Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem indywidualistką i trener nie ma ze mną łatwego życia

Radosław Patroniak
We wrześniu i październiku Marta Walczykiewicz odpoczywa od ciężkich treningów
We wrześniu i październiku Marta Walczykiewicz odpoczywa od ciężkich treningów Fot. Waldemar Wylegalski
Rozmowa z Martą Walczykiewicz, zawodniczką KTW Kalisz, wicemistrzynią świata i mistrzynią Europy w kajakowej jedynce.

Każdy chciałby mieć poczucie, że jest prawie najlepszy na świecie w jakiejś dziedzinie życia. Nie każdy jednak ma świadomość wyrzeczeń związanych z dążeniem do doskonałości. Niektórzy uważają nawet, że życie zawodowych sportowców to sielanka...
W moim najbliższym otoczeniu nie brakuje takich opinii, bo od kiedy zaczęłam wyjeżdżać na zawody, to zazdroszczono mi w rodzinie, że nie dość, że zdobywam medale i zarabiam w ten sposób na stypendium, to jeszcze mogę zwiedzić pół świata. Tymczasem zazwyczaj podczas wyjazdów mamy 3-4 dni wolnego i w dodatku człowiek nie zawsze ma nastrój i chęć, by opuścić hotel. Z kolei poza startami jeżdżę na zgrupowania, które nie mają już nic wspólnego z odpoczynkiem. Tylko wrzesień i październik jest inny, bo wtedy mogę zapomnieć o używaniu wiosła. Z drugiej strony warto być zawodowym sportowcem, bo można doświadczyć uczuć, które są obce innym ludziom. Kiedy staje się na podium, wtedy nie mają znaczenia pieniądze, wyrzeczenia i konflikty personalne.

Co jest dla pani najważniejsze w sporcie poza medalami. Może popularność i gratyfikacje finansowe?
Niekoniecznie, choć nie mogę powiedzieć też, że moje życie składa się z trosk materialnych, mimo że nie mam indywidualnego sponsora. Z popularnością to bym nie przesadzała, bo nie uprawiam piłki nożnej i nie zdobyłam jeszcze złota na igrzyskach. Wyjątkiem jest mój rodzinny Kalisz, w którym wszędzie dostaję rabaty, a czasami ktoś mi postawi piwo lub sok. Wracają do motywacji, która mi towarzyszy na co dzień, to napędza ją chęć rywalizacji. Wyznaczanie celów mam już zakodowane w głowie. Kiedy płynę na torze chcę być pierwsza, kiedy idę na siłownię chcę dźwignąć 5 kg więcej, a na basenie chcę być o sekundę szybsza niż ostatnio. Taka już po prostu jestem. Lubię czuć stawkę i atmosferę walki o coś.

Czasami pływa Pani w dwójce albo w czwórce, ale najlepiej się czuje Pani w jedynce na koronnym dystansie 200 m. Czy trener reprezentacji, Tomasz Kryk, próbuje Panią przekonać do kolektywnych działań?
Do innych rzeczy też, ale ciężko mu to wychodzi, bo ja zawsze byłam indywidualistką. Poza tym mam trudny charakter do współpracy. Dlatego nie zrezygnuję z różowego kajaka, kolczyków i tatuaży. Mam też swoje szczęśliwe skarpetki, które zawsze zakładam przed ważnym startem. Trener próbował mnie zmienić, ale z czasem zrozumiał, że to daremny trud. W minionym sezonie trochę posprzeczaliśmy się o mój udział w jednych zawodach PŚ. Ja byłam przeciwna, bo miałam kontuzję, a jeszcze wcześniej maturę na głowie, a trener był inn ego zdania. Ostatecznie postawiłam na swoim i jak się później okazało wyszło mi to na dobre. Zdarza się oczywiście też tak, że to trener ma rację. Jedno jest pewne – nie jestem łatwą do prowadzenia zawodniczką. Nie mam sposobu na „ciche dni”. Nie przenoszę tylko nieporozumień między mną a trenerem na inne zawodniczki, a po dwóch dobach zapominam, że coś między nami było nie tak.

A jaka jest rola trenera w kajakarstwie? Chyba ogranicza się tylko do mierzenie czasu, rozpisania treningów i eliminowania błędów technicznych?
No właśnie wbrew pozorom trener w kajakach nie jest tylko od przygotowania planu zajęć i włączenia stopera. Trener musi być dla zawodniczki w pewnym stopniu również psychologiem, motywatorem i mentorem. Oczywiście z tymi oczekiwaniami nie ma sensu też przesadzać, bo będąc jeszcze juniorką wydawało mi się, że trener będzie dla mnie drugim ojcem, a to po prostu było naiwne podejście. Poza tym kajaki są monotonne, więc szkoleniowiec musi zadbać o urozmaicenie treningu i świeże spojrzenie na te same kwestie, które wydają się już do końca rozpracowane, a i tak potrafią zaskoczyć w trakcie wyścigu. W sumie to trener nie ma łatwego życia, zwłaszcza trener kadry kobiecej, ale boje się, że gdyby zastąpiła go kobieta, to dopiero zapanowałby totalny chaos.

Wyścig na 200 m trwa około 40 sekund. Czy w tym czasie można w ogóle popełnić błąd i zauważyć, w jakim tempie płyną rywalki?
Jeśli ma się tor obok to jest taka szansa. Jeśli nie, to płynie się własnym tempem i po minięciu linii mety patrzy na tablicę wyników. A co do błędów, to można ich popełnić bez liku. Wyścig sprinterski tak naprawdę składa się z samych niuansów. Kiedyś na przykład wolałam pływać z wiatrem i jak rano przed startem dostawałam informację, że będzie wyścig pod wiatr, to już mogłam żegnać się z podium. W przeszłości wiatr hamował mój temperament. Od pewnego czasu nie demonizuję tej kwestii i w każdych warunkach wiatr nie jest już moim wrogiem.

My w Poznaniu chwalimy się najlepszym torem na świecie, ale to Pani wie, gdzie się odbywają najlepsze zawody kajakowe?
To trochę złożona kwestia, bo rzeczywiście mamy pięknie położony tor, z rozbudowaną bazą noclegową i nowinkami technicznymi. Słabą stroną poznańskich imprez jest jednak frekwencja na trybunach. Mocno pod tym względem odstajemy choćby od Szegedu. Tylko, że dla Węgrów kajaki to sport narodowy i oni każde zawody traktują jak wielkie święto i piknik.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski