Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta i erotyka. Już wiemy niemało, a chcemy coraz więcej

Karolina Koziolek
Kobieta i erotyka. Już wiemy niemało, a chcemy coraz więcej
Kobieta i erotyka. Już wiemy niemało, a chcemy coraz więcej 123 RF
Co powinno znaleźć się w podręczniku do wychowania seksualnego, żeby był odpowiedni? Zdaniem jednych szczegółowy opis stosunku seksualnego, zdaniem innych mówienie o miłości, która jest konieczna między partnerami seksualnymi. Prof. Alicja Długołęcka przekonywała ostatnio w Poznaniu, że nie ma podręcznika bez szczegółowo rozrysowanej anatomii łechtaczki, narządu, który służy do dostarczania przyjemności seksualnej. Ministerstwo Edukacji nie podzieliło jej zdania i zablokowało przygotowany przez nią podręcznik.

Co jest potrzebne, by kobieca seksualność prawidłowo się rozwijała, czy z kobiecą seksualnością są problemy i jak zmieniają się pytania polskich kobiet dotyczące erotyki na przestrzeni lat? Odpowiedzi na te pytania szukamy, pytając seksuolożkę, edukatorkę seksualną i feministkę.

Tymczasem prof. Maria Besisert, seksuolog, która od lat rozmawia z kobietami o ich kłopotach na tej płaszczyźnie , przyznaje, że dawne problemy zniknęły. Kobiety już nie narzekają na oziębłość partnerów. Współczesne Polki mają teraz większy problem ze znalezieniem odpowiedniego partnera. Trudno im znaleźć mężczyznę, by go kochać, żyć z nim w partnerskim związku i uprawiać z nim pełen satysfakcji seks. Kobiety nie szukają już mężczyzny głównie po to, by zaspokoił ich bezpieczeństwo socjalne i otoczył je opieką.

- To potrafią zapewnić sobie same - mówi prof. Maria Beisert. - Szukają kogoś, kto dając - obok ekscytacji seksualnej - oparcie i opiekę, w zamian będzie gotów przyjąć to samo. Ponieważ kobiety oferują dokładnie to samo. Kiedyś były gotowe do świadczeń seksualnych w zamian za bezpieczeństwo ekonomiczne. Dziś już nie muszą i nie chcą tego - podkreśla poznańska seksuolożka.

Upada też mit mężczyzny jako przewodnika po kobiecej seksualności. Edukacja seksualna jest na tak wysokim poziomie, że kobiety wiedzą o sobie bardzo dużo.

- Poszukują swoich dróg osiągania satysfakcji seksualnej i chcą doświadczać swojej seksualności zgodnie ze swoimi pragnieniami, a nie tylko i niekoniecznie tak, jak im to wskaże mężczyzna - tłumaczy prof. Maria Beisert.

Zdaniem Alicji Długołęckiej, edukatorki seksualnej kobiety wiedzą jednak wciąż zbyt mało.

- Podręczniki szkolne są w tym zakresie na fatalnym poziomie - podkreśla.

Alicja Długołęcka, Inga Iwasiów, Joanna Krakowska, Agnieszka Gajewska oraz Iwona Chmura-Rutkowska pochylają się nad kobiecą seksualnością. Twierdzą, że jest z nią problem. Dyskusję na ten temat odbyły niedawno w poznańskim Teatrze Polskim w ramach festiwalu Bliscy Nieznajomi, poświęconemu kobietom. Stwierdziły, że konieczna jest niezbędna edukacja seksualna nakierowana z jednej strony na dziewczynki, a z drugiej strony na ich matki, które uczą je, jak być kobietą.

Czy z kobiecą seksualnością rzeczywiście jest problem, zapytaliśmy też poznańską seksuolog z wieloletnim stażem. Prof. dr hab. Maria Beisert, poznańska psycholog i seksuolog z Instytutu Psychologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, twierdzi z kolei, że nie spostrzega kobiecej seksualności w kategoriach problemu, ale raczej w kategoriach odkrycia. W wieku XIX i XX naukowcy zajmowali się jedynie męską seksualnością, to ona dla nich była normą zachowań seksualnych. Jeśli już pojawiali się badacze zajmujący się kobietami, jak np. Zygmunt Freud czy Gustaw Young, traktowali kobiecą seksualność i jej objawy w odniesieniu do seksualności mężczyzny. Normą było to, co było zachowaniem mężczyzn. Dopiero po roku 2000 r., kiedy pojawiły się publikacje Rosemary Basson zaczęto na kobietę i jej zachowania seksualne patrzeć w inny sposób. Badaczka została uznana za prekursorkę nowego, cyrkularnego modelu reagowania seksualnego kobiety.

- Wskazała, na dwa różne typy motywacji kobiet do podejmowania kontaktów seksualnych: odczuwanie podniecenia seksualnego i chęć jego rozładowania oraz dążenie do pozostawania w bliskiej relacji z drugą osobą obdarzaną uczuciem. Oba rodzaje motywacji są równoważne i dobre - tłumaczy prof. Maria Beisert.

Drugi wniosek płynący z prac Basson mówił o tym, że kobieta, wchodząc w kontakt seksualny, dąży do przeżycia satysfakcji seksualnej, z tym że jej satysfakcja może być szeroko rozumiana jako zadowolenie z kontaktu seksualnego, a niekoniecznie osiągnięcie orgazmu. Te dwa stwierdzenia zmieniły dotychczasowe spojrzenie na kobiecy seks. - Stereotyp, że kobieca seksualność jest zawsze ściśle powiązana z uczuciem upadł - mówi prof. Beisert.

Poznańska profesor nie tylko działa na uczelni, ale także od 38 lat pracuje z pacjentami. Z jej obserwacji wynika, że współczesne kobiety przychodzą do seksuologa z innymi problemami. Kiedyś dominowały anorgazmia, oziębłość, awersja seksualna. Dziś tych problemów prawie nie ma. Kobiety rozumieją, że gdy nie czują podniecenia seksualnego, to nie ich wina. To, że mężczyzna, z którym postanowiły spędzić życie lub z którym się spotykają, nie działa na nie seksualnie, nie oznacza, że coś jest z nimi nie tak. Wiedzą, że czym innym bywa zaufanie do mężczyzny i odczuwane przy nim poczucie bezpieczeństwa, a czym innym doświadczane wobec niego pożądanie. I nie wiążą tej różnicy z własnym defektem, co kiedyś było dość częstym sposobem myślenia o tym problemie.

- Dziś kobiety pytają o inne rzeczy. Mają problem ze znalezieniem partnera, który sprosta ich wymaganiom. Trudno im znaleźć partnera, by go kochać, żyć z nim w partnerskim związku i uprawiać z nim seks. Kobiety nie szukają już mężczyzny, tylko czy głównie po to, by zaspokoił ich bezpieczeństwo socjalne i otoczył je opieką. To potrafią zapewnić sobie same - mówi prof. Beisert. Szukają kogoś, kto dając - obok ekscytacji seksualnej - oparcie i opiekę, w zamian będzie gotów przyjąć to samo. - Ponieważ kobiety oferują dokładnie to samo. Kiedyś były gotowe do świadczeń seksualnych w zamian za bezpieczeństwo ekonomiczne. Dziś już nie muszą i nie chcą tego - mówi seksuolożka.

Zdaniem Alicji Długołęckiej, edukatorki seksualnej, kobiety wiedzą jednak wciąż zbyt mało.

- Podręczniki szkolne są w tym zakresie na fatalnym poziomie - podkreśla. - Kiedy dążyliśmy w ramach zespołu pracującego nad nowymi podręcznikami, by znalazł się tam schematyczny rysunek i opis łechtaczki, ministerstwo zablokowało wydanie naszego podręcznika - mówi. - Nawet w podręcznikach dla studentów medycyny nie ma takiego rysunku. To absurd - uważa. Jej zdaniem jest to spowodowane funkcją łechtaczki, której - jak niedawno odkryli badacze - jedynym przeznaczeniem jest dostarczanie przyjemności seksualnej, nie ma innych zastosowań w organizmie kobiety. Jak bardzo kobieca seksualność jest torpedowana, mówi przykład przytoczony przez Alicję Długołęcką. Kiedyś pomagała ona w redakcji językowej książki "Wielka księga siusiaków", mającej na celu edukację seksualną dzieci.

- Książka była świetnie przyjęta, więc wydawca poszedł za ciosem i postanowił przełożyć na język polski również "Wielką księgę cipek" przeznaczoną dla dziewczynek. Tu również pomagałam językowo. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, po wydaniu książki, zaczęłam dostawać masę maili od oburzonych ojców córek, którzy w obelżywych słowach wyrażali swój sprzeciw wobec książki. Pomyślałam wówczas, jak bardzo w naszej kulturze zakorzeniony jest obraz ojców dbających o cnotę swoich córek, dla których wyraz cipka oznacza szczyt perwersji i jest równoznaczne z wykorzystaniem seksualnym - opowiada Długołęcka.

Inga Iwasiów, pisarka i literaturoznawczyni, a także feministka, uważa, że obecnie mamy do czynienia z większą niż dawniej kontrolą kobiecej seksualności przy pozorach rozluźnienia. - Kiedyś seksualność realizowała się w naszej małej rzeczywistości. Dziś kobieta jest wciśnięta w gorset, słyszy mnóstwo nakazów: przygotuj się do seksu, schudnij, kobieta jest źle ubrana, źle rozebrana, słyszy, że ma uprawić seks albo że nie wolno jej go uprawiać - wylicza. Joanna Krakowska, wicenaczelna miesięcznika teatralnego "Dialog", uważa, że kobiety nie potrafią patrzeć na siebie swoimi oczami.

- Od wczesnego dzieciństwa dziewczynkom wmontowuje się "męskie oko". Patrząc w lustro, patrzą tak, jak je widzi mężczyzna - mówi. - Emancypacja, owszem, postępuje, ale głównie w sztuce, w realnym życiu nie w tak wielkim stopniu. Choć nagość w sztuce jest czymś innym. Gdy widzimy ją na teatralnej scenie, myślimy o erotyce. Nagość w teatrze jest mocnym znakiem, strategią porozumienia z widzami, ale nie ma związku z erotyką.

Z jej zdaniem zgadza się Alicja Długołęcka, która uważa, że wśród dziewczynek znacznie zaostrzyło się tzw. męskie spojrzenie. - Problem zaczyna się około 4. klasy podstawówki, kiedy dziewczynka zaczyna identyfikować się z kobietami. Jeśli rodzice nie nauczyli jej nonkonformizmu, połyka papkę podawaną dookoła. Dziewczyny głupieją. Cały swój czas poświęcają na podporządkowanie swojego ciała panującym normom. W rezultacie brak im czasu na cokolwiek innego - mówi Długołęcka.

Wspólny mianownik wszystkich spostrzeżeń jest jeden: kobieca seksualność wymaga afirmacji. Kobiety muszą wiedzieć, że są piękne i wartościowe niezależnie od "męskiego oka".

- Mają prawo przeżywać swoją seksualność tak, jak same uważają za najlepsze dla siebie. Nie da się rozmawiać o seksualności bez mówienia o patriarchacie, jest on tak dominujący, że same nie zauważamy, kiedy wpadamy w pułapkę męskiego myślenia. Pamiętajmy, że równie wartościowe co męskie, jest nasze spojrzenie na świat, spojrzenie kobiet - mówi Agnieszka Gajewska z UAM, szefowa poznańskich studiów w zakresie gender.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski