Nie mają wypowiedzianych umów ani wystawionych świadectw pracy, więc nie mogą szukać sobie innego zajęcia, ani nawet zarejestrować się jako bezrobotni. Nie mają też opłaconych składek ZUS i - jak dotąd - nie doczekali się wypłaty zaległych wynagrodzeń za maj. Pensje za grudzień dostali dopiero wczoraj, choć termin ich wypłaty minął 3 stycznia. Sami je sobie wywalczyli, prosząc o pomoc Narodowy Fundusz Zdrowia. Ich pracodawca Aniefiok Ntuk już od dłuższego czasu nie pojawia się bowiem w Opolu i zostawił personel przychodni samemu sobie.
- Zamiast przekazać pieniądze panu Ntukowi, wymusiliśmy na nim, żeby wskazał numery kont pracowników, na które możemy je przelać - mówi Kazimierz Łukawiecki, dyrektor opolskiego oddziału NFZ. - Przynajmniej tyle się udało zrobić, żeby ludzie mieli za co żyć. Była to kwota w wysokości 26 tys. 471 zł.
Okazuje się jednak, że prezes Ntuk podał nazwiska i konta tylko 21 pracowników, którzy byli zatrudnieni w przychodni do końca grudnia na etacie. Natomiast pominął 13 lekarzy różnych specjalności, którzy pracowali na kontraktach. Większość z nich nie dostawała zapłaty już od października, a jeden z medyków - od lipca.
NZOZ Aniemed Centrum Medyczne "Na Wyspie" przyjmował pacjentów tylko do końca grudnia ubiegłego roku. Aniefiok Ntuk, prezes firmy Aniemed Holding (z siedzibą w Katowicach), która przejęła personel przychodni 1 maja ubiegłego roku, nie mógł podpisać z funduszem zdrowia kontraktu na ten rok, gdyż nie zapłacił urzędowi marszałkowskiemu za budynek (termin minął 20 grudnia) w którym mieścił się NZOZ. Wymagana kwota wynosiła 450 tys. zł. Ntuk ma przekazać urzędowi budynek do 15 stycznia.
- Sami się teraz boksujemy - mówi jedna z pracownic. - Prawników opłacamy z własnych kieszeni, ale na szczęście traktują nas ulgowo. Wszyscy próbują nam pomóc, z wyjątkiem urzędu marszałkowskiego. Pan Ntuk przysłał faks, w którym napisał, że nie może nam wypłacić grudniowych pensji, bo rachunek bankowy zajął mu ZUS w Chorzowie. Ale sami mu je wydarliśmy. Wiemy jednak, że na jego konto w Katowicach poszło znowu z funduszu 36 tysięcy złotych, z tytułu rozliczenia świadczeń wykonanych w przychodni w grudniu. My te sprawozdania nadal przygotowujemy, bo chcemy, żeby wszystkie sprawy zostały do końca uporządkowane, a on sobie te pieniądze zabiera. Czesze konto, jak może.
Zdaniem dyrektora Łukawieckiego pracownicy NZOZ powinni dostać jeszcze jedną pensję, bo fundusz rozlicza się zawsze z miesięcznym poślizgiem.
Pracownicy przychodni powołują się na artykuł 32 prim kodeksu pracy, z którego wynika, że skoro nie doszło do sprzedaży obiektu (czyli do realizacji aktu notarialnego umowy przedwstępnej), to pracownicy, którzy zostali przekazani wraz z nieruchomością do Aniemed Holding, powinni wrócić pod jurysdykcję urzędu marszałkowskiego. Był on bowiem organem założycielskim SPZOZ "Przychodnia Olka", która potem przekształciła się w NZOZ Aniemed, oraz nadzorował proces prywatyzacji.
- Ja nie mogę o tym pisać do urzędu marszałkowskiego, tylko mogłabym taką opinię przesłać do Okręgowej Inspekcji Pracy w Katowicach, gdyż Aniemed nadal im podlega - podkreśla Teresa Rynkiewicz, zastępca okręgowego inspektora pracy w Opolu. - Pracownicy przychodni mogą natomiast zwrócić się o pomoc do sądu pracy, powołując się na ten artykuł kodeksu. Głowy za to nie dam, że wygrają.
- Prezes Ntuk powiedział przez telefon, że jest chory przez nas, bo jeszcze nigdy coś takiego go nie spotkało - mówi pracownica przychodni. - Myśmy dzwonili w jego sprawie nawet do ambasady nigeryjskiej. Dowiedzieliśmy się tam, że nasz były szef jest... prezesem Stowarzyszenia Mniejszości Nigeryjskiej w Polsce.
Wicemarszałek Ewa Rurynkiewicz twierdzi, że pracownicy NZOZ Aniemed powinni byli sami zarejestrować własną spółkę i złożyć ofertę do funduszu lub poszukać innego pracodawcy.
- Urząd marszałkowski nigdy usług medycznych nie świadczył - podkreśla pani wicemarszałek. - Nigdy więc nie był dla tych osób pracodawcą i nie może być, nie może się też starać o kontrakt. Ci państwo nigdy nie byli pracownikami naszego urzędu w sensie dosłownym, tylko - "przychodni Olki", a potem Aniemedu. Zorganizujemy jednak we wtorek (dzisiaj - przyp. red.) spotkanie z dyrektorami wojewódzkiego i powiatowego urzędu pracy, prawnikiem i psychologiem, żeby im poradzić, co mają dalej robić.
Zdaniem Ewy Rurynkiewicz prezes Ntuk powinien dać pracownikom wypowiedzenia i wypłacić odszkodowanie.
- To jest sprawa dla sądu pracy. Jeśli nie przekaże on nam budynku do 15 stycznia, to też wniesiemy pozew do sądu.
- Pan Ntuk trzymał nas w niepewności do 20 grudnia, więc kiedy mieliśmy tę spółkę założyć - w święta? - oburzają się pracownicy.
Wiceprezes Okręgowej Inspekcji Pracy w Katowicach Jerzy Skubis, który nadzoruje sprawę Aniemedu, był wczoraj na urlopie.
Nie sposób było też porozmawiać z Aniefiokiem Ntukiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?