- Jeleń czy sarna to gatunek stadny, który żyje w grupie liczącej od kilkunastu do kilkudziesięciu osobników - mówi Michał Kolasiński, instruktor zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego. - Faktycznie jest to jednak niecodzienny widok, na który natknęli się rowerzyści. W poprzednich latach nie mieliśmy przypadków, by parokrotnie tak liczna grupa pojawiła się tam, gdzie normalnie żyją ludzie. W tym roku jest jednak inaczej - dodaje łowczy.
Okazuje się, że przyczyna tego zjawiska jest prosta. To ludzie płoszą zwierzynę i wypędzają ją z lasu. - Spowodowane jest to ingerencją człowieka, który w okresie zrzutów poroża przez jelenie, szuka ich w lesie - zdradza Jarosław Kasprzyk z regionalnej dyrekcji nadleśnictwa.
Jak mówią leśnicy, przemieszczanie się tak licznego stada jeleni to też ich forma obrony. - Jelenie i sarny to bardzo płochliwy gatunek zwierząt. Uciekają nie tylko przed człowiekiem, a także przed wilkami, które pojawiły się w tej okolicy - dodaje Michał Kolasiński. Takie zjawisko niepokoi jednak leśniczych, bo wypłoszone zwierzęta stanowią podwójne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla ludzi. - Takie uderzenie rozpędzonych zwierząt, nawet dzików, to jak zderzenie z TIR-em - mówi Maciej Kubiak z Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Urzędu Miasta Poznania.
Jednak, jak obserwują mieszkańcy większych miast, także Poznania, zwierzęta leśne coraz częściej zbliżają się do skupisk ludzi. - Musimy zaznaczyć, że gospodarka łowiecka nie jest prowadzona na terenie Poznania. Dlatego tak wiele dzików, lisów, saren można zobaczyć nie tylko na obrzeżach, ale coraz częściej w centrum miasta. Zwierzęta są leniwe, nie chce im się szukać jedzenia, więc penetrują śmietniki - mówi Jarosław Kasprzyk.
Miasta odwiedzają nie tylko dziki, jelenie czy sarny, ale także lisy, jenoty, borsuki i bobry. - Ustawiamy żywołapki oraz odławiamy zwierzęta, dzięki specjalnym klatkom z zapadniami. Jeśli stanowią zagrożenie, to decydujemy się je postrzelić - mówi Maciej Kubiak.
Wypadki
Do wypadków z udziałem lub z powodu zwierząt dochodzi najczęściej na odludziu. Zdarzają się jednak coraz częściej na obrzeżach miast.
Tylko w zeszłym roku policyjne kartoteki odnotowały ponad 100 kolizji z udziałem leśnej zwierzyny. 200 zwierząt zginęło natomiast pod kołami samochodów. Miejscem szczególnie niebezpiecznym jest droga wojewódzka nr 430 z Mosiny przez Puszczykowo do Poznania. Dochodziło tam do wypadków z udziałem dzików, w których ginęli ludzie. Leśnicy apelują więc od lat, by zwiększyć ilość przejść dla zwierząt, co ograniczyłoby ilość wypadków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?