Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy K. nie chce grać zwyczajności?! - rozmowa z Jerzym Kryszakiem

Marek Zaradniak
Jerzy Kryszak w niedzielę w poznańskiej Arenie świętował będzie swój jubileusz.
Jerzy Kryszak w niedzielę w poznańskiej Arenie świętował będzie swój jubileusz. Piotr Wygoda/East News
Jerzy Kryszak, pochodzący z Kalisza aktor i satyryk, w Poznaniu będzie świętował swoje 70-lecie. Nam opowiedział skąd się wziął taki jubileusz, z czego nigdy nie śmieje się na scenie, co go wkurza i obśmiewa na scenie i dlaczego marzy o samych dwupasmówkach w Polsce.

Pana jubileuszowy program "Postrzyżyny, czyli jubileusz Jerzego K.", jaki zobaczymy w niedzielę w poznańskiej Arenie promowany jest hasłem "Tak dalej być nie może. Musimy nie tylko na serio zmierzyć się z kabaretem, ale i realnie i zdecydowanie zmienić Polskę". Co to znaczy zmierzyć się realnie z kabaretem?
Jerzy Kryszak: Obecnie obserwujemy ogromny wysyp propozycji kabaretowych. One nie do końca do mnie przemawiają. Cały czas są studenckim żartem albo obiegowymi dowcipami, zamienionymi w skecze, a kabaret powinien być spotkaniem z ludźmi, które dotyka tematów, które nas teraz interesują, drażnią, niepokoją. I z takich balonów trzeba spuszczać powietrze. Tak zawsze widziałem kabaret.

A jak trzeba zmieniać Polskę?
Jerzy Kryszak:Wolno i konsekwentnie, przynajmniej na bardziej życzliwą. Ja zawsze będę bronił stanowiska, że w dzisiejszych czasach można błyskawicznie zaistnieć w mediach, w kabarecie czy w internecie - wystarczy rzucić jedno, wyraziste, soczyste słowo, które natychmiast rozdudni się na wszystkich kanałach i częstotliwościach. Ale tak naprawdę to myślę, że nam, Polakom, brakuje życzliwości w stosunku do innych, a nawet siebie. Widać to szczególnie, jak w soczewce, w kabarecie, gdzie często obserwuję teksty czy sceny śmieszne, komiczne, ale prowokujące do nienawiści, do jakichś podziałów. Jestem gorącym zwolennikiem i propagatorem śmiechu, ale moim zdaniem powinien to być śmiech życzliwy, a nie taki, który zabija.

PRZECZYTAJ TEŻ: CZYJA JEST ANNA GERMAN? POLSKO RUSKA AWANTURA O ANIĘ

A czy Polska jest życzliwa kabareciarzom. Nie ma Pan problemów?
Jerzy Kryszak:Czasami mi się zdarzają, bo przecież nie wszyscy są w stanie wszystko zrozumieć, mamy różną wiedzę czy wrażliwość. W związku z tym bywa, że ktoś protestuje przeciwko mojemu poczuciu humoru, bo słowo czy gest go dotknęło albo zraniło, ale chciałbym, aby jak najmniej ludzi czuło się dotkniętych. Mogą ze mną dyskutować, śmiać się albo nie, ale nie chciałbym, żeby odchodzili zagniewani. Nigdy tego nie lubiłem i uważam, że tego gniewu mamy w Polsce za dużo.

Po prostu nie widzę powodu, aby żartować z wiary

Czy są w kabarecie tematy tabu?
Jerzy Kryszak:Oczywiście - zawsze są. Od razu przychodzi mi do głowy sfera religijna, i to nie tyle sprawy Kościoła, ale wiary jako naturalnej potrzeby człowieka. To pole szczególnie wrażliwe, intymne i odsłonięte - dlatego uważam, że z wiary nie należy żartować. Sporo upraszczając, to jest tak, jakby ktoś uprawiał kalafiory i one mu smakowały, a nagle obcy wtargnął na jego pole i kazał uprawiać ziemniaki. Poza tym po prostu nie widzę powodu, aby żartować z wiary. Uważam również, że wszystkie sytuacje tragiczne mają charakter pozakabaretowy i nie wolno śmiać się z tego, co kogoś boli.

A z czego śmieje się Jerzy Kryszak?
Jerzy Kryszak:Uwielbiam zdzierać maski z napuszoności, pompy. Szczególnie upodobałem sobie polityków, choć nie tylko, ale ta ich przesada w zachowaniu jest najbardziej widoczna. Im się wydaje, że są wirtuozami i grają w orkiestrze symfonicznej, tymczasem ledwie brzdąkaj w kapeli podwórkowej. Śmieję się z postawy, jaką jest brak dystansu do siebie i innych. Ludziom noszącym w sobie tę nadętość wydaje się, że każda nominacja jest nominacją na człowieka nieomylnego. I ona dodaje im skrzydeł. A ja nie znoszę, gdy ktoś się pompuje od wewnątrz. Nie cierpię dostojeństw, które - moim zdaniem - wprowadzają do rzeczywistości jakąś sztuczność, grę, jakiś teatr. Tymczasem teatr, wielka sztuka czy dobry kabaret musi się opierać na tym, co jest prawdziwe, a przecież to, co proponują politycy, nie jest zabawne.

Ma Pan szczególną umiejętność naśladowania głosów. Czy to umiejętność wrodzona, czy trzeba się było tego nauczyć.
Jerzy Kryszak:Musiałem się nauczyć na potrzeby różnych programów telewizyjnych. Kolega, który rewelacyjnie imitował głosy różnych ludzi, czasami nie mógł brać w nich udziału i ktoś musiał go zastąpić - przyjąć jeden, drugi czy trzeci głos, aby załatać te dziury. Co ciekawe, nie nauczyłem się głosu Lecha Wałęsy, słuchając Lecha Wałęsy, ale słuchając mojego kolegi. To on pokazał mi tę sztukę. Dopiero później zacząłem czytać wywiady i słuchać Lecha Wałęsy. Mało tego, doszedłem nawet do tego, że gdy "mówię Wałęsą", to także myślę jak Wałęsa.
ZOBACZ TEZ: DLA NICH DOBRY ŻART MEDALU WART

Wielu, po 30 latach Pana obecności w kabarecie, uważa Jerzego Kryszaka za mistrza. A jakich Pan miał mistrzów kabaretu?
Jerzy Kryszak:Muszę zacytować mojego tatę, który - choć widział mój spektakl dyplomowy w Krakowie - powiedział mi kiedyś, że dla niego tak naprawdę będę prawdziwym aktorem, jeśli zagram w Kabarecie Starszych Panów. I zagrałem. Były takie dwa odgrzewane przedstawienia, do udziału w których zaprosili mnie Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora. Zagrałem z Kaliną Jędrusik i z całą plejadą tamtych gwiazd. Byłem naprawdę szczęśliwy. Po programie Jerzy Wasowski powiedział do mnie: "Panie Jerzy, teraz niech pan uważa i przebiera, bo będzie pan miał całą serie komediowych propozycji". Gdy to usłyszałem, spojrzałem po sobie i ukłoniłem się. Niestety, chyba przez trzy lata nikt mi niczego takiego nie zaproponował, więc proroctwo mistrza nie spełniło się od razu.

Film musi być jak poezja i literatura, czyli być esencją życia

Wróćmy więc do początków. Dlaczego został Pan aktorem?
Jerzy Kryszak:Tak naprawdę nigdy sobie na to pytanie do końca nie odpowiedziałem. W pewnym momencie był to zwykły upór - chciałem sobie coś udowodnić. No może też trochę udowodnić innym - chodzi mi o to, że jako młody chłopak miałem łatwość mówienia wierszy. Lubiłem recytować, rozumiałem poezję, mnóstwo jej czytałem. W związku z tym byłem nawet kiedyś na konkursie recytatorskim w ówczesnym Pałacu Kultury w Poznaniu. Miałem wtedy chyba 16 lat. Do dziś to pamiętam. Poza tym nie widziałem dla siebie miejsca w naukach ścisłych ani żadnych filologiach. Szukałem miejsca, w którym mógłbym łączyć poczucie humoru i prostą poezję. Sumą takich składników mogła być tylko szkoła teatralna. Dwukrotnie odpadłem podczas egzaminów w Łodzi, więc sobie ją odpuściłem i wybrałem Kraków. Pomyślałem, że trzecie podejście musi być skuteczne. Uparłem się - chciałem sobie udowodnić, że nadaję się do aktorstwa i sprawdzić, czy ktoś mnie zauważy, czy nie.

Ostatnio rzadko widujemy Pana w filmie. Nie ma Pan propozycji?
Jerzy Kryszak:Zdarzają mi się oferty z seriali, ale ja nie umiem grać w takich produkcjach, w których połowa sceny odbywa się przy stole i je się obiad. Albo główny bohater wraca z pracy i mówi, że jest zmęczony, a jego żona mówi, że odrabiała lekcje z dziećmi. Do tego jeszcze Kacperek przyszedł ze szkoły z guzem. Ja nie umiem grać takich scen. Nie umiem wzbudzić w sobie takiej jakby zwyczajności. Po prostu nie chcę grać zwyczajności. Bo moim zdaniem film nie powinien imitować zwyczajności. Film musi być jak poezja i literatura, czyli być esencją życia. A te serialowe "dramaty", teksty mówiące o tym, że Krysia jest chyba w ciąży, bo lubi ogórki, mnie nie interesują. Zdecydowanie bardziej już wolę nic nie robić albo wziąć łopatę i pokopać w ogródku, przewracać grudy ziemi. Lubię włożyć łapę w glebę. Dlatego wypatruję przyjścia prawdziwej wiosny.
PRZECZYTAJ TEŻ: PIERWSZA POLKA URODZONA DZIĘKI IN VITRO CHCE DOKONAĆ APOSTAZJI

Ale branżowe portale piszą, że powstaje film "Antyterapia" z Pana udziałem.
Jerzy Kryszak:Podziękowałem za udział w tym filmie. Pół roku się namyślałem, czy to grać, czy nie, ale ostatecznie nie znalazłem w tym filmie niczego dla siebie. A ja lubię robić coś z przyjemnością, nie cierpię się naginać.

Świętuje Pan 30-lecie kabaretu, ale i 40-lecie obecności na scenie...
Jerzy Kryszak:Tak się złożyło, bo debiutowałem w teatrze, będąc na trzecim roku szkoły teatralnej, a dziesięć lat później, w 1983 roku, znalazłem się w kabarecie. Dlatego połączyłem jedno z drugim i obchodzę 70-lecie.

Zaprosił Pan na poznański jubileusz całą plejadę gwiazd. Będą kabarety Ani Mru Mru, Czesuaf, Kabaret Młodych Panów, Alosza Awdiejew, Cezary Pazura, Mieczysław Szcześniak. Jak postrzega Pan konkurencję w kabarecie?
Jerzy Kryszak:Nie wiem, co to jest konkurencja. Wszędzie słyszy się, że w teatrze jest konkurencja i w kabarecie. Wśród rzemieślników także jest - konkurują złotnicy, ale i rolnicy, a nawet politycy. Ale przecież to nie znaczy, że trzeba się wzajemnie wycinać.

A dlaczego Pana jubileusz nazywa się "Postrzyżynami"?
Jerzy Kryszak:Bo jestem postrzegany jako ten z mniej licznie owłosioną czupryną. Żeby rzecz uporządkować, w Poznaniu dojdzie do "ogolenia głowy".

Dużo ma Pan pracy w tym roku?
Jerzy Kryszak:Pokażę się na Top Trendy w Sopocie i cały czas będę robić swoje. Czekam na rolę, która sprawi mi przyjemność tak jak dubbing, w którym ostatnio zagrałem. Wcieliłem się tam w postać lekkiego szaleńca, ale była to fajna rola do zagrania głosem i tak zwanym wnętrzem. A tak naprawdę lubię kontakt z ludźmi. To, że mogę do nich wyjść i widzieć uśmiechnięte twarze.

Trudno znaleźć informacje o życiu prywatnym Jerzego Kryszaka. Powie nam Pan, jaka jest Pana rodzina?
Jerzy Kryszak:Nie opowiadam o swoim domu, więc powiem krótko: Od 7 lat jestem z kimś tak wspaniałym i tak kochanym, że chciałbym, aby Tusk wszystkie drogi, które prowadzą do mojego domu, uczynił dwupasmowymi, żeby powroty były jak najszybsze i jak najbezpieczniejsze. O tym marzę.

No to może chociaż, czy Pana żona też jest aktorką?
Jerzy Kryszak:Nie! Boże! Dlaczego? Ja chcę mieć dom, do którego wracam i gdzie się nie pracuje w tych samych godzinach.

Rozmawiał Marek Zaradniak

Jerzy Kryszak
urodził się 24 kwietnia 1950 w Kaliszu. Jest absolwentem tamtejszego Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka i Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Aktor, satyryk i parodysta. W latach 1974-78 był aktorem Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a w latach 1974-1978 Teatru Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie.

Jest artystą kabaretowym, potrafiącym naśladować głosy wielu osób, w tym m.in. Lecha Wałęsy, Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego, Wojciecha Jaruzelskiego czy Jana Pawła II. Na początku lat 90. występował w programach "Polskie Zoo"i "Mój pierwszy raz".

W 2007 roku prowadził w Polsacie razem z Agatą Młynarską program "Dzień Kangura". W 2009 roku prowadził w TVP 2 program "Uważaj na kioskarza" . Od kilku lat występuje też w programie "HBO na Stojaka" emitowanym przez HBO i HBO Comedy.

Dorobek filmowy Jerzego Kryszaka to około 50 ról w filmach fabularnych, jak i serialach. Oglądaliśmy go m.in. w takich filmach jak "Nowy Jork czwarta rano", "Limuzyna Daimler Benz", "Wodzirej" czy serial "Daleko od noszy". W roku 1991 Jerzy Kryszak otrzymał "Wiktora" jako osobowość telewizyjna.

Występ jubileuszowy
"Postrzyżyny, czyli jubileusz Jerzego K"
Poznań, 14 kwietnia, Arena, godz. 18, bilety 39-120 zł

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski