Jestem za zgodą na wojnę biologiczną

Już słyszę ten śmiech. Facet dostał kataru i pewnie kona, a kobieta wokół ma się krzątać, kroplówki podpinać, nocniki zmieniać i czaić się z respiratorem. Nic z tych rzeczy. W bitwie chrześcijanie-lwy wygrywam na punkty, nie dopuściłem tych małych cwaniaków na odległość ciosu. Cud, bo wokół szaleje konkurs na najbardziej rzężący kaszel. W redakcji rozważaliśmy plan wprowadzenia maseczek higienicznych, ale rozważania utknęły w martwym punkcie, gdy część pań uznała, że maseczki nietwarzowe, część była skłonna zgodzić się na model lila-róż, inne uznały, że bez gustownych kryształków Swarovskiego to lipa. Panowie podzielili się na zwolenników maseczek z włóczki, dżinsowych i w kancik. Większość w życiu nie założyłaby czegoś tak niemęskiego. Prawdziwy facet grypy się nie boi. Prawdziwy facet na grypę liczy... Ech, te nasze chore fantazje. Marzymy o ponętnej pielęgniarce, a jak dochodzi co do czego, to wychodzi rosła Hermenegilda. Z wąsikiem.

Z grypą wygrywam, o dziwo, gdy trup wokół ściele się gęsto, jakoś te gruźlicze pokasływania z lewa i prawa nie działają. Duża zasługa używanej broni. Szybko okazało się, że nowoczesne leki działają tylko na portfel. Stare metody leczenia, z których nieletnim jednej polecić nie można, ale pozostałe (miód, cytryna, czosnek) jak najbardziej - działają jak armia radziecka. Wróg ucieka na samą wieść. W odwodzie pozostaje jeszcze sprawdzona metoda babci, ale to broń ostateczna. Na widok gorącej kawy ze smalcem człowiek z krzykiem zerwałby się nawet z katafalku.

Prawdziwa wojna. Szkoda, że tu nie można zamówić wizyty amerykańskiej I Dywizji, ze wsparciem lotniskowca. Eskadra samolotów nie poradzi, zwłaszcza gdy piloci usmarkani. Ciekawostka: ten lotniskowiec kosztuje więcej niż jako ludzkość przeznaczamy na badania grypy, choć mniej niż jako ludzkość przeznaczamy na jej leczenie. Po prostu: leczymy się mało skutecznie, za to zabijamy z gracją. Z ciekawości sprawdzam: w ubiegłym roku na zbrojenia Ziemianie przeznaczyli blisko 2 biliony dolarów. Amerykanie najwięcej, zaraz za nimi Chińczycy, Rosjanie, biedni Hindusi. O naszej kochanej, pokojowo usposobionej Europie już nie mówiąc. Za taką sumę każdemu Polakowi, od kołyski aż po grób, można by kupować co roku terenowego mercedesa.

Na leki zwalczające objawy, przedłużające życie, wygładzające zmarszczki i likwidujące wypryski wydajemy pewnie więcej. Jeden z koncernów chwalił się, że na wprowadzenie 5 tylko specyfików wydał ponad 60 miliardów dolarów. Ile na tym zarobił - inna sprawa. Fakt, że sporo zapłacił tylko za to, żeby nikt inny nie mógł jego wynalazków wykorzystać...

Spiskowa teoria dziejów mówi, że koncernom farmaceutycznym najzwyczajniej nie opłaca się pracować nad zbyt skutecznymi lekami. Jest w tym logika: co im po wyleczonych klientach? Lepiej, żeby ludzie po prostu się leczyli. Dlatego mamy coraz mniej chorób śmiertelnych, za to masę przewlekłych. Złoty interes. Przeciętny film o straszliwej epidemii kosztuje więcej niż szukanie leku na tę epidemię. Dlatego zamiast wspierać nieskuteczne koncerny z uporem maniaka wspieram pewną pasiekę i klasztor benedyktynów.

Szkoda, że za leczenie nie biorą się ludzie od wymyślania broni. Są skuteczni. Pozwólmy im, znieśmy zakaz prowadzenia wojny biologicznej. Gdyby jakiś kacyk wymyślił niebezpieczną grypę, następnego dnia mielibyśmy w aptekach szczepionki. A mamy syrop. Z lipy.