Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa na dworcu: Dźwigowy wypił pół litra cytrynówki

Łukasz Cieśla
Operator dźwigu na budowie poznańskiego dworca pił przed pracą
Operator dźwigu na budowie poznańskiego dworca pił przed pracą Robert Domżał
Dotarliśmy do szczegółów najnowszej opinii na temat stanu trzeźwości dźwigowego podejrzewanego o spowodowanie katastrofy na dworcu PKP w Poznaniu. Z naszych ustaleń wynika, że nie jest korzystna dla operatora dźwigu.

Przypomnijmy, że wskutek katastrofy zginał jeden z robotników. Po przewróceniu się dźwigu jego operator Tadeusz M. oddalił się z miejsca zdarzenia. Gdy po około godzinie trafił w ręce policji zmierzono u niego aż 2,84 promila alkoholu.

CZYTAJ TEŻ:
50-tonowy dźwig runął na budowie dworca
Katastrofa dźwigu przez zbyt duże obciążenie
Po wypadku na dworcu stoi już nowy dźwig
Budowlańcy wracają na budowę dworca
Wypadek na budowie dworca: Oskarżony czuje się niewinny

Biegły, którego jakiś czas temu powołała poznańska prokuratura nie wykonał tak zwanych badań retrospektywnych. A to dlatego, że Instytut Ekspertyz Sądowych im. Sehna z Krakowa, który jest znanym i cenionym ośrodkiem w kraju wydał wytyczne, żeby ich nie wykonywać w niektórych przypadkach. Czyli wtedy, jeśli bada się osobę, która twierdzi, że piła tuż przed zmierzeniem u niej stężenia alkoholu. Taki jest przypadek dźwigowego. Przekonywał, że w ciągu godziny po katastrofie, a przed badaniem policji, wypił pół litra wódki cytrynowej.

Biegły wykonał więc tzw. badania perspektywne. Bierze się w nich pod uwagę to, co mówi sam podejrzany. Czyli, ile wypił, co zjadł na śniadanie, ile waży, jak często sięga po alkohol, etc. Wynik badania perspektywnego, jak ustalił "Głos Wielkopolski", mówi, że jeśli dźwigowy miałby wypić tyle alkoholu, ile mówił, w momencie badania przez policję miałby maksymalnie 2,4 promila alkoholu. Śledczy interpretują to jednoznacznie. Że przed rozpoczęciem pracy dźwigowy musiał mieć co najmniej 0,4 promila alkoholu, czyli nie powinien wsiadać do dźwigu. Albo wypił rano, albo, jak podejrzewają śledczy, w poniedziałek przyszedł do pracy "na kacu".

- Nie znalazłem w opinii stwierdzenia, że mój klient pił przed zdarzeniem - mówi jego obrońca adwokat Krzysztof Urbańczak. Mecenas nie chciał z nami rozmawiać o szczegółach opinii, bo jak stwierdził naraziłby się na zarzut ujawniania tajemnicy postępowania.

W ostatnich dniach dźwigowy został przesłuchany i złożył wyjaśnienia. Miał powiedzieć, że oprócz pół litra cytrynówki, po katastrofie wypił jeszcze dodatkowo setkę wódki.

- Dziwnym trafem teraz mu się to "przypomniało". Po katastrofie ktoś mu doradził, ile ma wypić, ale najwidoczniej, jak wskazują wyniki najnowszych badań, podano mu za małą ilość. Dlatego teraz dźwigowy kombinuje i mówi o rzekomej dodatkowej porcji wypitego alkoholu - uważa jeden ze śledczych znający szczegóły sprawy.

Niebawem prokuratura ma przesłuchać biegłego wydającego opinię na temat stanu trzeźwości podejrzanego.

To, że dźwigowy zaczął pracę niedysponowany, nie oznacza jednak, że będzie głównym i jedynym winowajcą. Z innej opinii biegłego, tym razem eksperta od budownictwa, wynika bowiem, że dźwig przewrócił się wskutek jego niewłaściwego posadowienia. Maszyna pracowała na zbyt miękkim gruncie. Wcześniej w tym miejscu był wykop, który potem został zasypany i niewłaściwie utwardzony. A za ten stan rzeczy prawdopodobnie nie będzie odpowiadał dźwigowy.

Na razie jednak Tadeusz M. jest jedynym podejrzanym. Siedzi w areszcie. Jego adwokat złoży wniosek o wypuszczenie operatora na wolność, ponieważ prokuratura zebrała wszystkie najważniejsze dowody w sprawie. Zdaniem obrońcy odpada więc obawa matactwa, która spowodowała zamknięcie dźwigowego w areszcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski