Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem zwolennikiem starej szkoły śpiewania bez upiększeń - rozmowa z Jackiem Wójcickim

Marek Zaradniak
W sobotę w Auli UAM usłyszymy piosenki Jacka Wójcickiego z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej.
W sobotę w Auli UAM usłyszymy piosenki Jacka Wójcickiego z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Mateusz Kapała
z Jackiem Wójcickim rozmawiamy o sobotnim koncercie z orkiestrą symfoniczną, muzycznych fascynacjach i o tym, jaki był Zbigniew Wodecki.

W sobotę usłyszymy Pana w Poznaniu na koncercie charytatywnym na rzecz Fundacji Pomocy Dzieciom z Chorobami Nowotworowymi. Swoje piosenki przedstawi Pan z orkiestrą symfoniczną. Skąd ten pomysł?
Już od dawna śpiewam z orkiestrą, bo sprawia mi to ogromną frajdę. Zawsze marzyłem o tym, aby pewne piosenki czy standardy zaśpiewać z orkiestrą symfoniczną, bo to zupełnie inne brzmienie. Nawet biorąc pod uwagę piosenki z Piwnicy pod Baranami. Taka piwniczna piosenka ma wtedy jakiś inny wymiar. Mam spory repertuar przygotowany do wykonania z orkiestrą więc jestem w komfortowej sytuacji i mogę wybierać pomiędzy piosenkami. Zwykle jest to przekrój od Piwnicy pod Baranami przez piosenki, które ja śpiewam po standardy światowe.

Dzieli Pan muzykę na dobrą i złą czy na klasyczną i rozrywkową?
Na taką, która mi się podoba i taką, która mi się nie podoba i artystów na tych, którzy potrafią śpiewać i na takich , którym to gorzej wychodzi. Jestem zwolennikiem starej szkoły śpiewania bez dodawania alikwotów, głosowego mizdrzenia się i ozdobników wokalnych. Jestem zwolennikiem prostego śpiewania i prostego przekazu. Piosenka, podobnie jak wiersz, musi mieć sens. Tego od lat się trzymam. Mało kto się już tak tym przejmuje. Wielu próbuje na swoją rękę udziwniać, bo wydaje im się, że jak zaśpiewają „po bożemu” to nie będzie miało siły przekazu. Nie będzie porażało ze sceny. A czasami najprostsze środki prowadzą do najlepszego efektu.

Co Pan zaśpiewa w sobotę?
Będzie trochę Krakowa w piosenkach „Nie dokazuj”, „Karuzela z Madonnami” czy „Na moście w Avignon”. Będzie wspomnienie 20-lecia międzywojennego w medley’u siedmiu piosenek z polskich filmów. Będzie także zabawa z publicznością i z przeskakującą płytą gramofonową w piosence „Całuję twoją dłoń madame”. To trochę taki skecz muzyczny. Natomiast zaczniemy chyba od piosenki z repertuaru Salvatore Adamo „Pada śnieg”. Zobaczymy, może w Poznaniu będzie coś prószyć?
Poza tym wykonam piękną włoską piosenkę „Caruso” z tekstem Jacka Cygana, a także pochodzącą z czasów stanu wojennego jakże aktualną piosenkę z Piwnicy pod Baranami „Miejcie nadzieję”.

Jest Pan tenorem. Jakie ma Pan wzorce wśród tenorów?
Tenorem trochę w stronę barytonu. Mnie głos tenorowy się podoba, ale czasami drażni. Szczególnie popisy tenorów. Ja nie jestem z tych , co to lubią się popisywać górami. Lubię brzmienie wyważone. Nie jestem też śpiewakiem operowym czy operetkowym. Jestem piosenkarzem i jak mówił o mnie Piotr Skrzynecki pieśniarzem. Czasami rzucam się na jakąś arię, ale to tylko jakaś przygoda, wokalna próba zmierzenia się z materiałem. A spośród śpiewaków dla mnie takim super gościem, który śpiewał lekko i pięknie, miał piękną frazę i niepowtarzalny głos był Frank Sinatra. A spośród tych, którzy ostatnio odeszli Zbyszek Wodecki, wspaniały mistrz i kolega, który zawsze mówił: Ja już nie mam głosu. A przecież miał niesamowity głos. To był niezwykły talent wokalny. Gdy go słuchałem widać było jaki postęp zrobił przez całe życie, od nieopierzonego wokalisty po utwory ostatnie. Mało kto to doceniał, bo jemu szło to tak łatwo, że wielu myślało, że może też tak zaśpiewać. Dopiero gdy człowiek mierzy się z tymi przebojami widzi, że to wcale nie jest proste.

Brał Pan udział w całej Polsce w koncertach poświęconych Wodeckiemu „Twój jubileusz”. W Poznaniu Pana nie będzie...

We wszystkich programach wziąłem udział, ale niestety w dniu kiedy koncert odbywa się w Poznaniu, śpiewam w Krakowie z Jackiem Cyganem. Było to wcześniej zakontraktowane.

Kim był dla Pana Zbyszek?
Myśmy się znali ponad 20 lat. To nie było wprawdzie moje pokolenie, ale żyliśmy na bardzo dobrej stopie koleżeńskiej, tak w stronę przyjaźni. To nie była jakaś wielka przyjaźń, ale wielka zażyłość i koleżeństwo. Zbyszek był wspaniałym towarzyszem podróży i życia zawodowego, a czasem i prywatnego. Był niezwykłym kompanem, wspaniałym kolegą. Czasami był jak mentor, a czasami jak student. Pod tym względem był niezwykły. Bardzo go brakuje.

W Poznaniu bywa Pan często. Ma Pan ulubione miejsca?
Często bywam, ale jestem jak pędziwiatr. Bardzo lubię Aulę UAM. To najprzyjemniejsza sala dla wokalistów w Poznaniu. Genialna na recitale. Chodzę po Poznaniu swoimi ścieżkami. Muszę zahaczyć o Stary Rynek. Czasem nocuję w miejscach noclegowych Polskiej Akademii Nauk. Jest tam bardzo fajnie. Natomiast jeśli chodzi o restauracje, to zdaję się na przyjaciół, których w Poznaniu mam wielu. Zawożą mnie do ciekawych miejsc. Ostatnio byłem gdzieś w okolicach lotniska na zamkniętym osiedlu zbudowanym z cegły. Najczęściej jednak bywam na dworcu albo na lotnisku. Na dworcu się zresztą zawsze gubię, bo tyle jest peronów i są tak pomieszane, że ktoś kto pierwszy raz przyjedzie może nie zdążyć. Natomiast teraz już wiem, jak tam trzeba chodzić. To naprawdę jak na Poznań porażka.

Rozmawiał
MAREK ZARADNIAK

Jacek Wójcicki symfonicznie

Aula UAM (ul. Wieniawskiego1),
2 grudnia godzina 18,
Bilety: 29-69 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski