Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klęska Zjednoczonej Lewicy: Nie ma jej w Sejmie

Łukasz Cieśla
T. Lewandowski uważa, że SLD nie odpowiedziało na oczekiwania społeczne, za późno zmieniono szyld oraz źle obsadzono listy. W Poznaniu najlepszy wynik osiągnęła trzecia na liście K. Kretkowska
T. Lewandowski uważa, że SLD nie odpowiedziało na oczekiwania społeczne, za późno zmieniono szyld oraz źle obsadzono listy. W Poznaniu najlepszy wynik osiągnęła trzecia na liście K. Kretkowska Waldemar Wylegalski
Grobowa cisza, smutek, a po chwili niecenzuralne słowa na „k...” - to obrazek z poznańskiego sztabu Zjednoczonej Lewicy, tuż po tym, gdy w niedzielę o godzinie 21 ukazały się sondażowe wyniki. Lewicy do przekroczenia 8 proc. progu wyborczego dla koalicji brakowało 1,4 proc. głosów. W poniedziałek wieczorem było już jasne, że lewicy zabraknie w Sejmie. Jak wynika z danych PKW, ostatecznie zabrakło jej do przekroczenia progu 0,45 proc. głosów. ZL dostała bowiem 7,55 proc. poparcia.

Mimo że w poniedziałek notowania lewicy nieco wzrosły, to już w niedzielę działacze byli pogodzeni z historyczną porażką. Zaczęły się pierwsze rozliczenia oraz „pranie brudów”.

Jedynką na poznańskiej liście Zjednoczonej Lewicy był Waldemar Witkowski, szef kanapowej Unii Pracy. Polityk, który od lat bezskutecznie stara się o mandat poselski. Czy był właściwą osobą na właściwym miejscu?

- Zjednoczona Lewica była zjednoczona tylko na poziomie centralnym, w terenie wyglądało to dużo gorzej. Ja byłem dyskredytowany przez działaczy poznańskiego SLD, którzy wprost popierali trzecią na liście Katarzynę Kretkowską. Poza tym niedawno radni SLD z Poznania głosowali przeciwko ulgom w przejazdach komunikacją miejską dla młodzieży i studentów (radni SLD twierdzą, że doprowadziłoby to do ogromnej dziury budżetowej - dop. red.). I jak w takiej sytuacji liczyć na dobry wynik w mieście? - pyta retorycznie Witkowski.

Szef Unii Pracy uważa, że koalicja niepotrzebnie "podziękowała" kilku znanym działaczom, np. Markowi Siwcowi. To, zdaniem Witkowskiego, spowodowało, że tradycyjny elektorat lewicy, czyli osoby "50 plus", zagłosowały na inne komitety. Witkowski wiele uwag kieruje wprost do Tomasza Lewandowskiego, szefa poznańskiego SLD. Co na to Lewandowski?

- Liczyliśmy na wynik dwucyfrowy, coś poszło nie tak - mówi W. Szczepański, szef wielkopolskiego SLD

- Wstrzymuję się od komentowania zarzutów pana Witkowskiego. Mogę mu jedynie polecić zmianę tabletek lub lekarza - odpowiada szef SLD w Poznaniu. - Na wieczorze wyborczym po ogłoszeniu wyników pan Witkowski zaczął klaskać, mówić ironicznie, że jesteśmy w pierwszej piątce. Życzę mu wszystkiego najlepszego w życiu. I mam nadzieję, że już nie będzie się angażował w żaden lewicowy projekt.

Lewandowski nie startował w tegorocznych wyborach do Sejmu. Mimo że padało wiele głosów, że powinien być nawet „jedynką” na liście. Uzyskał dobry wynik w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich w Poznaniu, jest rozpoznawalnym radnym, szefem partii w Poznaniu. Jednak na razie do Sejmu się nie wybiera, mówi, że dobrze mu w Poznaniu. Podaje jeszcze jeden argument - chęć wykreowania kilku liderów.

- Poznański SLD podjął uchwałę, by „jedynką” w naszym mieście była radna Katarzyna Kretkowska. Odpowiadam za całą organizację i nie chcę, by powtórzyła się sytuacja z Krystyną Łybacką. Była jedyną znaną twarzą SLD w Poznaniu i musiała startować w różnych wyborach, by ratować wynik naszej partii - podkreśla Tomasz Lewandowski.

Najlepszy wynik na poznańskiej liście uzyskała wspomniana Katarzyna Kretkowska, która startowała z trzeciej pozycji. Również ona uważa, że Witkowski nie był właściwą osobą na „jedynkę”.

- Proszę zapytać zwykłych ludzi, co o nim sądzą. Ma bardzo duży elektorat negatywny. Od poznaniaków słyszałam, że głosowaliby na mnie, ale boją się, że ten głos dałby mandat panu Witkowskiemu - podkreśla radna Kretkowska.

Co ciekawe, z wypowiedzi Witkowskiego wynika, że nawet gdyby zdobył mandat, może by go nie objął...

- Gdybym nie mógł tego pogodzić z kierowaniem spółdzielnią mieszkaniową, czym zajmuję się od lat, z mandatu pewnie bym zrezygnował. Dlaczego w takim razie w ogóle startowałem? Chciałem wzmocnić listę lewicy w Poznaniu - tłumaczy Waldemar Witkowski.

Jednak kształt tej czy innej listy to tylko jeden z wielu elementów, które wpłynęły na fatalny wynik ZL. Działacze wskazują, że w ostatnim tygodniu przed wyborami media "napompowały" zainteresowanie Partią Razem. Lewicowe ugrupowanie z jednoprocentowego poparcia, po udanej debacie swojego lidera Adriana Zandberga, „urosło” do ponad trzech procent. Na lewicy przyznają, że w tamtej debacie występ ich liderki Barbary Nowackiej był po prostu nijaki.

Ale nietrafione „jedynki”, kształt list czy zainteresowaniem mediów Partią Razem, to skutki zapaści lewicy, a nie jej przyczyny.

- Szyld Zjednoczonej Lewicy nie był zły, ale został zbyt późno ogłoszony - mówi Tomasz Lewandowski, szef poznańskiego SLD. - Byłem w grupie osób, która w maju apelowała, by po klęsce Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich Leszek Miller oraz inne osoby odpowiedzialne za ten wynik po prostu odeszły. Stało się jednak tak, że starzy liderzy ustąpili dopiero wtedy, gdy widmo klęski wyborczej zajrzało im w oczy. Wtedy z łaską pozwolili, by twarzą projektu została Barbara Nowacka.

Nasi rozmówcy z lewicy mówią, że latem chcieli tworzyć nową partię, poza SLD. Ale sprzeciwić temu miała się właśnie Barbara Nowacka. Argumentowała, że przed wyborami trzeba łączyć, a nie dzielić.

Na lewicy słychać teraz głosy, podobnie jak po poprzednich wyborach, że trzeba się zebrać i przeanalizować sytuację. To „zaklęcie” jest powtarzane po raz kolejny.

- Liczyliśmy na dwucyfrowy wynik, coś poszło nie tak, musimy to przeanalizować - mówi Wiesław Szczepański, szef wielkopolskiego SLD. - Błędem było zbyt późne ogłoszenie projektu Zjednoczonej Lewicy. Pojawiły się też nieporozumienia przy układania list. Mam tu na myśli Poznań i okręg kalisko-leszczyński. Początkowo w tym drugim okręgu to ja miałem mieć "jedynkę", potem jednak, po decyzji Leszka Millera, dostał ją Leszek Aleksandrzak - dodaje szef wielkopolskiego SLD.

Działacze jeszcze w poniedziałek liczyli, że przekroczą 8 procentowy próg. W ciągu dnia dane spływające do PKW z poszczególnych komisji wskazywały, że lewica zbliża się do magicznego progu 8 proc. poparcia. Gdyby tak się stało, wielkopolska lewica miałaby w Sejmie „aż” czterech posłów: Katarzynę Kretkowską z Poznania, Leszka Aleksandrzaka z Kalisza, Tadeusza Tomaszewskiego z Gniezna i Romualda Ajchlera z Piły. Jednak wieczorem PKW podała, które partie przekroczyły progi wyborcze (5 proc. dla partii, 8 proc. dla koalicji). Okazało się, że lewica dostała 7,55 proc. głosów i będzie w opozycji, ale pozaparlamentarnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski