- Ludzie kiedyś kupowali sprzęt grający, bo chcieli mieć cokolwiek do słuchania muzyki. Dziś nie pasuje im on do designu mieszkania. Wyrzucają go lub sprzedają. Czasem wymaga on odrestaurowania. Dla hobbysty jest to jednak czysta przyjemność - przyznaje Paweł Matuszak.

Przez ten czas poznał innych pasjonatów produktów Unitry. Wspólnie podjęli decyzję o założeniu muzeum i nawiązali kontakt z dyrektorem poznańskiego Zespołu Szkół Łączności. - Bardzo ucieszyła mnie możliwość współpracy - przyznaje Jerzy Małecki, dyrektor ZSŁ. - Jesteśmy szkołą techniczną, która kształci elektroników. Unitra to symbol polskiej myśli inżynieryjnej lat 70. Miejsce dla tego sprzętu jest właśnie w naszej szkole.

Muzeum to nie tylko historia, ale pełni także walory dydaktyczne.

- Pamiętam dzień otwarcia. To był początek roku szkolnego dwa lata temu. Szkołę odwiedził wtedy konstruktor z Wałbrzycha. Opowiedział młodzieży o początkach polskiego przemysłu elektronicznego - tłumaczy Jerzy Małecki.

Muzeum spodobało się poznaniakom. W Zespole Szkół Łączności odbyły się już dwie edycje poznańskiej Nocy Muzów. Za pierwszym razem odwiedziło go około tysiąca, za drugim ok. 800 osób.

- Zrobiliśmy dyskotekę. Ludzie tańczyli przy sprzęcie z młodości, jak za dawnych lat. To było coś niesamowitego - stwierdza Jerzy Małecki. - W szkole wystawiliśmy też stare komputery. Ojcowie siadali do nich wspólnie ze swoimi dziećmi i grali w ulubione gry.

Obecnie w poznańskiej szkole znajduje się 600 sztuk różnego sprzętu grającego. Dyrektor i członkowie stowarzyszenia mają wspólny cel - rozwój muzeum. Wniosek o jego rozbudowę złożyli do Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego. W planach jest m.in. większa liczba gablot (tak by pomieścić od 1300 do 1500 rekwizytów) oraz panele interaktywne. Na razie o polskiej elektronice można poczytać na niedawno powstałej stronie internetowej: www.unitra-muzeum.pl oraz facebooku Muzeum Unitry.

- Każdy sprzęt ma duszę, stał za nim człowiek. Dlatego wiedzę staramy się pozyskiwać od konstruktorów i ludzi, którzy kiedyś pracowali w firmach Unitry - mówi Paweł Matuszak i dodaje, że pozyskanie wiedzy nie zawsze jest łatwe. Trzeba się spieszyć.
- Kiedy odejdą ludzie, którzy mieli wiedzę na ten temat, niczego się już nie dowiemy - obawia się Paweł Matuszak. Członkowie stowarzyszenie proszą, by nie wyrzucać starego sprzętu Unitra.

Można je oddać lub odsprzedać do Muzeum (kontakt tel. 784 783 874 lub mailowy: [email protected]).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski