Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna wstydliwa porażka Lecha w ekstraklasie. Tym razem Kolejorz uległ Arce po ośmieszeniu defensywy przez gruzińskiego snajpera

Radosław Patroniak
Lech po kolejnym bardzo słabym spotkaniu uległ w piątek Arce w Gdyni 0:1.
Lech po kolejnym bardzo słabym spotkaniu uległ w piątek Arce w Gdyni 0:1. Piotr Hukało
W meczu „przyjaźni” Lech po kolejnym bardzo słabym spotkaniu uległ w piątek Arce w Gdyni 0:1. Miało być przebudzenie, a zamiast niego zobaczyliśmy kolejny akt ligowej rozpaczy Kolejorza. Chyba już czas panowie działacze na zmiany!

Presja i wyniki na wyrost
W obu drużynach przed meczem czuło się presję, bo Kolejorz miał ostatnio kiepską passę (3 porażki i remis), a Arka od początku sezonu plasowała się w dolnej części tabeli.

– W naszym zawodzie są upadki i wzloty. Oczywiście z wyników jestem niezadowolony, kibice również mają prawo być niezadowoleni, dziennikarze mają prawo krytykować, ale ja jestem osobą, która musi temu sprostać. Jeśli chcę być dobrym trenerem to muszę się koncentrować na pracy i robić wszystko, żeby mieć czyste sumienie – tak przedstawił swoje zawodowe credo szkoleniowiec Arki, Zbigniew Smółka, który swego czasu prowadził piłkarzy trzecioligowego Jaroty Jarocin.

Po drugiej stronie barykady przez tydzień mówiono o braku zaangażowania, tworzeniu sytuacji i początku sezonu z wynikami na wyrost. Do tych lepszych czasów nawiązał też w przedmeczowych wypowiedziach Tomasz Cywka. – Każda drużyna ma momenty lepsze i gorsze, musimy więc po prostu wrócić do tego, co potrafimy najlepiej – przyznał obrońca Kolejorza.

Tomczyk wrócił do jedenastki
Ivan Djurdjević mocno przebudował wyjściową jedenastkę, ale część zmian wymusiły kontuzje. Zaskoczeniem było postawienie przez „Djukę” na Pawła Tomczyka.

Kto spodziewał się, że Lech od pierwszego gwizdka chwyci rywali za gardło, mógł się czuć mocno rozczarowany. W pierwszym kwadransie Kolejorz raz podprowadził piłkę w okolice „16” (zablokowany strzał Pedro Tiby). Poza tym zajmował się rozgrywaniem piłki wszerz boiska i okiełznaniem wszędobylskiego Gruzina Luki Zarandi. Jeśli to miał być pomysł na walczącego Kolejorza, to najwidoczniej ktoś z ekipy gości zapomniał go zabrać ze sobą z szatni...

Wszystko jednak mogło zmienić się w 21 min, kiedy to dwie „setki” zmarnowali Kamil Jóźwiak oraz Paweł Tomczyk. Za pierwszym razem pomocnik Lecha nie trafił w bramkę. Jego rówieśnik natomiast nie zdołał przechytrzyć Pavelsa Steinborsa, podobnie jak chwilę później Joao Amaral strzałem zza pola karnego. Szkoda tych sytuacji, bo jeszcze lepsze trudno sobie wyobrazić.

Przebłyski dobrej gry jak szybko się zaczęły, tak samo szybko się skończyły. Aż żal było patrzeć, że przyjezdni jeszcze bardziej nie przyspieszyli i nie stłamsili grającej prymitywny i zachowawczy futbol Arki. W ostatnich minutach pierwszej połowy zamiast oglądać falowe ataki lechitów, widzieliśmy typową ligową „kopaninkę” w środku pola. Przerwał ją błąd Dmitriosa Goutasa, po którym w sobie tylko wiadomy sposób Maciej Jankowski nie trafił do siatki. Potem grecki obrońca jednak się zrehabilitował przy uderzeniu Bułgara Aleksandyra Kolewa. Dużo więcej Kolejorz zawdzięczał Wołodymyrowi Kostewyczowi, który zdążył wygarnąć piłkę zmierzającą do pustej bramki, po strzale Zarandii i niepotrzebnej „wycieczce” bramkarza gości.

Gruzin ośmieszył defensywę Lecha
Chaos, chaos i jeszcze raz chaos – pod takim hasłem przebiegały pierwsze minuty drugiej połowy. Może lechici i więcej biegali niż w Warszawie, ale z celnością podań i stwarzeniam sytuacji wciąż mieli spory problem. Efektem przewagi lechitów były jedynie stałe fragmenty gry, po których gospodarze z łatwością wybijali futbolówkę z pola karnego.

Na bezsilność swoich podopiecznych musiał zareagować trener Djurdjević i posłał do boju Gytkjaera, który zastąpił mało pożytecznego w piątkowy wieczór Tomczyka. Tuż po wejściu Duńczyka groźnym strzałem popisał się Maciej Gajos, ale znów był na posterunku kapitalnie broniący Steinbors.

Decydująca akcja nastąpiła w 76 min. Zarandia ośmieszył całą defensywę Lecha, po czym wyłożył piłę Michałowi Janocie. Pomocnik Arki trafił do siatki z najbliższej odległości. W ten sposób Lech znów poczuł gorycz porażki. Poznaniacy rzucili się po utracie gola do rozpaczliwych ataków, ale wynik się już nie zmienił. W jednej z ostatnich akcji piłka po rogu i strzale Łukasza Trałki wpadła do siatki, ale sędzia gola nie uznał dopatrując się w tej sytuacji faulu kapitana Kolejorza.

Arka Gdynia - Lech Poznań 1:0 (0:0)
Bramka: Michał Janota (76).
Arka: Steinbors – Zbozień, Marić, Helstrup, Marciniak, Nalepa, Deja, Zarandia (90 Socha), Janota (88 Danch), Jankowski, Kolew (75 Siemaszko). Trener: Zbigniew Smółka.
Lech: Putnocky – Cywka, Goutas, Janicki, Kostewycz, Gajos, Trałkal, Tiba, Jóźwiak (90 Tomasik), Amarall (82 Klupś), Tomczyk (65 Gytkjaer). Trener: Ivan Djurdjević.
Sędziował: Wojciech Myć (Lublin).

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski