Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karol Linetty: Złoty chłopiec z Damasławka i pomocnik reprezentacji

Karol Maćkowiak
Karol Linetty, pomocnik Lecha, ma dzisiaj szansę po raz siódmy zagrać w reprezentacji Polski
Karol Linetty, pomocnik Lecha, ma dzisiaj szansę po raz siódmy zagrać w reprezentacji Polski Grzegorz Dembinski
Karol Linetty, pomocnik Kolejorza, trafił z Damasławka na Bułgarską, gdy miał 12 lat. Z piątkowego meczu z Niemcami wyeliminowała go kontuzja.

Złoty chłopiec z Damasławka Karol Linetty był o krok przenosin do Belgii, gdzie zarobiłby fortunę. Na razie zostaje w Poznaniu i walczy z Lechem w Europie. A z piłkarską reprezentacją Polski o wyjazd do Francji na mistrzostwa Europy w 2016 roku.

Piotr Reiss: Karol był naszym dzieckiem
Karol Linetty w pierwszej drużynie Lecha zadebiutował 3 października 2010 roku, kiedy to Kolejorz grał towarzysko z HSV Hamburg. Już wcześniej jednak pojawiał się na treningach z pierwszym zespołem. Kiedy wszedł do szatni, powiedział nieśmiało "dzień dobry".

- Od razu mu powiedziałem, żeby się nie wygłupiał - wspomina Piotr Reiss, były zawodnik Lecha Poznań. - Karol był takim naszym dzieckiem w szatni, dbaliśmy o niego, bo widać było, że to diamencik, ciągle robił spore postępy. Wszedł do szatni nieco przestraszony, ale byłem spokojny o niego, bo wiem po sobie, że nie tylko łobuzy mogą dobrze grać w piłkę - śmieje się Rejsik, który wraz z Rafałem Murawskim i Krzysztofem Kotorowskim tworzyli wówczas starszyznę drużyny. Szczególnie do serca Linetty brał sobie uwagi "Murasia", który grał na jego pozycji - środku pomocy.

- Można powiedzieć, że Rafał mnie wychował w Lechu. Wziął mnie pod swoje skrzydła, w szatni siedziałem obok niego, on mnie wszystkiego uczył. Do dziś się przyjaźnimy, mamy ze sobą kontakt - przyznał otwarcie Linetty po jednym z meczów z Pogonią Szczecin.

Trening komandosa
Jeszcze nie tak dawno, dziś 20-letni Linetty nie imponował sylwetką, a siłownię omijał szerokim łukiem. W kwietniu 2013 roku mówił nam: - To taki mały uraz z przeszłości. Miałem 15 lat i przez cały miesiąc robiłem tyle brzuszków i pompek, że przesadziłem. Zaczęły mnie boleć przyczepy mięśni oraz plecy. Trochę się przestraszyłem.

Szybko jednak zdał sobie sprawę z tego, że aby w dzisiejszym futbolu być gwiazdą, trzeba przyjąć maniery atlety - dbać nie tylko o mięśnie nóg, ale też tułowia. Linettemu pomógł Robert Lewandowski, którego małżonka Anna, też znana sportsmenka, często mówi o zdrowym odżywianiu, regularnych ćwiczeniach. W międzyczasie okazało się, że Linetty jest uczulony na gluten, jego organizm jest zakwaszony, stąd też problemy z szybką regeneracją. Do właściwego odżywiania dorzucił specjalistyczny trening na taśmach TRX.

Co to jest TRX? To metoda treningowa, która wykorzystuje wagę ciała osoby ćwiczącej. Obecnie stosowany przez żołnierzy amerykańskiej armii, służby policyjne, sportowców. Trening "w zawieszeniu" wymyślony został przez Randy'ego Hetricka, byłego amerykańskiego komandosa, który poszukiwał idealnego urządzenia o niewielkich rozmiarach, łatwego do przetransportowania i dającego możliwość prowadzenia skutecznych treningów wzmacniających sprawność fizyczną żołnierzy. Dzięki temu prostemu urządzeniu, regularnym treningom mały Karolek stał się prawie gladiatorem, który nie miał kłopotów, by 9 maja w meczu przy Łazienkowskiej przepchnąć Ivicę Vrdoljaka z Legii, z łatwością odebrać mu piłkę, popędzić i strzelić zwycięską bramkę (2:1).

W Damasławku wszyscy krzyknęli z radości, bo ta bramka mocno się przyczyniła do zdobycia mistrzowskiego tytułu.

To wnuczek tego Linettego?
Karol to zaprzeczenie wzorca polskiego piłkarza, żyjącego według schematu: skóra, fura i komóra. Młody piłkarz nie ma w sobie nic z taniego blichtru - jest oazą spokoju, zawsze można z nim porozmawiać.

- Moje dzieci są co prawda od niego nieco starsze, ale zawsze mówią, że Karol jest nadzwyczaj koleżeński, taki normalny. Niektórzy na jego miejscu chodziliby z nosem zadartym do góry, a nasz Karol zawsze przyjdzie do pubu, pogada - mówi Stanisław Jóźwiakowski, były prezes Sokoła Damasławek, w którym Linetty stawiał pierwsze futbolowe kroki. - Prowadzę firmę, jeżdżę po Polsce i ludzie pytają: Ty jesteś z tego Damasławka, co Linetty? A ci, którzy wyjechali z naszej miejscowości 50 lat temu i dobrze znali dziadka Karola, Wincentego, pytają: To wnuczek tego Linettego, co na taksówce jeździł? - opowiada Jóźwiakowski, który w 1994 roku zakładał klub. - Jako jedyna gmina w całym województwie nie mieliśmy wymiarowego boiska. Graliśmy na klepisku. Wtedy jeszcze z nami grał jego ojciec, Rafał. Było widać, że ma smykałkę do piłki. Później założył rodzinę, na boisko przychodził z synkiem Karolem. Wie pan, my jako dorośli mieliśmy większą siłę. Mimo to potrafił nas ogrywać - wspomina Jóźwiakowski. - Ja to się tak cieszę, że trafiła nam się taka perełka, a my robiliśmy, co mogliśmy, żeby dać mu szansę rozwoju - tłumaczy prezes Sokoła z czasów, gdy występował w nim Linetty.

Trener Kazimierz Kaźmierczak przez dwa lata dbał o rozwój młodego Linettego. Czym ten przewyższał rówieśników?

- Wszystkim. Był świetny technicznie, szybszy i zwinniejszy od kolegów. No i przede wszystkim był pracowity. To ta cecha, oprócz talentu oczywiście zdecydowała, że jest w tym miejscu, w którym jest. Na mecz z Wisłą, który decydował o mistrzostwie, Karol mnie zaprosił i pojechałem do Poznania razem z jego rodzicami. Po ostatnim gwizdku rzucił nam się w ramiona. Łezka się w oku kręci, bo to taki dzieciak był - dodaje pan Kazimierz.

Karol trafił do poznańskiego Lecha, gdy miał 12 lat.

- Pamiętam, jak rodzice zawozili go na treningi i mecze do Poznania. A to przecież w jedną stronę jest 150 kilometrów - wspomina wójt gminy Damasławek Jacek Matysiak.

Karol Linetty jest najsławniejszym obywatelem Damasławka i pochodzenia się nie wstydzi.

- Niedawno Karol wstawił na Facebooka zdjęcie w koszulce "I love Damasławek". Miły gest. My tu mamy mały fanklub, który jeździ na mecze Karola. Jego przypadek jest dowodem na to, że można wiele osiągnąć bez względu na pochodzenie. To motywuje kolejnych chłopców i ich rodziców, bo wiem, że ci zawożą swoje pociechy na treningi do Poznania - nie ukrywa Matysiak, który mieszka zaledwie 200 metrów od państwa Linettych, a z panem Rafałem chodził razem do szkoły.

Małżonka Matysiaka z kolei uczyła młodego Linettego w klasach od pierwszej do trzeciej.

- Była taka czytanka "Jak Wojtek został strażakiem". Dzieci pisały, że chciałyby być policjantami, strażakami. Karol napisał, że chce grać w reprezentacji. Taki młody chłopiec, a już wiedział, czego chce. Szkoda tylko, że ta czytanka się zgubiła - mówi z uśmiechem Matysiak.

"Tak, chciałem odejść"
Linetty nie ukrywał, że nie ma zamiaru dłużej grać w Kolejorzu. Był zdecydowany, by na stałe przenieść się do Belgii. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w pierwszym roku pobytu w Brugii miał zarabiać milion euro, w drugim 1,5 mln euro, a potem dwa mln euro.

- Tak, chciałem odejść. Nie wyszło - przyznał, ucinając temat. Jego wizyta w Brugii na meczu z Manchesterem United miała tylko przyklepać transakcję.

- Troszeczkę to nieprofesjonalne, że w trakcie sezonu piłkarz leci do Brugii, traci rytm treningowy i wraca z niczym. Prawdopodobnie kluby się nie porozumiały co do kwoty transferu. Skoro Karol poleciał do Belgii, to kluby już powinny być dogadane - komentuje Reiss. - Zastanawiam się jednak, czy to dobry kierunek. Proszę zwrócić uwagę, jak wysoko Brugia przegrała z Manchesterem United w eliminacjach Ligi Mistrzów. Lepszym wyborem moim zdaniem byłaby Bundesliga, gdzie Karol miałby możliwość rozwoju. Czy Belgia dawała szanse na odpowiedni rozwój? - zastanawia się Reiss.

Każdy kolejny krok Linettego nie pozostanie bez wpływu na jego przyszłość.

- Karol jest silny, ale musi nabrać doświadczenia, wiedzieć, jak się zachować, żeby nie przydarzały mu się kontuzje, bo było ich w ostatnim czasie trochę zbyt wiele. Trudno mi jednak wskazać w lidze lepszego polskiego środkowego pomocnika - twierdzi Reiss.

Ulice Damasławka pustoszeją, kiedy gra Linetty. Tak też miało być w piątek, kiedy reprezentacja Polski zmierzy się z Niemcami. Niestety, w czwartek wieczorem okazało się, że lechita nie wystąpi we Frankfurcie z powodu kontuzji.

- Ale i tak Karol Linetty jest dla nas kimś tak ważnym, jak Adam Małysz dla Wisły - kończy Stanisław Jóźwiakowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski