Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejki do specjalistów i wezwania, czyli absurdy w służbie zdrowia

Krystian Lurka
Absurdy w służbie zdrowia
Absurdy w służbie zdrowia Archiwum
W minioną środę opisywaliśmy na łamach "Głosu Wielkopolskiego" historię pani Beaty z poznańskiego Piątkowa. Zaskoczona kobieta dostała niedawno list polecony ze Szpitala Klinicznego przy ulicy 28 Czerwca 1956 roku w Poznaniu. Placówka zapraszała pacjentkę na badanie. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że kobieta prosiła specjalistów o wyleczenie bolącej ręki 12 lutego 2007 roku. Wówczas pracownicy szpitala stwierdzili, że ma poczekać na wezwanie. Czekała. Aż... 2786 dni.

To jednak niejedyny absurd, z którymi musi borykać się wielkopolski pacjent. Tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy opisywaliśmy podobne historie, które spotkały naszych czytelników.

Tydzień wcześniej opisywaliśmy perypetie, które mogą spotkać pacjenta chcącego zapisać się do specjalisty. Na własnej skórze przekonaliśmy się, że nie jest to już możliwe w tym roku. Przez kilka dni dzwoniliśmy do kilkunastu przychodni w Wielkopolsce. W żadnej z nich - a były to między innymi te w Poznaniu, Swarzędzu, Pile, Koninie i Kaliszu - nie udało nam się zapisać na wizytę. Okazało się, że pacjenci nie mogą więc leczyć się, między innymi u kardiologa, urologa, alergologa czy okulisty.

Wszędzie tłumaczenie pracowników rejestracji było jednakowe. Wyjaśniali, że... kontrakty na ten rok się skończyły. Proponowali nam wizytę w stycznie lub w lutym przyszłego roku. "Hitem" była możliwość zapisania się do urologa w czerwcu 2015 roku.

Z kolei o panu Romanie pisaliśmy we wrześniu tego roku. Mężczyzna miał problem ze... ściągnięciem gipsu w odpowiednim terminie. Pan Roman złamał nogę 19 sierpnia. W szpitalu w podpoznańskim Puszczykowie, kiedy zakładali mu gips usłyszał: "Po czterech tygodniach należy go zdjąć". To jednak okazało się niemożliwe.

Termin, który mu zaproponowano w placówce to 30 września, czyli dokładnie 43 dni po złamaniu nogi i założeniu zabezpieczenia. Zbulwersowany mężczyzna stwierdził, że nie chce i nie może czekać tak długo. Postanowił więc poszukać placówki, w której mogliby zdjąć gips szybciej.

Jednak okazało się, że "gipsowy" problem nie dotyczy tylko puszczykowskiego szpitala. Jak wspomina nasz czytelnik, próbował się zapisać w kilkunastu innych miejscach. Nigdzie nie udało mu się tego zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski