Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jolanta Żółkowska: Miłość po pięćdziesiątce jest piękna jak każda inna miłość

Marek Zaradniak
Jolantę Żółkowską i Sławomira Packa zobaczymy w sztuce "Miłość i seks, 50 plus"
Jolantę Żółkowską i Sławomira Packa zobaczymy w sztuce "Miłość i seks, 50 plus" Piotr Pietrzak
Jolanta Żółkowska, aktorka opowiada o miłości ludzi dojrzałych i swoim spektaklu "Miłość i seks, 50 plus", którego premierę zobaczymy w Poznaniu w poniedziałek w Scenie na Piętrze

Mocnym finałem zakończy się sezon w poznańskiej Scenie na Piętrze - zobaczymy sztukę intrygującą już samym tytułem "Miłość i seks, 50 plus". Skąd pomysł na taki temat?
To proste - to temat bliski wszystkim, bo miłość i seks towarzyszy nam przez całe życie. Nie tylko wtedy, kiedy ma się 16, 25 czy 35 lat. Poza tym temat ten to efekt inspiracji modnym ostatnimi laty hasłem "50 plus". Alarmem, że ludźmi w tym wieku należy się większa uwaga i zainteresowanie - to wtedy najczęściej tracą pracę i już nie mogą jej znaleźć. Więc pomyślałam sobie, że problemy ludzi w tym wieku mogą wielu zainteresować. No chciałabym dodać, że właśnie w Poznaniu spektakl ten, który reżyseruje Tomasz Grochoczyński, w poniedziałek będzie miał swoją premierę. I właśnie w Scenie na Piętrze, ponieważ bardzo lubię ten teatr. To moje miejsce.

Czy to jest sztuka o miłości?
Raczej bym powiedziała o relacjach męsko-damskich - o namiętnościach, o małżeństwie, o miłości, bez której trudno żyć w każdym wieku, i codziennym życiu. Jej treść stanowią między innymi teksty Stefanii Grodzieńskiej, która napisała znakomite skecze na temat "on i ona", więc wykorzystaliśmy je. Poza tym dużo jest piosenek z tekstami Jonasza Kofty czy Wisławy Szymborskiej.

Miłość to temat uniwersalny, ale o tej przeżywanej przez ludzi dojrzałych pisze się i mówi znacznie rzadziej niż o miłości młodzieńczej.
Prawie w ogóle się nie mówi, więc wydaje mi się, że warto było zająć się tym tematem.

Może dlatego mniej, że nie jest już taka atrakcyjna?
Bzdura - myślę, że jest bardzo atrakcyjna, bo jest to inna miłość - dojrzała - która umie wybaczać i patrzeć z przymrużeniem oka na ludzkie niedoskonałości. Szkoda, że współczesny świat lansuje i odmienia przez wszystkie przypadki jeden model miłości - miłości ludzi młodych i towarzyszących jej powikłaniach czy nieszczęściach.

Ale już o miłości pomiędzy starszym mężczyzną a młodą dziewczyną lub odwrotnie - starszą kobietą a młodym mężczyzną można się tego i owego dowiedzieć.
Bohaterowie mojej sztuki są niemal w jednym wieku, bo Sławek jest nawet troszkę młodszy ode mnie, ale to nie o to chodzi we wzajemnych relacjach. Chodzi po prostu o małżeństwo, które przeżyło ze sobą już trochę czasu i teraz próbuje na związek spojrzeć jako całość i objąć refleksją. A to znaczy, że chce objąć refleksją całe wspólne życie, na początek którego patrzy z pewną nostalgią, a jednocześnie analizuje i ocenia wszystko, co się pomiędzy nimi dzieje tu i teraz. Sporo w tym piękna i mądrości.

Miłość w wieku dojrzałym - jak i w każdym - ma blaski i cienie. Jakie?
Pierwszy i najboleśniejszy w starszym wieku jest fakt, kiedy jedna z osób odchodzi. Wtedy ta druga długo, a czasem już nigdy nie umie uporać się z samotnością, ale nie tą towarzyską, samotnością codzienną. Ale gdy ona/on przejdzie już przez traumę i zakończy żałobę, znów ujrzy, że życie przecież trwa i jeszcze wiele przed nią/nim - wydarzeń i nowych ludzi. Tęskni więc za odmianą, za czymś fantastycznym, za towarzyszem życia, bo przede wszystkim nie chce być sam/a. I wtedy rodzą się późne miłości. Przeczytałam kiedyś książkę Williama Whartona "Spóźnieni kochankowie". 20 albo 30 lat temu myślałam, że to jest niemożliwe. Dziś wiem, że takie relacje i związki są możliwe. Często po latach dochodzi do spotkania, podczas którego widzimy osobę wcześniej znaną. Ale teraz wszystko zaczyna się od początku, jednak w wersji dojrzałej, pełnej mądrości.
Czy w sztuce odnajdziemy jakieś Pani wątki autobiograficzne?
Nie, bo spektakl jest oparty na tekstach nie przeze mnie pisanych. Więc starałam się raczej dopasować je tak, aby stanowiły całość, która by była opowieścią o nas, o ludziach w starszym wieku. A jest co oglądać, bo przecież nie ma jednakowych historii - każdy inaczej odbiera i przeżywa upływ czasu, także starzenie się drugiego człowieka. Przedstawienie nie ma więc nic wspólnego ze mną w tym sensie, że niczego nie napisałam o sobie, ale oczywiście pewne wątki dotykają i mnie, bo inaczej nie mogłabym zrozumieć dojrzałości jako takiej i miłości dojrzałej.

Sporą rolę w tym spektaklu odgrywa muzyka.
Jest od początku do końca i to na żywo. Lubię traktować widzów bardzo poważnie i nie wyobrażam sobie muzyki z płytki. Nasi muzycy stwarzają więc niepowtarzalny klimat w tym spektaklu.

Tworzy Pani rodzinę aktorską. Pani siostra Joanna jest aktorką i tak samo siostrzenica - Paulina Holtz. Zdarza się Wam grać razem?
Nie. Każda z nas realizuje się indywidualnie. Uprawia własne poletko. Z siostrą spotkałyśmy się w Teatrze Syrena w spektaklu "Stalowe magnolie". Tam zagrałyśmy razem, choć tak naprawdę miałyśmy tylko jedną scenę podczas przedstawienia.

Oglądamy Panią w teatrze, ale przecież też w serialach. Wspomnijmy choćby role w serialach "Dom" czy w "M jak Miłość". Lubi pani grać w serialach?
Właściwie nie wiem sama, czy lubię grać w serialach. Kiedyś wydawało mi się, że tamte seriale były ciekawsze. Poszczególne role były pogłębione psychologicznie, pokazywały ciekawe osobowości. Dlatego bardziej podobają mi się starsze seriale niż te współczesne. Oczywiście, gdy pojawia się propozycja zagrania w serialu, staram się zawsze stworzyć postać, która tam zaistnieje. Ale prywatnie lubię głównie kino amerykańskie, a szczególnie filmy, które kończą się happy endem. Wydaje mi się, że w naszej codzienności tak niewiele mamy radości, że dokładać sobie jeszcze smutku ze smutnych filmów nie ma sensu. Natomiast optymizm rodzi optymizm - są przecież sytuacje, kłopoty, które można rozwiązać, więc warto ludziom podpowiedzieć, jak to zrobić.

A filmy fabularne?
Ostatnio bardzo je zaniedbałam, bo po prostu nie mam czasu. To nie jest tak, że my ludzie kultury biegamy z jednego kina do drugiego czy z teatru do teatru, aby nie tylko zagrać, ale i coś jeszcze zobaczyć. Współczesne czasy spowodowały, że trzeba gonić za codziennością, za tym, aby się w jakikolwiek sposób utrzymać. Natomiast jeżeli chodzi o moje plany filmowe, to nie mam aktualnie żadnych, ale to oczywiście bywa czasem tak, że propozycje pojawiają się z dnia na dzień. Nigdy nie wiadomo, kto i kiedy zadzwoni i co zaproponuje. Moje plany wiążą się przede wszystkim ze spektaklem "Miłość i seks, 50 plus". Na tym się skupiam, ponieważ wymaga on dużo pracy.

Jest Pani rozpoznawalna, popularna. Odczuwa Pani tę popularność na co dzień?
Nie myślę. Owszem, to miłe, gdy ktoś mnie pozna na ulicy. Pozdrowi lub uśmiechnie się. Natomiast nie żyję ze świadomością, że jestem gwiazdą. Są ważniejsze sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski