Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kołodziej przyciąga złoto jak mało kto i nie boi się meczów o wielką stawkę

Tomasz Sikorski
Janusz Kołodziej doskonale czuje się na leszczyńskim torze. Kibice Fogo Unii bardzo na niego liczą w meczach z Betard Spartą Wrocław
Janusz Kołodziej doskonale czuje się na leszczyńskim torze. Kibice Fogo Unii bardzo na niego liczą w meczach z Betard Spartą Wrocław Grzegorz Dembiński
W ubiegłym roku Byki zajęły przedostatnie miejsce w PGE Ekstralidze. Po przyjściu Janusza Kołodzieja ten sam zespół powalczy o tytuł mistrza Polski.

Janusz Kołodziej poprzedni sezon zakończył z szóstą średnią w PGE Ekstralidze i był jedną z największych gwiazd rozgrywek. Wśród Polaków lepszym wynikiem mógł się wówczas pochwalić tylko Bartosz Zmarzlik. W tym roku „Koldi” wypadł z czołowej dziesiątki najskuteczniejszych żużlowców elity i jego średnia biegowa jest niższa. W Fogo Unii lepszym wynikiem może się pochwalić Emil Sajfutdinow. Ale to właśnie Kołodziej był bohaterem obu spotkań półfinałowych z Falubazem Zielona Góra. Na swoim torze w Lesznie zdobył dziesięć punktów, a w rewanżu dołożył kolejne jedenaście i dzięki temu poprowadził Fogo Unię do zwycięstwa w dwumeczu.

Taki zawodnik to skarb
- On nie tylko równo punktował, ale też na torze w Zielonej Górze wygrał decydujący, trzynasty bieg, który na dobrą sprawę dał jego drużynie awans do finału. To tylko potwierdza, że zakontraktowanie Kołodzieja było strzałem w dziesiątkę. On ma ogromne doświadczenie, a w meczach o taką stawkę nie zawodzą go nerwy. Ciężar takich spotkań potrafi po prostu udźwignąć - uważa Rufin Sokołowski, były prezes leszczyńskiego klubu, którego cytował po półfinale portal „Sportowe Fakty”.

Podobnego zdania jest Paweł Ruszkiewicz. - Fogo Unia sprowadzając Kołodzieja na pewno liczyła na jego punkty. I on te punkty zdobywa. Robi swoje i dzięki temu Byki są obecnie tam gdzie są. Janusz to wzór żużlowca. Zawsze jest świetnie przygotowany do zawodów, a do tego w ostatnich meczach jest piekielnie szybki. W Zielonej Górze był wręcz nie do zatrzymania. To zresztą szalenie ambitny żużlowiec. Dla niego nie ma straconych pozycji. Zawsze daje z siebie sto procent. Moim zdaniem taki zawodnik to prawdziwy skarb. Byki zrobiły świetny interes - twierdzi komentator stacji nsport+, a także ekspert żużlowy „Głosu Wielkopolskiego”.

Ulepiony z innej gliny
Kołodziej trafił do Leszna przed tym sezonem. Dla niego to już druga przygoda z leszczyńskim klubem. Wcześniej startował z Bykiem na plastronie w latach 2010/11. Pierwszy rok startów w Unii był dla niego wręcz wymarzony. Zdobył dwa złote medale mistrzostw Polski, indywidualnie i drużynowo, wraz z reprezentacją wywalczył Drużynowy Puchar Świata, a do tego jeszcze awansował do Grand Prix. - Drugi sezon już tak udany nie był, ale i tak z ogromnym sentymentem wspominam tamten czas spędzony w Lesznie - zapewniał zawodnik po podpisaniu kontraktu.

Nikogo więc nie zaskoczył fakt, że po spadku Unii Tarnów do Nice 1. LŻ Kołodziej zdecydował się na powrót do Wielkopolski. Z nim w składzie Byki, które poprzedni sezon zakończyły na przedostatnim miejscu w tabeli i cudem uniknęły spotkań barażowych o utrzymanie, teraz będą walczyć o kolejny w historii klubu tytuł mistrza Polski. Można więc, chyba ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że transfer Kołodzieja się opłacił. 33-latek jest zresztą wyjątkowo barwną postacią w polskim żużlu. - On jest ulepiony z nieco innej gliny. Ja bym powiedział, że jest specyficzny i kolorowy. Jego zainteresowania i podejście do sportu na pewno go wyróżniają w tym światku - twierdzi nasz ekspert.

Przykłady? To właśnie Kołodziej swego czasu zasłynął z zielonej herbaty w parkingu czy też nietypowego, bardzo lekkiego kevlaru. On też rozpoczął modę na odchudzanie. - Janusz funkcjonuje inaczej niż inni zawodnicy. Ma mniej komercyjne podejście do sportu. Potrafi odpuścić niektóre imprezy. Nie goni z jednych zawodów na drugie. Ma inne priorytety - twierdzi Ruszkie-wicz. Co ciekawe, wielu mu zarzuca, że całkowicie zrezygnował ze startów w ligach zagranicznych i przez to nie potrafi utrzymać równej, bardzo wysokiej dyspozycji.

- Ja nie widzę w tym żadnego problemu. Kołodziej taką drogę wybrał kilka lat temu i konsekwentnie jej się trzyma. A formę cały czas ma wysoką, bo inaczej by nie trafił do Leszna. Poza tym są zawodnicy, którzy nie potrzebują aż tak dużej liczby startów. Z tego zresztą co wiem, Janusz ma cały czas kontakt z motocyklem, bo na swoim ranczo ma tor, a do tego prowadzi jeszcze szkółkę żużlową, której poświęca bardzo dużo czasu. Widać, że praca z młodzieżą sprawia mu ogromną satysfakcji i czerpie z niej dużo radości - mówi Ruszkiewicz.

Kolekcjoner medali
To, że Kołodziej jest w tym miejscu, w którym jest, to w dużej mierze zasługa współpracującego z nim Krzysztofa Cegielskiego. - Janusz ma w nim wielkie oparcie. To świetny mentor, na którego zawodnik zawsze może liczyć. Zwłaszcza, gdy coś się nie udaje. Współpraca tej dwójki jest wręcz wzorowa i przynosi wymierne efekty. Widać, że obaj świetnie się rozumieją - twierdzi Ruszkiewicz. Na szczęście, w ostatnich tygodniach Kołodziejowi wszystko wychodzi i nikogo chyba nie zdziwi jeśli to właśnie on poprowadzi Unię po piętnasty tytuł mistrza Polski w historii klubu.

Kołodziej tych tytułów ma zresztą bez liku. Ze swoją macierzystą Unią Tarnów trzykrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Raz sięgnął także po złoto z leszczyńskimi Bykami. Było to w 2010 roku. Do tego ma także trzy zwycięstwa indywidualne, co stawia go gronie najbardziej utytułowanych polskich żużlowców w historii tej dyscypliny sportu. Więcej tytułów na koncie mają tylko Tomasz Gollob - osiem, Zenon Plech - pięć oraz Andrzej Wyglenda i Florian Kapała - po cztery. Zaraz za nimi jest już Kołodziej, który przecież nie kończy kariery i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w kolekcjonowaniu tytułów.

- To nie jest już najmłodszy żużlowiec, ale widać, że jazda cały czas sprawia mu mnóstwo radości. Jego występy na torze za-wsze dostarczają kibicom wielu emocji - kończy ekspert „Głosu Wielkopolskiego”. Kibice Kołodzieja zresztą uwielbiają. Zwłaszcza ci w Tarnowie oraz Lesznie. Ci drudzy już zacierają ręce na jego finałowe potyczki z Brytyjczykiem Tai Woffindenem, który w półfinałowym meczu ze Stalą Gorzów pokazał wielką formę. Dwumecz Fogo Unii z Betard Spartą o złoty medal mistrzostw Polski zapowiada się zresztą pasjonująco. I nikt chyba nie ma wątpliwości, że jednym z głównych aktorów obu tych widowisk będzie Kołodziej.

Info z Polski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski