Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa ekologiczna: Nikt nie wie, co zabiło rzekę

Marta Danielewicz
Padają kolejne zwierzęta
Padają kolejne zwierzęta Piotr Jasiczek
Chociaż nieznana jest wciąż przyczyna zatrucia Warty, WIOŚ jest na tropie przyczyny śmieci ryb. Wędkarze alarmują, że zatrute ryby dopłynęły aż do Wronek. Oprócz nich padają też inne zwierzęta.

Komenda miejska policji w Poznaniu, pod nadzorem prokuratury prowadzi śledztwo w sprawie zanieczyszczenia Warty, do którego doszło w ubiegłą sobotę. Z śledztwa wynika, że na wysokości mostu Lecha, ktoś spuścił do wody niebezpieczną substancję, która spowodowała wymarcie kilku ton ryb, różnego gatunku, żyjących w tych wodach. - Wciąż czekamy na wyniki wszystkich analiz. Ustalamy też okoliczności tego zdarzenia - tłumaczy Maciej Święcichowski z biura prasowego wielkopolskiej policji.
Czytaj też: Katastrofa ekologiczna w rzece. Warta na wiele lat bezrybna?
Przypomnijmy, że gdy pierwsi wędkarze zauważyli zmieniający się kolor wody i wypływające na powierzchnię wody śnięte ryby, od razu zaalarmowali służby. - Zabezpieczyliśmy wtedy punkt zapalny, czyli kolektor przy moście Lecha - mówi Stanisław Brandt, rzecznik straży pożarnej. - Na miejscu zbadaliśmy wodę naszymi urządzeniami. Niestety, nie udało się wykryć, co to dokładnie za substancja. Pewnym jest, że ktoś wodę zatruł - zdradza strażak.

Co zabiło rzekę? WIOŚ na tropie

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska zaraz po informacji o katastrofie w rzece, pobrał próbki z różnych jej kolektorów na odcinku aż do Obornik. Mimo że ekspertyza wciąż trwa, to inspektorzy wykluczyli już pierwsze możliwości zatrucia. Zdaniem WIOŚ we wszystkich próbkach badania wykazały normy tlenu, a występowanie metali ciężkich, wodoru powierzchniowego, fosforanu jest na poziomie dobrym. Pierwsze ekspertyzy nie potwierdziły też obecności substancji trujących: rtęci, cyjanku, arsenu i innych. Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, inspektorzy WIOŚ mają jeszcze jeden ślad zatrucia, który może okazać się kluczowy do wyjaśnienia, w jaki sposób doszło do tak poważnego zatrucia rzeki.
- Sprawa jest rozwojowa. Po obaleniu różnych hipotez dotyczących przyduchy, awarii elektryczności, po sprawdzeniu monitoringu, WIOŚ wpadł na trop, na podstawie dodatkowych informacji, który pozwoli wyjaśnić nam przyczynę zakażenia rzeki. Miejmy nadzieję, że na dniach dowiemy się, co stało się Warcie - mówi Tomasz Stube, rzecznik wojewody wielkopolskiego.

Także lekarz weterynarii pobrał próbki ryb do zbadania.

- Z przeprowadzonych ekspertyz, które sami przeprowadziliśmy wynika, że w rybach nie występuje rtęć, arsen, pestycydy chloroorganiczne i fosforoorganiczne, związki PCB powyżej dopuszczalnych norm. Nie ustaliliśmy jednak przyczyny ich śmierci, dlatego próbki przesłaliśmy też do instytutu w Puławach. Wciąż czekamy na wynik tych analiz - tłumaczy Bartłomiej Raj, z-ca wielkopolskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii.

Wędkarze i mieszkańcy Poznania alarmują jednak, że oprócz ryb, padają po kolei kolejne gatunki zwierząt. Niedawno znaleziono martwą czaplę, kilka kaczek, a nawet dwa dziki.

- Przeprowadziliśmy badanie mikrobiologiczne ryb, które wkluczyło u nich występowanie chorób zakaźnych. Być może to zbieg okoliczności lub śmierć innych zwierząt spowodowana jest zatruciem wody - mówi Bartłomiej Raj.

Winni mają się znaleźć
Ekolodzy i wędkarze nie mają wątpliwości. Takie spustoszenie w rzece mogło spowodować tylko zatrucie wody. - Możemy się jedynie domyślać, że przyczyną tej katastrofy mogła być chociażby awaria na terenie jakiegoś zakładu, produkującego preparaty chemiczne i niespodziewany wypływ substancji trujących do wody - mówi Jerzy Juszczy-ński, prezes wielkopolskiego zarządu Polskiego Klubu Ekologicznego. - A może ktoś po prostu chciał się pozbyć odpadów niebezpiecznych i wlał je do kanalizacji deszczowej. W pobliżu jest przecież nielegalny magazyn niebezpiecznych substancji - dodaje Juszczyński.
Firma, która zostawiła beczki wypełnione toksynami przy ul. św. Michała w innych miejscowościach, na przykład Parkowie pod Obornikami, pozbywała się rakotwórczych substancji, wylewając je do pobliskiego kanału.

Zdaniem niektórych do zatrucia mogło dojść także z winy Aquanetu. Jednak prezes spółki zaraz po informacji o katastrofie w rzece zarządził kontrolę i zabezpieczył ujęcie wody na Dębinie. - Mimo podejrzeń o awarię, Aquanet został wykluczony jako winny zatrucia wody - przyznaje T. Stube.

Wojewoda łączy siły
Wciąż trwa też połów śniętych ryb przez koła wędkarskie. Polski Związek Wędkarski narzeka jednak na zbyt małą pomoc ze strony urzędników. - Zutylizowaliśmy już 2 tony ryb. A to tylko niewielki procent tych, które żyją w rzece. Przydałaby się pomoc ze strony innych organizacji - mówi Przemysław Woźniak z PZW. Jak mówią wędkarze, śnięte ryby znajdują już w okolicach Wronek i Sierakowa.

W piątek w sprawie zatrucia rzeki odbyło się spotkanie u wojewody wielkopolskiego.

- Po spotkaniu zespołu zarządzania kryzysowego, wojewoda poprosił wszystkich przedstawicieli jednostek zaangażowanych w sprawę o informowanie na bieżąco o postępach związanych z zatruciem rzeki Warty. Skala tego zdarzenia jest ogromna, a zarybienie i doprowadzenie Warty do stanu sprzed tragedii, może zająć lata - mówi Tomasz Stube, rzecznik wojewody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski