Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Kucharczyk: Kocham płotki, polubiłam skok w dal i nigdy nie polubię gotowania

Radosław Patroniak
Karolina Kucharczyk
Karolina Kucharczyk Fot. Archiwum Karoliny Kucharczyk
Rozmowa z Karoliną Kucharczyk, mistrzynią igrzysk paraolimpijskich w skoku w dal i zawodniczką MUKS Kadet Rawicz.

Ponad miesiąc temu zdobyła pani złoto przed 80-tysięczną publicznością na stadionie w Londynie i skokiem na odległość 6 m ustanowiła rekord świata. Co się od tego czasu zmieniło w pani życiu?
Karolina Kucharczyk: - Poczułam się wreszcie doceniona. Rok temu na MŚ w lekkiej atletyce w Nowej Zelandii zdobyłam srebrny medal, i przeszło to bez echa. Teraz przeżyłam mały szok. Gratulacje, medale i nagrody. Z tych ostatnich najważniejsze to mieszkanie komunalne, które otrzymałam od władz Rawicza. Ponadto burmistrz Tadeusz Pawłowski wręczył mi 10 tys. zł na specjalnej uroczystości, w której uczestniczyła także rodowita rawiczanka, wicemistrzyni olimpijska w rzucie młotem, Anita Włodarczyk. Podobną kwotę mam otrzymać z Polskiego Komitetu Paraolimpisjkiego. Największą wartość ma chyba jednak wywalczenie prawa do emerytury olimpiijkiej. Od 40. roku życia będę otrzymywać 2400 zł miesięcznie i tego już nikt mi nie odbierze.

Pani trener Bogusław Jusiak jest zadowolony, że pani sytuacja życiowa ustabilizowała się i dzięki temu będzie panią stać na jeszcze lepsze wyniki. A jak to wygląda z Pani perspektywy?

Karolina Kucharczyk: - Rzeczywiście poziom motywacji mi wzrósł do niespotykanego poziomu. Do tej pory trenowałam 2-2,5 godz. dziennie. Teraz na pewno na trening poświęcę więcej czasu. Chcę pojechać na igrzyska za cztery lata w Rio de Janeiro. Do tego czasu sport będzie u mnie na pierwszym miejscu. Potem być może się to zmieni i będę chciała założyć rodzinę.

Co pani dotychczas najbardziej przeszkadzało w podnoszeniu poziomu ?
Karolina Kucharczyk: - Były problemy z ogrzewaniem hali, ale ten problem mają rozwiązać zajęcia w nowej sali w SP 7. Mieszkam w Dąbrówce, wsi położonej 7 km od Rawicza. W pobliżu budowana jest obwodnica. Przez to nie zawsze mogłam dojechać na czas na trening. Mój samochód szybko się zepsuł, a pożyczenie auta od taty nie było komfortowym rozwiązaniem. Jak się przeprowadzę do mieszkania w Rawiczu, będę docierać na zajęcia pieszo.

Przy okazji pani sukcesu w Londynie poszła w świat informacja, że jest pani 21-letnią bezrobotną kucharką. Gotowanie to pani druga pasja?
Karolina Kucharczyk: - Nie, jak już to zbieranie grzybów, bo w lesie odpoczywam psychicznie. Kucharką zostałam z przymusu. Miałam do wyboru w zawodówce trzy specjalności - cukiernik, piekarz, kucharz. Wybrałam tę ostatnią, żeby nie pracować po nocach. Szczęśliwa to i tak ja nie byłam, bo musiałam przez trzy lata chodzić na praktyki do baru mlecznego w Rawiczu. Musiałam odrobić 200 godz. nieobecności, bo pracodawca powiedział, że wyjazdy na zawody i zgrupowania go mało obchodzą. 

A co pani sądzi o debacie na temat niewłaściwego traktowania niepełnosprawnych przez rząd i niektóre media?

Karolina Kucharczyk: - Zrównanie nagród dla medalistów igrzysk to konieczności. Nie myślę wcale o sobie, bo ja miałam tylko problemy z nauką, ale inni zawodnicy muszą wydawać pieniądze na leczenie. Brak transmisji z igrzysk w TVP to skandaliczna sprawa. Tata z najbliższymi musiał oglądać mój występ w Internecie. Nie zasługujemy na takie traktowanie. Nie mówię już o tym, że czasami moglibyśmy razem trenować z normalnymi sportowcami, ale moglibyśmy chociaż dostać takie same stroje. A nie że ja miałam wypłowiałe spodnie, a Anita Włodarczyk sukienkę i garsonkę.

Skok w dal to nie jest pani wymarzona konkurencja. Woli Pani 100 m przez płotki, których nie ma w programie igrzysk...
Karolina Kucharczyk: - W Londynie musiałam wybierać z kuli, 1500 m i skoku w dal. Z trojga złego wolałam stanąć na skoczni niż pchać kulą, ale od zawsze miałam problemy z techniką i wyczuciem deski. Podczas konkursu nie było ze mną trenera, ale przed wyjazdem udzielił mi cennych wskazówek. Pierwszy raz w życiu startowałam przy tak wielkiej publice. Ogarnęła mnie panika, ale szybko minęła, bo w duchu sobie powiedziałam, że nie po to przyjechałam, żeby przegrać. A płotki rzeczywiście lubię najbardziej.

Kiedy się pani z nimi zetknęła?

Karolina Kucharczyk: - W wieku 13. lat trafiłam do szkoły specjalnej w Rawiczu. Byłam taką łobuziarą, wdawałam się w bójki, biłam się z chłopakami, często odwiedzałam gabinet pedagoga. Pewnego dnia wezwał mnie nauczyciel w-f, Tomasz Mikołajczyk. Stwierdził, że moją energię trzeba wykorzystać w inny sposób. To on zaprowadził mnie do obecnego trenera. Cieszę się, że do niego trafiłam, bo nie dość, że zawsze miał do mnie dobrej podejście, to potrafił też dużo rzeczy mi załatwić. Od tego czasu nie miałam już siły na wojowanie w szkole. Poza nią nie było mi łatwo. Niektórzy wytykali mnie palcami, wyzywali od "pojebów" i śmiali się z mojej mamy. Teraz ci, którzy mnie krytykowali, są ze mnie dumni i zazdroszczą mi medalu. Zdarza się nawet, że przepraszają. A wracając do szkoły, to była ona dla mnie i dla wielu innych osób jak drugi dom. Nic dziwnego, że jak opuszczałam jej mury to się popłakałam.

W Dąbrówce też panią podziwiają?
Karolina Kucharczyk: - Jak wróciłam z Londynu to powywieszali balony i wozili mnie po wsi syrenką. Poza tym ludzie przychodzili do domu i gratulowali rodzicom. Bez nich niczego bym nie osiągnęła. Zawsze też dzielnie wspierały mnie siostry, starsza Paulina i młodsza Kamila. Najwięcej w życiu zawdzięczam właśnie rodzinie i szkole.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski