Kim ty właściwie jesteś? Takie pytanie Eskan Darwich słyszy coraz rzadziej. Niezmiennie odpowiada, że Polakiem, no i Kurdem, bo Kurdem się jest przez całe życie. Przyznaje jednak, że z ojczyzną łączy go coraz mniej, ale taki jest los Kurdów, którzy własnego państwa nie mają od czasów starożytnych.
Do Polski trafił przez przypadek. W szkole średniej ojciec powtarzał mu: Ucz się synu, to poślę Cię na studia do Europy. Więc się uczył. Był najlepszy w klasie. Maturę zdał bardzo dobrze, co w Syrii nie jest regułą, bowiem egzamin ten oblewa 70 procent uczniów. Akurat w tym czasie odwiedził ich ojca przyjaciel, który mieszkał w Polsce i zareklamował nasz kraj.
- Kupiłem najcieplejszą kurtkę i poleciałem. Na Okęciu trząsłem się z zimna, bo słowo "najcieplejsza" zupełnie co innego oznacza w Syrii, a co innego w Polsce - tłumaczy.
Nie ukrywa, że Polska, której wcześniej nie potrafił nawet umiejscowić na mapie, na początku rozczarowała go. Dla mieszkańca Bliskiego Wschodu jakikolwiek kraj europejski powinien wyglądać jak Ameryka: szerokie ulice, eleganckie samochody, drapacze chmur i kolorowe reklamy. Tymczasem Warszawa była wówczas smutna, szara i brudna. Jak to u nas zimą.
Najpierw trafił do Łodzi, gdzie musiał się nauczyć języka polskiego, a potem studiować stomatologię. Po trzech miesiącach próbował czytać podręcznik biologii.
- Rozkładałem słowa na głosi i uczyłem się ich na pamięć - opowiada.
Ostatecznie nie skończył stomatologii, lecz stosunki międzynarodowe. Był nawet wykładowcą i rozpoczął studia doktoranckie. Wybór był prosty, bo polityka to jego żywioł. Twierdzi, że w jego ojczyźnie to norma.
- Jak spotkasz pasterza, na pewno będzie miał dwa radioodbiorniki. Jeden nastawiony na miejscową stację a drugi na BBC - wyjaśnia.
Nawet tę opowieść o sobie przeplata bieżącymi wątkami politycznymi, tyle że lokalnymi, kaliskimi, a nie ogólnoświatowymi. Nie ukrywa, że czuje się Polakiem i kaliszaninem i to pełną gębą. Jest przeciwnikiem multikulti, bo według niego każdy przybysz powinien przyjąć miejscowe zwyczaje, wartości i zasady, także jako wyraz szacunku dla gospodarzy. Dlatego, choć pochodzi z rodziny muzułmańskiej, wziął katolicki ślub i wychowuje dzieci po chrześcijańsku.
- Jestem konserwatywnym Polakiem, gotowym bronić swojej ojczyzny, także na wojnie - podkreśla.
Z drugiej strony jest zwolennikiem dialogu i pokojowego rozwiązywania problemów, dlatego niekoniecznie podoba mu się to, co dzieje się w polityce na krajowym i lokalnym podwórku. Uważa, że dla dobra wspólnego należy współpracować z każdym, kto tego chce. Cytuje list biskupów polskich do niemieckich sprzed 50 lat: ,,Wybaczamy i prosimy o wybaczenie". Dlatego chętnie dyskutuje o polityce czy religii, która jest jego drugim konikiem. Z chrześcijanami miał kontakt od dziecka, bo w jego rodzinnym mieście jest pięć meczetów i aż dziesięć kościołów różnych wyznań chrześcijańskich. Dziś jest zapraszany na gościnne wykłady w uczelniach i szkołach średnich, m.in. na temat tolerancji religijnej.
Zajęty problemami Kalisza i Polski, nie zapomina o ojczyźnie, podzielonej między czterech sąsiadów. W tych "zaborach" widzi podobieństwo do Polski. Jest ich znacznie więcej, choćby z tego powodu, że Kurdowie są Indoeuropejczykami, podobnie jak Polacy, gdy tymczasem ich sąsiedzi to ludy mongolskie lub semickie. Wiele słów jest podobnych, a np. liczebniki pięć i sześć brzmią niemal identycznie. Zresztą wśród Kurdów nie brakuje osób o jasnych włosach i niebieskich oczach. Tak na przykład wyglądała jego babka. Wszyscy mają jasną skórę, co wyraźnie różni się od Arabów. Nie wszyscy to dostrzegają i nadal bywa, że ktoś o nim, wcale niezłośliwie powie "Arab". Denerwuje go to i niezmiennie prostuje: ,,Taki ze mnie Arab, jak z ciebie Rosjanin"!
Oczywiście cały czas interesuje się losami Kurdów, którzy są główną siłą w walce z islamistami na Bliskim Wschodzie. Jest ich mniej, ale są twardzi, jak to górale, bo z gór się wywodzą. Kibicuje rodakom w Iraku, którzy faktycznie wykroili dla siebie część państwa, mają własny rząd. Co ciekawe, do irackiego Kurdystanu łatwiej się dostać z Polski niż z Iraku, bowiem każdy Irakijczyk musi mieć dwie osoby, które za niego zaręczą. Polak żadnego.
Irakijski Kurdystan ma także swoją armię i to - jak na tamte rejony - dość specyficzną, bo blisko połowa żołnierzy to kobiety. To poważny problem dla wrogów, czyli Państwa Islamskiego (ISIS), bo muzułmanin zabity przez kobietę nie idzie do raju...
Zdaniem Darwicha, jeśli chodzi o rolę kobiety w rodzinie, Kurdystan nie różni się od Polski.
- Tata nie mógł nic w domu zrobić bez zgody mamy - tłumaczy ze śmiechem.
Swoją żonę Elżbietę poznał w Kaliszu, gdy odwiedzał prowadzących tu restaurację Kurdów. Zakochał się szybko i bez pamięci - w niej i w Kaliszu. Mówi, że ma tu bardzo dużo do zrobienia właśnie jako Kurd, bowiem w zwyczaju tego ludu jest nie tylko asymilacja z nowym społeczeństwem, ale także praca na jego rzecz. Dlatego zaangażował się w politykę i wystartował w wyborach samorządowych. Z powodzeniem, bo tylko w jego okręgu kaliska Platforma Obywatelska wygrała i to po raz pierwszy.
Wierzy, że także w polityce można coś osiągnąć pracą i uczciwością. Teraz chce o tym przekonać także innych.
ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?