Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Garniewicz - Nasza Wileńska Pyra. Benefis z okazji 75. urodzin w sobotę

Marek Zaradniak
Jerzy Garniewicz od 20 lat jest solistą Kapeli Wileńskiej, z którą objechał pół świata
Jerzy Garniewicz od 20 lat jest solistą Kapeli Wileńskiej, z którą objechał pół świata Andrzej Szozda
Jerzy Garniewicz prowadził "Spotkania z piosenką", był w Tey'u, a w sobotę odbędzie się benefis z okazji jego 75. urodzin.

Urodził się w Wilnie, ale Jerzy Garniewicz, bo o nim mowa niemal przez całe życie związany jest z Wielkopolską.

Tuż po wojnie w 1945 roku po paru tygodniach podróży znalazł się w Międzyrzeczu. Maturę zdawał w Poznaniu w 1956 roku w ówczesnym Liceum Instruktorów Teatrów Ochotniczych, znane później jako Liceum Kulturalno-Oświatowe, które mieściło się najpierw przy placu Bernardyńskim, a potem przy ulicy Głogowskiej. Zaczął studiować na Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej, ale porwał go wir tamtejszego życia artystycznego. Występował tam w studenckim teatrze Pstrąg gdzie poznał takie znakomitości jak Bogumił Kobiela i Zbigniew Cybulski. W klubie Pod Siódemkami śpiewał z założonym przez Włodzimierza Wandera zespołem Making Swing Quartet. W 1962 roku śpiewając piosenkę Jerzego Michotka "Stary cowboy" wygrał będący poprzednikiem festiwalu przegląd piosenki w Opolu i zaczęły się trasy koncertowe po Polsce. Już nie było czasu na naukę.

Romanse zaczął śpiewać po tym gdy pracując w Pałacu Kultury, któregoś razu zaprosił z romansami Aleksandra Wertyńskiego Mieczysława Święcickiego z Piwnicy pod Baranami. - Tak to pięknie robił, że postanowiłem też spróbować i tak narodził się cykl Łabędzi śpiew Jerzego Garniewicza.

Wiele ludzi ze średniego pokolenia pamięta Jerzego Garniewicza jako brodatego, długowłosego człowieka prowadzącego w ówczesnym Pałacu Kultury "Spotkania z piosenką". Przyjechałem z Łodzi i dyrektor Maniszewski zaproponował mi prowadzenie "Spotkań z piosenką". Co niedzielę o godzinie 11 i 10 lat w Pałacu wytrwałem. Piosenek ludzi nauczyłem sporo, a wśród tych, których uczyłem był duet Hanna Banaszak i Piotr Żurowski, ale był także Jan Zieliński, Piotr Kuźniak i Aleksander Maliszewski . Na spotkania o okrągłych liczbach zapraszałem tak znane ówczesne zespoły jak No To Co czy Michaj Burano i Leske Rom, Niebiesko-czarni. Stałem się autorytetem w muzyce młodzieżowej i z Krzysztofem Wodniczakiem oraz Andrzejem Kosmalą wymyśliliśmy "Poznańskie muzykalia". Zapowiadałem I Wielkopolskie Rytmy Młodych w Jarocinie oraz Festiwale Studentów Zagranicznych Równolegle byłem w studenckim teatrze Nurt, do którego wciągnęli mnie Antoni Kończal i Janusz Nyczak. Były tam wtedy też Zdzisława Sośnicka i Mirosława Kowalak.

Gdy skończyły się "Spotkania z piosenką" przez 10 lat występował w kabarecie Tey. Oglądaliśmy go w takich programach jak "Zbiórka czyli z rolnictwem na Tey", "Na granicy czyli szlaban" Stan wojenny zastał nas na Stefanie Batorym. Staliśmy trzy dni na redzie, bo uznano nas załogę. a potem z Bogusiem Smoleniem jego maluchem ruszyliśmy do Poznania.

Na promie wiąże się też wspomnienie prowadzonego z Aleksandrem Gołębiowskim balu sylwestrowego. Był taki sztorm, że kapela była przywiązana sznurami. Pamiętam, że jadłem zupę żółwiową. Ale w swej karierze artystycznej Jerzy Garniewicz prowadził też sklep z butami, zakład cykliniarski i był taksówkarzem.
Pod koniec lat 80 Jerzy Garniewicza zaczął organizować z Ryszardem Liminowiczem imprezy kresowe. Organizował zbiorki książek dla polskich szkół na kresach. Jadąc tam goszczono nas bardzo serdecznie i postanowił, że spróbuje w Poznaniu otworzyć restaurację z kuchnią kresową i tak powstała działająca przez wiele lat w dawnym klubie plastyka BWA Kresowa. Był to nie tylko lokal znany ze smacznej kuchni lecz także niezwykłej atmosfery i programów artystycznych. Razem z nim prowadzili go Henryk Śliwiński i Zbigniew Stochalski. Po czterech latach Jerzy Garniewicz odszedł z Kresowej i przy ulicy Wrocławskiej razem z żoną Barbarą otworzył restaurację "U Garniewiczów". Gdy podniesiono czynsz trzeba było się przenieść na hipodrom na Wolę. Z czasem Garniewiczowie wybudowali domek we wsi Strychy w powiecie międzyrzeckim.

Oczkiem w głowie Jerzego Garniewicza są wnuczki Maja, Dominika i Marika oraz wnuk Oskar. Mimo wieku, z którym nie może się pogodzić nadal jest czynny artystycznie. Od 20 lat jest solistą Kapeli Wileńskiej, z którą przejechał pół świata. Zapytany kim się czuje wielkopolaninem czy kresowiakiem cytuje Włodzimierz Ścisłowskiego mówiąc o sobie, że jest Wileńską Pyrą.

W sobotę w auli Zespołu Szkół Muzycznych przy ulicy Solnej odbędzie się benefis, którego pretekstem są 75. urodziny Jerzego Garniewicza. Wystąpi m.in. wnuk jubilata pianista Oskar Stabno, Więcej nie zdradzimy. Początek o godzinie 16 Wstęp wolny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski