Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kochankowie z Księżyca": po co nam czyste skarpety? (RECENZJA)

Jacek Sobczyński
Jacek Sobczyński
Suzy i Sam, bohaterowie "Kochanków z Księżyca"
Suzy i Sam, bohaterowie "Kochanków z Księżyca" KINO ŚWIAT
To premiera, której nie można przegapić. Od piątku na ekranach polskich kin zachwycający "Kochankowie z Księżyca".

Taka scenka: na pierwszym planie bohaterowie oddają się poważnej wymianie zdań, tymczasem gdzieś z tyłu jakiś chłopiec skacze na trampolinie. I na czym skupić tu uwagę? A w ogóle po kiego grzyba ten chłopiec? Tak, gdybym miał wskazać jedną rzecz, za którą uwielbiam kino Wesa Andersona, byłaby nią właśnie opanowana do perfekcji umiejętność operowania rozbrajającym absurdem.

Amerykański reżyser uwielbia się śmiać, ale dowcip jest w jego twórczości efektowną przykrywką dla opowiedzenia czegoś o nas samych. A najciekawsze jest to, że tematyka, za którą zabiera się zwykle Anderson jest pozornie oklepana. Talent reżysera polega na tym, że nawet te najprostsze historie ogląda się u niego z silnie bijącym sercem. "Kochankowie z Księżyca" to apologia młodzieńczej miłości jako najpiękniejszej rzeczy, która może przytrafić się człowiekowi w życiu. Anderson stawia ją zarazem jako kontrapunkt do wrogiego juwenilnym romansom "dorosłego" świata pełnego przeciwnych uczuciom rodziców i złośliwych rówieśników. Przyznajcie, czy nie jest tak, że wszyscy młodzi zakochani czują, iż świat robi wszystko, by ich skłócić?

Ba, na pewno. Coś o tym może powiedzieć żyjący w idealnie poukładanym świecie skautów okularnik Sam. Chłopiec pod wpływem uczucia do dwunastoletniej Suzy (też dorastającej w obrzydliwie cieplarnianych warunkach) zrywa się z obozu i wraz z ukochaną ucieka na łono przyrody. Tam nie muszą jeść obiadów o wyznaczonych godzinach, nikt nie sprawdza, czy aby na pewno założyli czyste skarpety. Razem mogą być wolni. Nie wiadomo tylko, czy bardziej chodzi im o bycie razem, czy wolność. Ta ostatnia zostaje zagrożona, gdy dorośli po wszczęciu histerycznego larum ruszyli za Samem i Suzy w pościg.

"Kochankowie z Księżyca" mogą zostać XXI-wieczną wersją biblii poszukujących małolatów, "Buszującego w zbożu" Salingera. Ta piękna historia o młodzieńczym buncie mieni się wyrafinowanym humorem i urzeka czułym spojrzeniem na mikroświat nastoletnich bohaterów. Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mógł nie polubić nowego filmu Andersona; płynnego narracyjnie, zachwycającego na poziomie poszczególnych scen i, po ludzku, diabelnie krzepiącego. A poza tym przecież każdy z nas miał kiedyś taką Suzy, dla której ruszyłby Ziemię z posad.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski