Z konta zniknęło ponad 20 tys. zł. Zamiast tego było 350 zł na minusie. W jaki sposób? Odpowiedź przyszła... zza oceanu. W ciągu zaledwie tygodnia w listopadzie złodziej wydał pieniądze kobiety w domach towarowych w Nowym Jorku, płacił za hamburgery w McDonalds. W sumie korzystał z niej 44 razy.
Pozostał nieuchwytny. Prokuratura Rejonowa w Rawiczu umorzyła śledztwo w sprawie kradzieży z powodu niewykrycia sprawcy. Na wysłanie detektywa do Nowego Jorku poszkodowanej nie było stać, a bank także miał ograniczone możliwości.
Złodziej posługiwał się cudzą kartą bez problemu. W USA transakcje autoryzuje się podpisem. Nikt jednak nie sprawdził, czy podpis na paragonie zgadza się z tym na karcie. Jak się okazało, na dwunastu paragonach, które bank ściągnął ze Stanów, było pięć różnych wersji podpisu. Żaden z nich nie był nawet podobny do oryginału. Ale BZ WBK odmawiał uznania reklamacji. Miał wątpliwości, czy kartę rzeczywiście skradziono, czy też mieszkanka Bojanowa "pożyczyła" ją komuś z rodziny w Ameryce.
- Odwołaliśmy się, gdyż bardzo łatwo można było rozwiać te wątpliwości - mówi adwokat Maciej Obrębski, reprezentujący poszkodowaną. - Wystarczyło, by bank wystąpił o udostępnienie nagrań z monitoringu z kilku sklepów. Wtedy wyszłoby na jaw, czy na nagraniach jest ktoś z członków rodziny.
Bank o nagrania nie wystąpił, ale uznał reklamację i wypłacił skradzione pieniądze. Potrącił jednak z tej sumy 150 euro - do takiej wysokości klient każdego banku w Polsce, odpowiada za nieautoryzowane transakcje skradzioną kartą.
BZ WBK szerzej sprawy komentować nie chce powołując się na tajemnicę bankową.
- Klient generalnie nie odpowiada za nieautoryzowane transakcje płatnicze chyba, że doprowadził do nich umyślnie - odpowiada biuro prasowe BZ WBK. Podkreśla również, że to bank musi udowodnić klientowi, że transakcja była autoryzowana.
Być może jednak złodziej nie zdążyłby aż kilkadziesiąt razy skorzystać z karty, gdyby bank zwrócił uwagę na nietypowe zachowanie klientki. Do starszej kobiety, która z karty korzystała sporadycznie, tylko w jednej miejscowości, nie pasowała gorączka zakupów w Nowym Jorku. Takie właśnie zachowanie zwróciło uwagę Banku Pekao. Klienci z Piły nagle zaczęli wypłacać pieniądze z bankomatów w Nowym Jorku. Okazało się, że padli ofiarą skimmerów, którzy posłużyli się skradzionymi dzięki nakładce na bankomacie numerami PIN. Kiedy skimmer po dwóch tygodniach znów pojawił się w Pile, czekała na niego policja. Skimmerzy również wydali w Nowym Jorku 20 tys. złotych. Kilkunastu fałszywych pilan w Nowym Jorku bardziej zwraca uwagę niż jedna fałszywa mieszkanka Bojanowa.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?