18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kino Amarant zmartwychwstało na jeden seans! Będą kolejne? [ZDJĘCIA]

Kamil Babacz
Pierwszy po trzech latach seans w kinie Amarant.
Pierwszy po trzech latach seans w kinie Amarant. Waldemar Wylegalski
Około 150 osób obejrzało w sobotę niemy film "Au Secours" z 1924 roku z muzyką na żywo w sali kina Amarant w Domu Tramwajarza. Poprzedni seans odbył się tu trzy lata temu.

Kino Amarant rozpoczęło działalność 5 grudnia 2002 roku. Mieściło się w Sali Amarantowej Domu Tramwajarza przy ul. Słowackiego 19. Ostatni seans miał miejsce 28 stycznia 2010 roku. Obejrzało go czterech widzów oraz trzyosobowa obsługa kina.

Tym razem było dużo lepiej - niemy film "Au secours!" Abla Gance'a z 1924 roku w sobotę zobaczyło około 150 osób. Zabrakło miejsc siedzących (czyli krzeseł - w sali nie ma już foteli kinowych, ani oryginalnego ekranu), część widzów stała lub siedziała na podłodze. Był popcorn i wata cukrowa, dostarczane przez firmę... "Wata cukrowa".

Borys Słowikowski, organizator przedsięwzięcia, jak sam mówi, chce po prostu "stworzyć sobie dzielnice".

Film opowiada o śmiałku porywającym się na spędzenie nocy w nawiedzonym domu. Wyróżnia się dosyć nowatorskim zastosowaniem efektów specjalnych. Seans zakończyły długie, głośne brawa dla muzyków, którzy udźwiękowili przygodę głównego bohatera.

Taperami byli muzycy tria bedebede w składzie: Malwina Paszek - lira korbowa, Piotr Mełech - klarnet, klarnet basowy, Mandar Purandare - głos, harmonium, melodyka, cymbałki, Jaś Purandare - nieskoordynowane ruchy, krzyki i popiskiwania oraz Borys Słowikowski - instrumenty perkusyjne, cytra, śmieci.

- Kiedyś graliśmy muzykę bałkańską, ale dzisiaj nie wiemy już, co gramy. Nasz gość, Mandan Purandare, to wykładowca na indologii - mówił Borys Słowikowski.

Borys pełnił także rolę konferansjera. To główny pomysłodawca inicjatywy. Po seansie przez kilkanaście minut odbierał gratulacje, słuchał propozycji powtórzenia przedsięwzięcia w innych miejscach, a także pytań o losy kina.

- Ja tu byłam na seansie, były fotele, ekran. Co się z tym stało? - dopytywała się jedna z pań i zapowiedziała swoją obecność na ewentualnych kolejnych seansach.

Borys Słowikowski, na co dzień student psychologii i mieszkaniec Jeżyc, jak sam mówi, chce po prostu "stworzyć sobie dzielnice".

- Okazało się, że jest po prostu wolna przestrzeń, a ja mam straszny zapał do oddolnych, niekomercyjnych inicjatyw - mówi Borys. - Język filmowy jednoczy ludzi i jest bardzo uniwersalny. Nawet jeśli film pochodzi z 1924 roku, może do ciebie trafić.

Pomysł pojawił się podczas spotkań Borysa ze znajomymi. Zastanawiali się, co zrobić, żeby na Jeżycach żyło im się weselej.

- Okazało się, że seniorzy, którzy urzędują tu w Amarancie, chcą młodych ludzi, chcą żeby coś się działo. Wymyśliliśmy więc taki uniwersalny, radosny, bezpretensjonalny motyw, jakim jest seans z muzyką na żywo - opowiada.

Partyzancka w duchu realizacja pomysłu zajęła im dwa tygodnie - nie bez drobnych potknięć. Trzeba było chociażby zorganizować projektor. Przed projekcją okazało się, że dzień wcześniej prawdopodobnie działający w Domu Tramwajarza teatr zwinął ekran i trzeba było go rozprostować. Miało też być nagłośnienie, ale nie udało się go podłączyć. Okazało się zresztą kompletnie niepotrzebne, ponieważ świetnie udźwiękawiający akcję filmu zespół, było słychać znakomicie.

Organizatorzy zapowiadają, że to najprawdopodobniej nie ostatni seans w Sali Amarantowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski