Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem jak dobre wino - mówi Jan Zieliński, wokalista, kompozytor i producent

Marek Zaradniak
Jan Zieliński: Pomysłów na kolejne utwory mi nie brakuje
Jan Zieliński: Pomysłów na kolejne utwory mi nie brakuje archiwum Jana Zielińskiego
Jan Zieliński, poznański wokalista, kompozytor i producent opowiada o nowym przeboju "Ręce, ręce" i wspomina stary "Daj mi tę noc", który ma już... 30 lat.

Ma Pan nową piosenkę "Ręce, ręce", ale zarazem kontrakt z dużym koncernem płytowym. Co to oznacza i co to zmienia w Pana życiu?
To klucz do mojej kariery, ponieważ wiele lat pracowałem i teraz okazuje się, że nie odcinam kuponu od wielkiego przeboju "Daj mi tę noc", który śpiewałem z zespołem Bolter czy innych piosenek, ale idę dalej. Jestem podobny do wina, bo im jestem starszy, tym moje pomysły są głębsze, dojrzalsze i nie chcę, aby były lotne. Chcę je zarejestrować na wszelaki sposób. Niekoniecznie jako wokalista, ale także jako producent, autor i kompozytor. Zorganizowałem jednak niedawno casting dla młodych wokalistów, którzy śpiewaliby pisane przeze mnie piosenki, ale, niestety, nie sprostali moim wymaganiom. Mnie, doświadczonemu producentowi, kompletnie nie odpowiadało to, co oni robią. Słuchałem ich, ale oni po prostu tylko w jakiś sposób klonują siebie. To nie jest to, czego ja bym chciał. Brakuje im choćby jakże potrzebnej charyzmy w głosie czy odpowiedniej skali. A tego dziś się wymaga na rynku. Tymczasem śpiewających facetów jest jak na lekarstwo. Jest Rafał Brzozowski, Kuba Badach...

Wróćmy do piosenki - czy w ślad za "Ręce, ręce" będzie duża płyta?
Na razie wytwórnia nic o tym nie mówi, ale myślę, że będziemy o tym rozmawiać wczesną jesienią, gdy opadną emocje lata związane z pierwszym singlem. Ci, którzy słuchali tej piosenki, szybko łapią refren i doskonale się przy niej bawią. Dla mnie to ewidentny znak, że to elegancki, taneczny, dancefloorowy utwór. Inny od "Daj mi tę noc". Taki, jakie dzisiaj gra się w Europie do tańca. No i lada moment pojawi się teledysk, bo dziś piosenka bez teledysku nie istnieje.

Od czasu wylansowania i wykonania na festiwalu w Opolu "Daj mi tę noc" mija w tym roku 30 lat. Będzie Pan świętował z byłymi kolegami ten jubileusz?
Nie jestem upoważniony do rozmów w sprawie zespołu Bolter. Trochę się temu dziwię, ale do tej pory na temat wznowienia koncertów nic nie słyszałem. A moim zdaniem jest to okazja, którą można by wykorzystać i zrobić naprawdę coś fajnego. Kawałek tego tortu odkroić dla siebie. Wiem, że Sławek Sokołowski koncentruje się teraz na wylansowaniu Michała Szpaka. Wreszcie Michał został doceniony, zauważony i poważnie potraktowany.

Jak długo występował Pan z Bolterem?
Z przerwami 30 lat. Ale równolegle działałem i działam pod swoim nazwiskiem. Pracowałem też na statku. Musiałem przecież utrzymać rodzinę... Możliwe, że gdybym był kawalerem, to bym nie musiał się martwić o chleb dla niej i pewnie byłbym perkusistą jazzowym jak na początku kariery. Kiedyś kolega z Izraela powiedział o piosenkach: "One nie mają grać. One mają zarabiać". Każdy rodzaj muzyki ma swoich odbiorców. Mnie na przykład podobają się piosenki mojej córki Kasi. Jest bardzo kreatywna. Ja zaś szukam nowych brzmień, by to, co robię, nie było powtarzalne.

Ale piosenkę "Ręce, ręce" napisał Pan sam od początku do końca.
Rzeczywiście, jestem autorem całości. Nagrywaliśmy w studio Przemysława Ślużyńskiego, znakomitego inżyniera dźwięku, który wykłada zresztą w Instytucie Akustyki UAM. Wspaniale nam się współpracowało. Mam nadzieję, że tam nagram też dużą płytę. Pomysłów na kolejne utwory mi nie brakuje i myślę, że przekonam do nich prezesa Universalu. Mam już spore doświadczenie i byle czego już nie zamierzam grać. Każda piosenka musi mieć coś ze sobą nieść. Jakiś świeży powiew. Zresztą ludzie z Universalu bardzo mi pomagają. "Ręce, ręce" zostały rozesłane do wszystkich stacji radiowych i didżejów w Polsce. Wystąpiłem też w programie "Sierocki na lato" w TVP Kultura. Jan Kubicki, prezes Universal Polska powiedział, że Polska potrzebuje muzyki środka. Dodał, że jestem jednym z niewielu wokalistów, którzy wykonują ją we właściwy sposób. Jest przyzwoita i dobrze zrobiona.

Taka opinia cieszy. Dlaczego Pana zdaniem tak mało jest w Polsce muzyki środka?
Bo każdy robi to, czego oczekują media i boi się wyjść dalej. A przecież muzyka środka jest dla wszystkich. I dla panienki z dobrego domu, i dla tych, którzy lubią ambitne brzmienia. Doskonale potrafią robić muzykę środka Szwedzi, czego kolejnym potwierdzeniem tegoroczne zwycięstwo Mansa Zelmerlowa na Konkursie Piosenki Eurowizji.

W przyszłym roku zaryzykuje Pan udział w polskich eliminacjach do Eurowizji?
Chętnie. Bo Eurowizja to właśnie festiwal muzyki środka. Tam zawsze pojawiają się trzy, cztery bardzo dobre piosenki. To niemożliwe, aby cała Europa pisała tylko złe piosenki.

Jan Zieliński jest rodowitym poznaniakiem. Najbardziej znany jest jako wokalista, ale jest też kompozytorem, aranżerem , producentem, wokalistą i perkusistą . W młodości występował m.in. z Krzesimirem Dębskim w zespole Hazard.
Jana Zielińskiego wielu kojarzy z zespołem "Bolter", ale na festiwalu w Opolu wylansował też pod własnym nazwiskiem piosenkę "Nie ufam tobie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski