Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaliszanin pracuje dla prezydenta USA

Mariusz Kurzajczyk
Dane, często bardzo osobiste pół miliona najważniejszych osób w Ameryce posiada firma, której wiceprezesem jest kaliszanin, Adam Bernacki. Jego klientem jest m.in. Barack Obama.

Gdy Barack Obama tworzył rząd, lista z nazwiskami przyszłych ministrów oraz ich najbliższych współpracowników trafiła najpierw do Leadership Directories, nowojorskiej firmy specjalizującej się w prześwietlaniu najważniejszych polityków i biznesmenów, najogólniej mówiąc osób rządzących Stanami Zjednoczonymi. Leadership Directories posiada stałą bazę nie tylko z ich danymi osobowymi, życiorysami, ale z dokładnymi powiązaniami biznesowymi czy rodzinnymi. Wśród klientów LD jest nie tylko prezydent, ale także Kongres USA oraz poszczególne kongresy stanowe. Podczas przeglądania strony internetowej Leadership Directories można trafić na swojsko brzmiące nazwisko „Adam Bernacki”, który jest członkiem zarządu firmy w randze „Vice President, Sales and Licensing”, czyli wiceprezesa ds. sprzedaży. Gdy jeszcze bliżej przyjrzymy się rodakowi, okaże się, że to kaliszanin, który od ponad 20 lat mieszka i pracuje w USA.

Bernacki jest absolwentem Szkoły Podstawowej nr 8 i III LO im. Mikołaja Kopernika w Kaliszu. Z Polski wyjechał w 1988, po ukończeniu czwartego roku anglistyki. Teoretycznie, jak większość przyszłych emigrantów, miał wrócić, ale praktycznie studia - Masters of Art, English oraz Masters of Science in Library and Information Science ukończył nie w Uniwersytecie im Adama Mickiewicza w Poznaniu, ale na Long Island w Nowym Jorku. Gdy kończył edukację pracował w Amerykańskim Instytucie Aeronautyki i Astronautyki, który w tamtych latach był częścią NASA. Tamto doświadczenie bardzo mu mogło w obecnej pracy.

- Zajmowałem się komercjalizacją baz danych, które w czasach zimniej wojny były niedostępne na otwartym rynku – opowiada.

Po drodze uczył w średniej szkole angielskiego, wykładał jeszcze business information reasearch na New York University, a przed czterema laty temu został zaproszony do pracy w Leadership Directories, aby zająć się przebudową i rozwojem firmy, jako wiceprezes ds. sprzedaży i marketingu. Pracuje w w nowojorskim biurze przy słynnej Piątej Alei, ale telefonicznie łatwiej można go złapać w pociągu na trasie Nowy Jork i Waszyngton, gdzie firma również ma biuro i wielu klientów.

Czym jest prześwietlająca amerykańskie elity firma Leadership Directories, która w tym roku obchodzi swoje 40-lecie. Jej założycielem był Donald Petrie, prawnik i przyjaciel lobbystów w Waszyngtonie. Przez lata gromadził on kartotekę (rolodex) z informacjami na temat Izby Reprezentantów i Senatu.

- Jak głosi firmowa legenda, pewnego popołudnia do jego biura zajrzał lobbysta, który zaproponował zapłacenie Donaldowi za skopiowanie rolodeksu – opowiada Bernacki.

Tak miał się narodzić Congressional Monitor, czyli publikacja z danymi kongresmenów. Z tamtego okresu pochodzi też logo firmy: budynek Kongresu z otwartą kopuła, co ma symbolizować bezpośrednie "dojścia" to rządu. Z czasem Monitor został zastąpiony przez Congressional Leadership Yellow Book i 13 innymi publikacjami. Wszystkie one dotyczą tego samego tematu – zawierają dane osobowe oraz bardzo szczegółowe biografie około pół miliona wpływowych i zamożnych Amerykanów, zarówno tych z rządów (centralnego, stanowych, miejskich oraz sądów, jak i z wielkich firm, w tym prawniczych, instytucji finansowych oraz szkół wyższych, mediów itp. Część informacji jest jawna i cyklicznie publikowana w owych żółtych książkach (yellow book). Inne są dostępne za odpowiednią opłatą. Dowiemy się z nich kto, z kim, gdzie a nawet dlaczego. Informacje dotyczą nie tylko ludzi establishmentu, ale także ich rodziny, znajomych, sąsiadów.

Dane są cały czas uzupełniane i weryfikowane przez 70 na stałe zatrudnionych reporterów, który pracują w nowojorskim i waszyngtońskim biurze firmy. Osoby z kartoteki wiedzą o tym, że są poddawane stałej obserwacji. Zresztą reporterzy nie unikają osobistych rozmów. Pracownicy Leadership Directories studiują też prasę, a w szczególności wypowiedzi polityków i gospodarczych tuzów. Dane są często uzyskiwanie od nich samych. Baza funkcjonuje już od 40 lat, więc jest na tyle dobrze znana i prestiżowa, że zainteresowani, którzy często są i klientami firmy, i jednocześnie przedmiotem „badań”, sami zgłaszają zmiany w rejestrze.

- Jest to jedna z tych publikacji, w której nie wypada mieć niewłaściwego numeru telefonu, czy emaila. To trochę tak jak ekskluzywny klub, gdzie jest się zaproszonym i gdzie można bywać tylko jak się piastuje bardzo zaszczytne pozycje – tłumaczy wiceprezes Leadership Directories.

Adam Bernacki przyznaje, że zbieranie danych to bardzo kosztowna działalność, ale również przynosząca wysokie dochody, pomimo że jest więcej podobnych kartotek choćby w Internecie. Różnica jest taka, że w przypadku LD firma bierze pełną odpowiedzialność za dane, bo taki jest warunek najstarszych klientów, czyli biura prezydenta i Senatu. W sumie tych klientów różnych firm i instytucji jest kilka tysięcy, ale najważniejszymi są ci z rządu, poza prezydentem i Senatem, departamenty rządu (ministerstwa), sądy, rządy stanowe a nawet uczelnie.

Jawność życia politycznego i gospodarczego w USA wymusza na rządzących korzystanie z usług LD, które cały czas okazują się być przydatne. Mniej więcej przed rokiem rząd amerykański po raz pierwszy zaczął mówić o wsparciu finansowym dla banków. Reporterzy zaczęli "grzebać" w Leadership Networks, czyli bazie danych, aby sprawdzić czy istnieją powiązania np. pomiędzy pracownikami Departamentem Skarbu a zarządami banków, które poprosiły o bezzwrotne rządowe pożyczki. W ciągu sekund okazało się, że istnieją, bowiem członkowie rządu oraz prezesi firm i banków razem studiowali a nawet na początku kariery zawodowej razem pracowali. Dzięki zebranym materiałom pożyczki trafiały do właściwych rąk i firm. .

- Podatnik amerykański spodziewa się, że jego polityczny reprezentant jest uczciwy, nie robi przekrętów, więc naszym zadaniem jest nie łapać, ale uświadamiać, że np. istnieje konflikt interesów. Przekazujemy dane, a dalsze decyzje należą do politycznych liderów – wyjaśnia Adam Bernacki

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski