Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kary GOAP dla firm śmieciowych mogą rozłożyć je na łopatki

Bogna Kisiel
- Nie można niczego utajnić w ofercie - mówi prezes Michał Dąbrowski
- Nie można niczego utajnić w ofercie - mówi prezes Michał Dąbrowski Paweł Miecznik
Firmy śmieciowe twierdzą, że kary przewidziane przez GOAP są horrendalne. Mogą doprowadzić je do upadłości. Liczą na opamiętanie się związku.

GOAP ogłosił przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów w 12 sektorach. Obejmuje on sześć poznańskich sektorów, w których postępowanie unieważniono i sześć na terenie sąsiednich gmin, gdzie przetarg rozstrzygnięto, ale umowy z wykonawcami wygasają z końcem roku.

Walerian Ignasiak, rzecznik GOAP podkreśla, że w warunkach zamówienia uwzględniono uwagi wynikające z dialogu technicznego prowadzonego z firmami oraz z konsultacji społecznych.

- Nic się nie zmieniło - zaprzecza Michał Dąbrowski, prezes spółki Remondis. - Przeszliśmy tylko z systemu ryczałtowego do opłaty za tonę odebranych odpadów. I to jest jedyny krok w dobrym kierunku. Pozostałe zapisy czynią ten system drogim i ryzykownym dla firm.

Zdaniem Andrzeja Springera, dyrektora PUK Artur Zys, kary przewidziane przez GOAP są absurdalne. - Jeżeli zepsuje się samochód i nie opróżnię 200 pojemników w wyznaczonym dniu, zapłacę 20 tys. zł kary - mówi A. Springer. - Gdy przegram przetarg, po zakończeniu umowy za każdy nieusunięty pojemnik w terminie kara wynosi 1 tys. To może doprowadzić firmy do upadłości.

Firmy śmieciowe domagają się m.in. obniżenia kar i gradacji w ich wprowadzaniu. Rezygnacji: z kodów i czipów na pojemnikach, z obowiązku posiadania pojemników w określonym kolorze. W przeciwnym razie te, które posiadają będą musieli wyrzucić (straty szacuje się na ok. 6 mln zł), a wystarczyłoby zamontować na nich kolorowe pokrywy. Firmy liczą, że GOAP przemyśli problem i poprawi zapisy przetargu.
W Barcelonie eliminują nieuczciwych
O gospodarce odpadami w Barcelonie mówi Michał Dąbrowski, prezes Remondis Sanitech Poznań.

Dlaczego poznańskie firmy pojechały do Barcelony?
Michał Dąbrowski: W związku z tym, że do Poznania przyjechała hiszpańska firma (FB Serwis - przyp. red.), chcieliśmy zobaczyć, jak funkcjonuje gospodarka odpadami w mieście, z którego ta firma ma referencje.

Czy barcelończycy segregują?
Michał Dąbrowski: Po kilkunastu latach wdrażania systemu jedna trzecia odpadów jest segregowana. Pozostałe są zmieszane. W zależności od rodzaju odpadów są różne kolory pojemników. Odpady gromadzone są w pojemnikach, znajdujących się przy ulicy. Ich odbiór następuje praktycznie codziennie, w tym w niedziele i nocą. Odrębne zasady dotyczą odbioru śmieci, powstających w biurach, sklepach itp. W Barcelonie pojemniki są własnością firm wywozowych. Nie są one wyposażone w czipy.

Jak wyglądają przetargi?
Michał Dąbrowski: Przetarg na odbiór odpadów rozpisywany jest na 8-10 lat, a na zagospodarowanie na okres 15-30 lat.
Do przetargu dopuszczane są firmy, które spełniają wymogi dotyczące posiadanych środków finansowych, personelu, taboru, doświadczenia. Oferty ocenia się wg dwóch grup kryteriów. W pierwszym przypadku na przyznaną liczbę punktów mają wpływ np. koszty paliwa, pracowników, amortyzacja. W drugim - ocenia się m.in. logistykę, częstotliwość odbioru, tabor. Wykonawca przedstawia kalkulację kosztów poszczególnych elementów, składających się na cenę końcową. Zamawiający sumuje ceny końcowe proponowane przez oferentów, oblicza średnią i te, które odbiegają od niej o więcej niż 15 proc. są odrzucane. Firma nie może utajnić jakiegoś elementu oferty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski