Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeździectwo: Z koniem nie można postępować tak jak z motorem... Rozmowa z Bartłomiejem Kwiatkiem

Radosław Patroniak
Bartłomiej Kwiatek
Bartłomiej Kwiatek Fot. Magdalena Helon
Rozmowa z Bartłomiejem Kwiatkiem, byłym wicemistrzem świata i czwartym zawodnikiem ostatnich MŚ w powożeniu zaprzęgami jednokonnymi

Dwa lata temu został pan wicemistrzem świata w powożeniu zaprzęgami jednokonnymi dzięki konkursowi zręcznościowemu. Pod koniec września w Portugalii był pan przed nim liderem i wydawało się, że medal MŚ ma pan w kieszeni. Tymczasem ostatnia konkurencja panu nie wyszła i ostatecznie spadł pan na czwarte miejsce. Los okazał się przewrotny?
Bartłomiej Kwiatek: Można tak powiedzieć, ale wolę bardziej racjonalne wytłumaczenia. Założenie naszego sportu jest takie, że oprócz koni, talentu, sprzętu potrzebne jest w nim szczęście i odporność na stres. Tej ostatniej niestety mi zabrakło. Pojechałem nie w swoim stylu, a wizja medalu po prostu mnie sparaliżowała. Po fakcie dochodzę do wniosku, że być może należało popracować nad mentalnością z psychologiem. Człowiek w takich sytuacjach doszukuje się zresztą różnych przyczyn niepowodzenia. Przed MŚ miałem problemy z funduszami, logistyką. Wszystko było na mojej głowie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam uznałem, że to dobre rozwiązanie. A przecież start w MŚ to duże przedsięwzięcie, którego koszt zamyka się kwotą około 300 tys. zł. Mój klub, SLKS Książ i mój główny sponsor, Agencja Nieruchomości Rolnych, stanęli na wysokości zadania. Zawiodłem tylko ja, bo o Lokanie też złego słowa nie powiem.

Oglądając pana konia można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z poezją ruchów. Proszę powiedzieć o zaletach i wadach Lokana.
Bartłomiej Kwiatek:Jego zaletą jest jakość chodów. Lokan ma prawidłową budowę i 11-letnie doświadczenie. Jest koniem rasy śląskiej, która nie ma sobie równych na świecie w powożeniu zaprzęgami. Problem polega jednak na tym, że tych koni jest mało. Brakuje więc "perełek" i ciężko trafić na takiego ogiera jak Lokan. Spokojny charakter mojego konia odbija się na jego wytrzymałości i wydolności. W maratonie nigdy nie był orłem, ale na ostatnich MŚ, w 40-stopniowym upale i tak sobie świetnie radził. Byłem z niego bardzo dumny.

Jest pan starszy od siostry Weroniki o cztery lata, ale to dzięki niej wkroczył pan w świat jeździectwa niezbyt wcześnie, bo w wieku 16 lat. W powożeniu jednak obowiązuje zasada długowieczności, więc chyba nie jest, że jako 30-latek goni pan stracony czas?
Bartłomiej Kwiatek:Plusem zaprzęgów jest to, że nie trzeba dosiadać konia. W mojej dyscyplinie nie ma bariery wiekowej. Związałem się z nią wkraczając w dorosły wiek, ale siostrze należy się szacunek za to, że namówiła mnie do jeździectwa. Inna sprawa, że nieżyjący ojciec Arkadiusz zawsze chciał, żebym był związany z zaprzęgami. Co ciekawe nie czuję przyjemności z jazdy w siodle, a pewnie wiąże się to z tym, że w młodości miałem poważny upadek.

Obecnie jest pan zawodnikiem SLKS Książ, ale zanim pan trafił na Dolny Śląsk reprezentował pan barwy wielkopolskich klubów, KJ Gołębin Stary i LKJ Racot, w którym zaczęła się pana przygoda z zaprzęgami. No i najważniejsza sprawa, wychował się pan w Poznaniu. Jak często w nim pan bywa?
Bartłomiej Kwiatek:Ostatnio coraz rzadziej, ale ważnym łącznikiem pozostaje rodzina. Na częstsze wizyty nie pozwalają obowiązki zawodnicze. Mój sezon rozpoczyna się na początku lutego, a kończy w połowie października. Teraz zaczyna się okres roztrenowania, ale też nie do końca, bo od kilku lat jeżdżę też z młodymi końmi w zawodach halowych. W listopadzie więc pojawię się prawdopodobnie z moim narybkiem na halowym Pucharze Polski w Jaszkowie. W ciągu roku startuje w 20-25 imprezach. Korzystam z ośmiu koni, ale trzy z nich, Niger, Bergen i Lokan, zimą mają wolne. Lokan też jest zwolniony z udziału w imprezach drugiej kategorii nawet w sezonie letnim.

Co jest najważniejsze w treningu?
Bartłomiej Kwiatek:Najważniejsze jest wyczucie, a to dlatego, że konie nie zawsze zachowują się tak jak można przeczytać w podręczniku. Każdy koń jest indywidualistą. Oczywiście są takie niepodważalne kanony jak choćby to, że koń musi chodzić w okularach czy musi być dobrze rozgrzany, ale nie mniej ważne od tych rzeczy jest elastyczne podejście. Dla mnie trening to podstawa, bo na sukces pracuje się w samotności. To, co następuje potem, czyli dobranie sprzętu, organizacja wyjazdu na zawody i sam start to tylko finalizacja wszystkich działań przeprowadzonych na treningu.

Wspomniał pan o niedostatku koni, a i z powożącymi nie ma szału. Jeśli w Polsce mamy tylko 200 wyczynowych zaprzęgów, to nie jest nam chyba łatwo wygrywać na MŚ?
Bartłomiej Kwiatek:Barierą w rozwoju powożenia jest to, że jeździectwo jest traktowane u nas jako sport drogi i ekskluzywny. Poza tym to nie są wyścigi motocykli czy samochodów. Motor można odstawić do garażu i ma się problem z głowy. Koniem natomiast trzeba się opiekować przez cały rok. Między nim a człowiekiem musi być niewidzialna nić. Jak się pokocha tę relację, zawsze można liczyć na odwzajemnienie uczuć.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski