Każda nowa płyta jest dla artysty wielkim ryzykiem

Dlaczego na Pani nową płytę czekaliśmy 4 lata?

Poświęciłam się macierzyństwu. Na świat przyszło w tym czasie dwoje moich dzieci.

Tytuł albumu „Dla naiwnych marzycieli” może intrygować. Dlaczego wybrała Pani właśnie takich adresatów?

Myślę, że dlatego, iż sama jestem naiwną marzycielką. Są jeszcze ludzie, którzy wierzą w prawdziwą miłość. Mają jakieś ideały. Wierzą w rzeczy, które oglądają w kinie albo o których słuchają w piosenkach. A ja mam nadzieję, że takie rzeczy również zdarzają się w życiu codziennym, i jest szansa, że to życie prozaiczne i bezbarwne na co dzień niesie ze sobą jakieś tajemnice, rzeczy, które mogą się wydarzyć, a które powodują, że chce się żyć.

Proszę powiedzieć, o czym sama Pani marzy?

Teraz tak naprawdę o wakacjach związanych ze słońcem, plażą i kolorami. Oprócz tego marzę o szczęściu, spokoju, o tym, aby moja rodzina była zdrowa i abym jeszcze nagrała kilka płyt, z których będę dumna, i które dadzą mi jeszcze więcej satysfakcji.

Przy okazji nagrywania tego albumu zmieniła Pani producenta. Dlaczego wybrała Pani Olka Czarnego Hi Fi?

Wybrałam Olka, bo po pierwsze chciałam trochę zmienić środowisko, spojrzenie na swoją muzykę. Potrzebowałam też osoby, która z dystansem spojrzy na mnie i na moją twórczość. Osoby, która mnie nie zna i nie będzie obciążona schematami związanymi ze mną, rzeczami, które się ze mną kojarzą. Jak dotąd producentów w moim życiu nie było aż tak wielu. Myślę, że od czasu do czasu fajnie jest zmienić środowisko i pracować z ludźmi, którzy po prostu wnoszą własną energię i inne spojrzenie na nas samych. To było bardzo cenne doświadczenie i bardzo fajnie się pracowało.

Słyszałem, że przy okazji sama uczyła się Pani producenckiego fachu i chciała „wypróbować swój portfel”. Czy w takim razie produkcja płyty w Polsce i jej wydanie jest bardzo kosztowne dla artysty?

To jest tak, że może kosztować zero, ale może i milion. Nie ma tutaj żadnych schematów. Wszystko można zrobić samemu albo można, nie wiedząc jak to wszystko funkcjonuje, wydać dużo pieniędzy. Myślę, że każda osoba będzie miała inne zdanie na ten temat. Nie ma w tej branży jednoznacznej odpowiedzi, ile może kosztować wydanie płyty. Z doświadczenia wiem, że wszystko się zmienia w zależności od tego, ile mamy pieniędzy, bo muzycy mogą przecież zrobić coś za darmo, po koleżeńsku. Ale jeżeli chcemy na przykład zaangażować sekcję smyczkową albo całą orkiestrę to już trzeba sporo zapłacić. Jak jest lepiej? Wszystko ma swoje blaski i cienie.

A w Pani życiu do tej pory było więcej blasków czy cieni?

Jak na razie chyba więcej blasków. Mam wiele szczęścia, a czasami nawet prawdziwego fuksa i do ludzi, i celności planów. Oby tak dalej... Ale zawsze trzeba się liczyć z tym, że bywają w karierze momenty lepsze i gorsze, bo samo życie jest taką sinusoidą wydarzeń. Wydanie każdej płyty jest pewnym ryzykiem, więc niecierpliwie czekam na moment, gdy się ukaże. Muszę też być przygotowana na ewentualne porażki.

Jakie jest miejsce nowej płyty w Pani dyskografii?

Teraz na pewno żyję tą płytą. Jestem nią pochłonięta i w tym momencie ona jest najważniejsza, a te poprzednie stoją na półce. Właściwie już je dawno odłożyłam. A czy ta nowa pozostanie najważniejsza, to pokaże czas. Dopiero z dystansu będę mogła spojrzeć na swoją twórczość i powiedzieć, który moment był najfajniejszy, najciekawszy muzycznie albo emocjonalnie. Tego jeszcze nie wiem.

Będzie trasa koncertowa. Kiedy usłyszymy Panią w Poznaniu?

Zaśpiewam 13 kwietnia w Auli UAM.

Rozmawiał MAREK ZARADNIAK

Ania Dąbrowska

Aula UAM (ul. Wieniawskiego 1), 13 kwietnia, godzina 19

bilety 59-99zł