Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Moro: Chciałabym zagrać kobietę zagmatwaną, z problemami

Marek Zaradniak
Joanna Moro
Joanna Moro Grzegorz Jakubowsk
Aktorka Joanna Moro opowiada o kontaktach litewsko-polskich, wyjaśnia pochodzenie swego nazwiska i analizuje koleje swojej (nie tylko) serialowej kariery.

Ma Pani włoskie korzenie? Pani nazwisko Moro kojarzy się z Włochami.
Joanna Moro: Moi dziadkowie mówią, że nasi przodkowie przybyli w czasie wojen napoleońskich na tereny Kresów Wschodnich i może być to prawdą. Niedawno odwiedziłam Hiszpanię, Włochy i Francję i wszędzie tam moje nazwisko jest niezwykle popularne. Wywodzi się zresztą od słowa maur, czyli czarny. Z tamtych terenów wojska szły na Rosję. I był może gdzieś tam jeden Moro żołnierz się zapodział na polskich kresach wschodnich, na Białorusi. Ja zresztą bardzo lubię klimaty śródziemnomorskie.

Ale Pani pochodzi z Wilna?
Joanna Moro: Moi dziadkowie wychowywali się na terenach Białorusi, ale w okresie międzywojennym przenieśli się do Wilna. Własnymi rękami wybudowali dom w Nowej Wilejce.

Słyszałem, że Pani jest silną lokalną patriotką?
TJoanna Moro: o prawda. Ostatnio miałam spotkanie na zaproszenie Instytutu Polskiego w Wilnie. Jestem dumna ze swoich korzeni. I zawsze kiedy o tym mówię, łza mi się w oku kręci.

Jak dziś żyje się tam Litwinom i Polakom?
Joanna Moro: Mieszkałam w Wilnie w czasach, kiedy o Polakach mówiło się dobrze. Nie pamiętam, żeby było inaczej. Wyjechałam z Wilna mając 17 lat. Już tam na stałe nie wróciłam. Dziś mam 30 lat, a więc od 13 lat mieszkam w Polsce. W ciągu tych lat, z opowieści moich znajomych, rodziny tam mieszkającej, wnoszę, że wzajemne stosunki się pogorszyły. Składają się na to przede wszystkim utrudnienia w szkolnictwie polskim, problemy ze zwrotem ziemi, pisownią nazwisk i miejscowości od zawsze zamieszkałych przez Polaków. W moim domu mówiono zawsze po polsku, choć uczęszczałam także do litewskiej szkoły muzycznej. Na początku z tym językiem byłam trochę na bakier. Miałam jednak bardzo dobrych nauczycieli litewskiego, którzy mnie do niego przekonali. Bardzo mi się spodobał, choć jest trudny. Zupełnie niepodobny do języków słowiańskich, bo przecież należący do grupy języków bałtyckich. Niezwykle cenię sobie kulturę litewską i tamtejszą architekturę. Jak obserwuję to, co proponują młodzi architekci, widzę, że są to budowle niezwykle ascetyczne, skromne, ale z drugiej strony są to nowoczesne bryły zgrywające się z naturą, z przyrodą. To ciekawe, że w Wilnie w starej części miasta nie ma wieżowców. Nowe, wysokie drapacze są w lewej części miasta. Tam widać współczesność. Myślę, że to jest fajne, bo dzięki temu w tym mieście zachowano harmonię.

Dotąd najważniejszym w Pani karierze był serial "Anna German". Jak go Pani odbiera teraz?
Joanna Moro: Często słyszę to pytanie. Na początku mówiłam, że nic się nie zmieniło. Potem mówiłam, że zmieniło się o 180 stopni, że jest fajnie i przede mną otwarła się nowa droga, że jest to szansa dla mnie jako aktorki. Dziś jednak widzę, że było to wyzwanie, bo nie jedna, ale kilka dróg mi się otworzyło. I to ja z pełną odpowiedzialnością i konsekwencją muszę iść dalej. Ciągle jeszcze szukam tej swojej, właściwej drogi. Jestem typem człowieka, który ciągle poszukuje.

Jak każdy zodiakalny Strzelec?
Joanna Moro: Od dzieciństwa lubiłam chodzić własnymi drogami. Zawsze byłam blisko ludzi, choć trochę obok. Lubiłam ich obserwować. Potrafiłam się wtapiać w środowisko i ciągle szukałam inspiracji. Dla mnie nigdy nic nie jest czarne na białym.

Wcześniej interesowała się Pani Anną German?
Joanna Moro: Nie. Nawet o niej nie słyszałam. Dostaję wiele miłych listów mówiących, jak ważna dla ich autorów była ta rola, ten serial. To często listy pisane odręcznie, czasami dostaję wiadomości na facebooku. Piszą, że dzięki tej roli pokochali muzykę, pokochali piosenki, czy zaczęli pisać teksty.

Teraz natomiast oglądamy serial "Talianka" z Pani udziałem. To postać prawdziwa?
Joanna Moro: Taka historia wydarzyła się naprawdę z tą różnicą, że jej bohaterką była Francuzka, która zakochała się w żołnierzu radzieckim. I dopiero niedawno dowiedziałam się, że taki film w Rosji już powstał. U nas na kanwie tej prawdziwej opowieści powstał serial ośmioodcinkowy. Niektóre fakty są w nim trochę zmienione ze względu na kwestię praw autorskich, ale sens i przekaz tej historii pozostał. Gdy czytałam scenariusz, wydał mi się nieprawdopodobny. "Rosjanie strasznie przerysowują fakty, żeby tylko kontynuować akcję. Tego nie da się oglądać" - myślałam. Ale dziś wiem, że tak naprawdę było. Film ogląda się bardzo dobrze. To historia Związku Radzieckiego z tamtych lat. Z czasów, gdy można było mieć tylko jedną krowę. A gdy się miało więcej, to trzeba było chować u sąsiadów. Myślę, że taka Rosja i tamte czasy dla większości ludzi w Polsce są nieznane.

Jak to jest, kiedy młoda aktorka gra inną artystkę?
Joanna Moro: Tak w przypadku filmu o Annie German, jak i w "Taliance" większy nacisk położono na życie prywatne bohaterki. Na pokazanie, jakimi były osobami, z jakimi problemami borykają się na co dzień. Akurat w przypadku Talianki jest dosadnie pokazane, jak wygląda życie artystki kabaretowej. Kiedyś - jak wiadomo - zawód artystki-aktorki był inaczej traktowany. Nie był ceniony. W przeciwieństwie do zawodu pisarza czy poety. Ona jednak, Giuletta, na pewno się w tym spełniała. Udało nam się pokazać, że była szczęśliwa, gdy znalazła się na scenie. Dla niej była to jedyna odskocznia od strasznej rzeczywistości.

W Pani filmografii dominują seriale. Jest tylko jeden film fabularny. Nie było propozycji?
Joanna Moro: Nie. W Polsce nie było. Cały czas czekam.

Dlaczego nie ma propozycji dla Pani?
Joanna Moro: Nie wiem. Teraz uczestniczę w próbach w warszawskim teatrze Capitol. Próbujemy z fantastycznymi aktorami. Bardzo się cieszę, bo będzie to mój powrót do teatru po latach. Skończyłam Akademię Teatralną. Zagrałam w czterech spektaklach i potem poszłam do pracy przed kamerą. A choć nie ma filmu, w którym jestem na dużym ekranie, ale przecież te seriale, w których miałam szansę zagrać, traktuję jak filmy, bo przecież realizowane są z taką samą skrupulatnością. Teraz na Białorusi zagrałam w filmie i nie zauważyłam większej różnicy w realizacji. Serial zobaczy więcej ludzi, a do kina chodzi mniej. Dziś seriale bywają naprawdę na wysokim poziomie. Nawet Agnieszka Holland w Stanach Zjednoczonych kręci seriale. Tym nie mniej oczywiście marzę o dobrym filmie i ciekawej roli, jak każda aktorka.

O jakiej roli Pani marzy?
Joanna Moro: Marzy mi się rola trudna emocjonalnie, rozedrgana wewnętrznie, a mimo to silna. Chciałabym zagrać kobietę zagmatwaną, poszukującą, z problemami. Spełniam się też w rolach historycznych. Najważniejszy jest dobry scenariusz, a z tym jest najtrudniej.

Do Poznania przyjechała Pani na prezentację Verba Sacra. Czym jest dla aktora czytanie?
Joanna Moro: Jestem aktorką. Do każdego aktorskiego wyzwania podchodzę z odpowiedzialnością. Do jednych trafia komedia, do innych współczesny dramat, do innych tragedia grecka, a jeszcze do innych serial. Cieszę się, że mogłam przemówić słowami Biblii do ludzi wierzących lub tych, którzy próbują wierzyć.

A jakie są Pani plany?
Joanna Moro: Tak jak wspomniałam. Pracuję nad rolą w komedii mówiącej o pogoni za pieniądzem, o deklaracjach podatkowych PIT i przekręcie podatkowym. Gram tam księgową. To dla mnie coś innego. Widzowie będą mogli mnie zobaczyć zupełnie w innej roli. Premiera we wrześniu. Ale cieszę się też z serialu "Blondynka". Uczę się teraz jazdy konnej. Poprosiłam o lekcje. Skoro jestem weterynarzem, to warto pokazać polską tradycję jeździecką. A scenariusz pisał przecież Andrzej Mularczyk, zasłużony polski scenarzysta znany m.in. z filmu "Sami swoi". Mam też plany związane z jeszcze jednym spektaklem, ale zobaczymy, czy zdążę. Nie chcę robić niczego byle jak. Owszem, praca jest ważna, ale chciałabym jak najwięcej czasu spędzać z rodziną. Najważniejsze dla mnie, jako mamy, jest szczęśliwe dzieciństwo moich dzieci.

Joanna Moro

ur. się 13 grudnia 1984 roku w Wilnie. W 2007 roku ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie

Do tej pory jedynym filmem fabularnym Joanny Moro jest pochodzący z roku 2009 film "Mniejsze zło" Janusza Morgenszterna, gdzie zagrała postać studentki. Oglądaliśmy ją natomiast do tej pory aż w 21 serialach. Największą popularność zdobyła, grając główne role w serialach "Anna German" i "Talianka".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski