Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kayah: Najważniejsze, aby umieć współistnieć [ROZMOWA]

Marek Zaradniak
Kayah na swojej nowej płycie sięgnęła do tematyki żydowskiej.
Kayah na swojej nowej płycie sięgnęła do tematyki żydowskiej. Piotr Porębski
18 października w Sali Ziemi w Poznaniu zagra Kayah. O nowej płycie oraz fascynację narodem i kulturą żydowską z artystką rozmawia Marek Zaradniak.

Na Pani nowej płycie Kayah i Transoriental Orchestra sięgnęła Pani po tematykę żydowską. Czy to tylko chęć penetracji nowego obszaru muzycznego, nowych dźwięków czy może powrót do Pani korzeni?
Kayah: Bardzo ładnie powiedziane… "Chęć penetracji". (śmiech)... To przede wszystkim jest trochę tęsknota za nurtem world music, w którym się tak dobrze czułam, pracując z Goranem Bregoviciem, Cesarią Evorą czy z Verą Bilą. Zatęskniłam po prostu za tym. Tym bardziej, że muzyka etniczna to muzyka, której poza jazzem i klasyką słucham na okrągło. A ponieważ zawsze się kochałam w muzyce orientalnej, to temat żydowski wydawał mi się bardzo adekwatny.

Dużo ostatnio podróżowałam i tak się złożyło, że bywałam często w Izraelu. Poznawałam ludzi i ich zawiłe historie. Niesamowite było dla mnie to, jak to niewielkie państwo łączy ludzi z tak wielu kultur. Pomyślałam sobie, że to fantastyczny temat do tego, aby pokazać tę wędrówkę ludów. A najlepiej umiem zrobić to poprzez muzykę, dlatego zaczęłam poszukiwać, dochodzić do źródeł. Stąd na płycie są pieśni pochodzące także z XII i XIII wieku.

Chciałam pokazać, jak bardzo przenikają się kultury i tradycje pomiędzy sztucznie nieraz narzuconymi podziałami. Potrafimy się jednoczyć i wydaje mi się, że muzyka jest językiem internacjonalnym i wspólnym mianownikiem dla wszystkich. Mam nadzieję, że także dla Polaków, którzy dzięki tej płycie będą mogli zrozumieć, że wszyscy uśmiechamy się tak samo i wszystkim nam sprawia radość robienie czegoś fajnego. Choćby nawet z tego względu, że zespół, z którym współpracowałam, też posiada różne korzenie, a jednak potrafiliśmy się połączyć. I w tej idei jedności i w tej radości, jaką daje wspólne muzykowanie.

A Pani ma korzenie żydowskie?

Kayah:Przygotowałam się na to pytanie. Wiedziałam, że przy wydawaniu tej płyty będzie mi często zadawane. Nie mam żadnych na to dowodów. Powtórzę za Maciejem Zębatym - jeśli ktoś myśląc, że mnie obraża, nazwie mnie żydówką, przyjmę to jako komplement. Po tej płycie będę z pewnością w Polsce zbyt żydowska, w Izraelu zdecydowanie za mało. Aczkolwiek myślę, że w Polsce większość z nas może mieć takie korzenie. Tylko że zawiłość i bolesność historii powoduje, iż większość z nas jest tego nieświadoma i nie pielęgnuje tradycji ani w ogóle nie poszukuje swoich korzeni. Przez lata lepiej było tego nie wiedzieć.

Z jednej strony wydaje się to troszkę krzywdzące dla naszej tożsamości. Z drugiej strony dla niektórych jest to bardzo ważne, z racji samego określenia "narodu wybranego".

Czy naprawdę jest to aż tak istotne? Czy nie o wiele ważniejsza jest umiejętność współistnienia z innymi i bycia otwartym na różnice? Bycie po prostu porządnym człowiekiem?

Była Pani wielokrotnie w Izraelu i dużo mówi o tolerancji i współistnieniu. Czy obserwowała Pani, jak tam współistnieją ze sobą Żydzi i Palestyńczycy?
Kayah:Oczywiście, że tak. Trzeba bardzo wyraźnie rozgraniczyć politykę i media, które mają interes w tym, aby podburzać i wyolbrzymiać sytuację. Kiedy byłam w strefie Ghazy, akurat było tam spokojnie, ale byłam też w Hebronie. Po obu stronach - żydowskiej i palestyńskiej. Oprowadzał mnie przemiły Palestyńczyk, przyjaciel naszego izraelskiego przewodnika. Bo istnieją naturalne przyjaźnie między ludźmi z obu stron. I to nie powinno dziwić.

Nawet w samym Tel Awiwie, który składa się z samego miasta i z Jafy, czyli tej starej części palestyńskiej, nie czułam jakiegoś zagrożenia. Ludzie potrafią tam współistnieć. Razem opalają się na plaży. Izraelczycy chodzą do Jafy na fantastyczne kebaby i odwrotnie. Zamachy, które upamiętniają liczne tablice, były dziełem szaleńców, nikt przy zdrowych zmysłach nie życzy nikomu śmierci. W pismach świętych każdej religii zadawanie cierpienia jest grzechem wobec Boga.

Trzeba pamiętać, że tylko jakiś nikły procent ludzi chce mącić pokój. Niestety, jest to procent, który jest bardzo widoczny i potrafi zainfekować pozostałych. Zresztą nie zapominajmy, że przecież konflikt w Hebronie rozpoczął się z powodu fanatyzmu i to fanatyzmu izraelskiego. To przecież Izraelczyk podczas Ramadanu strzelał do modlących się w meczecie ludzi. Nie chcę politykować, są od tego mądrzejsi, ale wierzę, że od nas samych dużo na świecie zależy.

Do nagrania tej płyty zaprosiła Pani Atanasa Valkov.
Kayah:Atanas Valkov to bardzo zdolny producent, z którym miałam już szansę kiedyś współpracować i m.in. jest aranżerem piosenki "Za późno", która dzięki jego talentowi okazała się być sukcesem. Atanas jest pianistą, ale ogarnął cały zespół. Jestem mu ogromnie wdzięczna, bo to trudny materiał. W końcu poruszamy się na bardzo zróżnicowanej płaszczyźnie.

Gramy piosenki sefardyjskie, które mają wpływy flamenco. Gramy bardzo trudne rytmy arabskie na 10/8, gramy jazz i piosenki hebrajskie. Śpiewam piosenkę macedońską. Atanas miał bardzo trudną rolę, bo musiał wszystko uspójnić i mu się to udało. Ta płyta z pewną premedytacją jest bardzo zróżnicowana. Tak emocjonalnie jak i rytmicznie, ale przecież jej głównym zamysłem było umożliwić ludziom pewną podróż i pokazanie jak bardzo zmieniały się wpływy kulturowe.

Na płycie znajdujemy zarówno muzykę bałkańską, jak i irańską. A więc szeroki przekrój dźwięków. Dlaczego aż tak szeroki?
Kayah:Trzeba pamiętać, że już w samym Izraelu oglądamy niezwykłe bogactwo ludzkich twarzy. Są tam Żydzi z Persji, Żydzi z Jemenu, Żydzi z Hiszpanii, z Maroka, z Polski, z Ukrainy. Każdy wygląda inaczej, każdy mówi innym akcentem i ma inną tradycję. To niesamowite bogactwo i ja to bogactwo chciałam pokazać.

Kim są pozostali współpracownicy, którzy tworzą Transoriental Orchestrę?
Kayah:To przede wszystkim trzy wspaniałe dziewczyny. Patrycja Napierała, która gra na instrumentach perkusyjnych. Jest ogromną pasjonatką i moim zdaniem muzykiem na skalę światową. Jest przepiękna, młoda i zgrabna Marta Zalewska, która gra na basie, na kontrabasie dwa razy większym od niej i na skrzypcach, a także wspomaga mnie wokalnie.

Jest wreszcie Iwonka Zasuwa, która wspomaga mnie wokalnie już od 17 lat. Dziewczyny nie tylko wzbogacają koncerty talentem, ale i urodą. Mamy silną damską grupę pod wezwaniem.

Jest Kuba, który fantastycznie gra na instrumentach strunowych szarpanych, a więc na gitarze i na oudzie, który wydaje charakterystyczny, orientalny dźwięk. Jest nei, na którym grał Rameshgar. Niestety, ten irański muzyk jest bardzo zajęty, dlatego mamy za niego fantastyczne zastępstwo.

Jest też Jahiar, bez którego ta płyta zupełnie nie miałaby sensu, bo on nadał jej ogromny koloryt grając na san turze, czyli cymbałach. Jego głos brzmi mistycznie nie mówiąc o tym, że wprowadza dodatkowy język - perski. Bo ja śpiewam po arabsku, hebrajsku, ladino, jiddisz, po macedońsku i po polsku oraz recytuję w języku aramejskim, którym mówił Jezus Chrystus. A on śpiewa w fasri. Nie wyobrażam sobie Aide Yano bez niego.

Poza tym jest jeszcze George z Ukrainy, który gra na saksofonie i klarnecie, a wiadomo, że klarnet w muzyce żydowskiej to jeden z podstawowych instrumentów. Jest też perkusista Bartek i Marcin Wyrostek, którego cenię nie tylko jako muzyka, ale i człowieka. Z jego zespołu Coloriage pochodzi także skrzypek Mateusz Adamczyk, który gra jak nikt w tym kraju na skrzypcach. Umie tak zawodzić, że to, co zrobił, rozkłada mnie na łopatki. Szczególnie w ostatniej piosence "Warszawo ma". Mamy więc silną grupę. Są to ludzie bardzo zdolni i oddani idei i rozumiejący, o czym to jest, a przede wszystkim są to pasjonaci. To ogromna nagroda za lata pewnej rutyny, od której mimo wszystko staram się uciec.

Zrobiła Pani coś ponadczasowego, bo te pieśni i piosenki były i będą śpiewane. Ale czy to przypadek, że trasę koncertową zaczyna Pani od Poznania?
Kayah:Poznań darzę ogromnym sentymentem. Tutaj miałam jedne z moich najfajniejszych koncertów. W Poznaniu jest wyjątkowa publiczność, która nie tylko umie reagować i podejmuje dialog, ale to po prostu publiczność myśląca. Trochę z wyższej półki, wyedukowana muzycznie. Z pewną wrażliwością i pewną wiedzą muzyczną. Myślę, że dla każdego artysty to przyjemność wystąpić w Poznaniu i to niezależnie od warunków atmosferycznych, bo mi się zdarzało grać nawet w burzy.

Żałuje jedynie, że opóźniła się grafika do płyty i nie będziemy mogli zaoferować gotowego albumu. Ja i Transoriental Orchestra na koncercie damy z siebie wszystko. To, że będzie to pierwszy koncert ma też pewne zalety, ponieważ wszystko będzie bardzo świeże i będziemy spięci i zdenerwowani. Natomiast kto wie, czy nie wpłynie to na wyjątkowość tego występu. Potem człowiek się rozluźnia, ale ten pierwszy koncert jest taki dziewiczy i myślę, że te emocje są w stanie się udzielić po obu stronach. Może to będzie dobra wróżba dla nas?

A więc oficjalna premiera płyty się opóźni? Nie będzie to 25 października?
Kayah:Nie, będzie to 5 listopada, czyli w moje urodziny. Nie wyobrażam sobie lepszego prezentu.

Rozmawiał Marek Zaradniak

Kayah i Transoriental Orchestra

Poznań, 18 października,
Sala Ziemi MTP (ul. Głogowska 16),
godzina 20, bilety: 99-149 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski